Reklama

Wiara

Moja ciocia święta Matka Teresa

Matka Teresa z Kalkuty to jedna z najbardziej znanych świętych w historii świata. W zasadzie powinno się o niej mówić „Matka Teresa ze Skopje”, bo właśnie tam urodziła się w 1910 r. W tym mieście, obecnie stolicy Macedonii Północnej, mieszkała przez 18 lat. Do dzisiaj w Skopje żyje kuzyn Matki Teresy – Alojz Gombar. W ekskluzywnym wywiadzie dla „Niedzieli” opowiada o spotkaniach ze swoją ciocią.
Z Alojzem Gombarem – kuzynem Matki Teresy z Kalkuty – rozmawia Krzysztof Tadej, dziennikarz TVP

Niedziela Ogólnopolska 19/2019, str. 6-9

[ TEMATY ]

rozmowa

św. Matka Teresa z Kalkuty

Archiwum Niedzieli

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KRZYSZTOF TADEJ: – Jaka była Matka Teresa?

ALOJZ GOMBAR: – Skromna, prostolinijna. Dla mnie święta już za życia. Chciałbym, żeby wszyscy pamiętali o jej dobroci. O tym, co robiła dla innych. Niestety, mam wrażenie, że z czasem coraz mniej osób wie, jak była wspaniała.

– Pańskie pierwsze spotkanie z Matką Teresą...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Zaczęło się od rozczarowania.

– Rozczarowania?!

– Byłem chłopcem. Rodzice mówili, że przyjedzie ciocia z zagranicy. Byli przejęci. A ja zastanawiałem się, jakie dostanę prezenty. Kiedy wreszcie pojawiła się w drzwiach, zobaczyłem niską, starą zakonnicę. I do tego w sandałach. Po powitaniu dała mi... jednego karmelowego cukierka!
Wpatrywałem się w te sandały – stare, bardzo zniszczone. Zauważyłem, że ma ze sobą również nowe. Spontanicznie zapytałem: „Dlaczego, ciociu, nosisz takie stare sandały? Przecież masz nowe!”. Odpowiedziała: „Oj, dziecko. Moja droga jest jeszcze bardzo, bardzo daleka”.

– Kiedy to było?

Reklama

– W latach siedemdziesiątych. Wtedy po raz pierwszy, po długim czasie, przyjechała do Skopje. Mieszkała u nas w domu. Później była jeszcze kilka razy, ale już jakiś ksiądz i ludzie z Kościoła organizowali jej pobyty i zatrzymywała się w domu parafialnym. Jak przyjeżdżała do miasta, to najpierw szła do kościoła, a potem do naszego domu. Rozmawialiśmy.

– Pytała Pana o życie, o naukę?

– Wypytywała, do jakiej szkoły chodzę, jakie mam stopnie. Poprosiła, żebym powiedział jakiś wiersz. Przepytała mnie z katechizmu. Zapytała: „A modlitwę «Ojcze nasz» znasz?”. Jak powiedziałem, to pogłaskała mnie po głowie i zadała drugie pytanie: „Chodzisz codziennie do kościoła?”. Byłem zaskoczony. Potem rodzice wytłumaczyli mi, że dla Matki Teresy było to coś oczywistego. Gdy miała 14 czy 15 lat, nic innego jej nie interesowało, tylko kościół i modlitwa – głęboka, kontemplacyjna. W pewnym momencie jej rodzice byli zaniepokojeni. Codziennie chodziła do kościoła. Uważali, że przesadza.

– Matka Teresa mówiła Panu, jak należy żyć, jak postępować?

– Powtarzała, że trzeba myśleć o jutrzejszym dniu. Głaskała po głowie i powtarzała: „Masz być dobry w życiu, chodzić do kościoła, modlić się”. A na koniec, jak wychodziła od nas, mówiła: „Bądźcie radośni! Módlcie się za mnie, żeby Bóg dał mi siłę. Ja modlę się za was”.

– Kiedy zorientował się Pan, że to niezwykła osoba?

Reklama

– Zadawałem jej dużo pytań: Jak się żyje w Kalkucie? Czym dokładnie się zajmuje? Co robi w ciągu dnia? Skąd pochodzą siostry, z którymi mieszka?... Odpowiadała prosto, podawała same informacje, bez komentarza. Dowiedziałem się, że założyła dom dla umierających, a potem dom dla dzieci, które nie miały rodziców. Tak poznawałem jej życie.
Jak była u nas w domu, zauważyłem, że przez większość czasu miała złożone dłonie, jakby się modliła. Bardzo mało jadła. I miała jakiś płomień w sobie, taką energię, którą promieniowała.
Odczucie, że jest kimś wyjątkowym, było czymś oczywistym w naszej rodzinie. Może zaczęło się od tego, gdy postanowiła wstąpić do zakonu i wyjechała ze Skopje? Chciała być misjonarką. To był szok.

– Dlaczego?

– Miała przecież wszystko. Pochodziła z bardzo bogatej rodziny. I to zostawiła... Mama Matki Teresy, Drana, pochodziła z rodziny złotników, jubilerów. Mieszkali w mieście Prizren w Kosowie. Byli tak bogaci, że mówiono, iż prawie całe Prizren i okolice należą do nich. Ojciec Matki Teresy – Nikola Bojaxhiu – był handlowcem. Gdy wybuchła epidemia cholery w Prizren, rodzice Matki Teresy przeprowadzili się do Skopje. Jej ojciec był bardzo szanowany. Angażował się w życie miasta, nawet był jednym z założycieli teatru. Znał 5 języków obcych i prowadził interesy w różnych miejscach Europy. Ciężko pracował i dzięki temu odnosił sukcesy. Niestety, często nie było go w domu, bo jako kupiec ciągle podróżował. Jeździł np. do Bukaresztu, zaopatrywał apteki. W 1919 r., gdy miał zaledwie 40 lat, zmarł, zresztą w podejrzanych okolicznościach.

– Pisano, że został otruty...

– Właśnie, właśnie. W dniu jego pogrzebu zamknięto sklepiki i zakłady rzemieślnicze w Skopje. To był gest solidarności i sprzeciwu wobec tego, co się stało. Ale moja ciocia, święta Matka Teresa, dobroć miała po matce.

– Nie po ojcu i matce?

Reklama

– Jej tata był dobrym człowiekiem, ale jak to głowa rodziny – był dość surowy, wymagający. Matka zajmowała się domem. Zawsze przygotowywała dużo jedzenia. Gdy np. gotowała zupę, Matka Teresa pytała mamę: „Po co tyle gotujesz?”. Ona odpowiadała: „Na pewno znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zjeść”. Oczywiście, wiedziała, że w tym dniu przyjdzie przynajmniej 10 biednych i bezdomnych. Jak przychodzili, Matka Teresa dalej pytała mamę: „Kim oni są? To nasza rodzina?”. Jej matka odpowiadała, że to „taka daleka rodzina”. Później przychodzili kolejni. Wiedzieli, że w tym domu otrzymają pomoc.

– Matka Teresa wyjechała ze Skopje w 1928 r.

– Gdy miała 18 lat. Postanowiła wstąpić do zakonu i zostać misjonarką. Nikt nie był w stanie tego zrozumieć. Młoda, bogata dziewczyna z zapewnioną przyszłością, która miała możliwość edukacji na najwyższym poziomie, zostawiła wszystko i wyjechała. Opuściła swoich przyjaciół, z którymi była bardzo związana, a przecież była bardzo towarzyska. Miała poczucie humoru. Pojechała najpierw do Dublina, do klasztoru, żeby nauczyć się języka angielskiego. A potem do Kalkuty. Nikt wówczas nie potrafił tego zrozumieć.

– Pańscy rodzice byli dla Matki Teresy...

Reklama

– Moja mama była jej siostrą cioteczną. Moja babcia i ojciec Matki Teresy to siostra i brat. Ja zawsze mówiłem do niej „ciociu”. To były bardzo bliskie relacje. Wtedy całe życie toczyło się wokół rodziny. Żyło się, mieszkało praktycznie razem. Nie tak jak w obecnych czasach. Nasza rodzina od pokoleń zajmowała się złotnictwem. Proszę spojrzeć na ten dyplom... (p. Alojz wskazuje na dyplom na ścianie). To dyplom mojego wujka Lorenza. Był bratem ciotecznym Matki Teresy. Też był złotnikiem. Nie miał dzieci. Pamiętam, jak kiedyś przyjechała Matka Teresa i z nim rozmawiała. Zapytała: „Nie chciałbyś adoptować dziecka?”. Wujek był zaskoczony. A ona dalej: „Nawet nie jesteś świadomy, jak wiele dzieci potrzebuje pomocy, opieki rodzicielskiej...”. Do dzisiaj pamiętam minę wujka. Stał jak skamieniały.

– I co dalej się stało?

– Nic. Wujek dziecka nie adoptował. Potem odziedziczył dom, w którym mieszkała Matka Teresa z rodzicami, bratem i siostrą. Po śmierci wujka – mam tu przed sobą dokument – ja go odziedziczyłem. Ale jak to w życiu bywa, dom po tragicznym trzęsieniu ziemi w 1963 r. znacjonalizowano, później rozebrano. Znajdował się tu nieopodal, przy głównym placu w centrum Skopje. Do dzisiaj nie odzyskałem tej ziemi, mimo że jestem jej właścicielem!

– O Matce Teresie napisano wiele książek, artykułów. Wiemy, że była dobra, zawierzyła życie Bogu, służyła ludziom potrzebującym. A na co zwraca się za mało uwagi?

– Moja ciocia, Matka Teresa, była świetnym menedżerem. Kiedyś opowiadała, jak radzi sobie z zabezpieczeniem pomieszczeń dla trędowatych, dla chorych. Jak organizuje im żywność. Innym razem – że przybywało sióstr zakonnych i zastanawiała się, jak zapewnić im warunki do życia, jedzenie. Mówiła też o planach rozwijania zakonu, żeby jeszcze bardziej pomagać biednym, zbliżać ludzi do Boga. Potrafiła zarządzać, planować, rozwiązywać problemy. Pieniądze z nagród, w tym z Nagrody Nobla, przeznaczała dla biednych, chorych. Tak samo zrobiła, gdy otrzymała rolls-royce’a – sprzedała go.
Czego jeszcze ludzie nie wiedzą? Tego np., że spała zaledwie 3-3,5 godz.

– Tylko tyle?

Reklama

– Bardzo krótko. Mimo to była niezwykle aktywna. Nieraz zastanawiałem się, skąd miała tyle siły.

– Od Boga.

– Też tak sądzę. Widzi Pan ten krzyż? (p. Alojz wskazuje na krzyż w czerwonym pudełeczku). W mojej rodzinie były dwa takie same krzyże. Jeden Matka Teresa wzięła ze sobą, gdy wyjeżdżała ze Skopje do Dublina, a potem do Kalkuty. Drugi pozostał w mojej rodzinie. Znak łączności nie tylko z Bogiem, ale i z Matką Teresą. Przez wszystkie lata. Właśnie taki krzyż Matka Teresa cały czas miała przy sobie. I z nim umarła.

– Bycie kuzynem Matki Teresy zobowiązuje?

– Chciałbym przynajmniej w części być tak skromny jak ona. Ale to przykład niedościgniony.

– Modli się Pan za wstawiennictwem Matki Teresy?

– W domu mam małą kapliczkę z figurą cioci. Obok dwie lampki. Codziennie wieczorem modlę się za jej wstawiennictwem. Przed snem dotykam obrazu. Pomaga, gdy jest mi najtrudniej.

– 7 maja br. do Skopje przyjeżdża papież Franciszek...

Reklama

– Czekam na niego. Chcę, by przypomniał całemu światu, że Matka Teresa jest ze Skopje i by opowiedział, jaka była.
Papież Franciszek jest bardzo skromny. Do tego bardzo zdolny i zawsze dobrze poinformowany. O wszystkim można z nim porozmawiać. Nawet o piłce nożnej! Zaimponował mi, gdy byłem w 2016 r. w Watykanie na kanonizacji Matki Teresy. Na Placu św. Piotra zobaczyłem grupę studentów. Machali do Papieża, pozdrawiali go, chcieli, żeby do nich podszedł. Ale protokół, ludzie z jego otoczenia zdecydowali, by jechać dalej papamobile. Papież kazał się jednak zatrzymać. Podszedł do nich, przywitał się, porozmawiał. To Papież, który decyduje! Teraz czekam na niego w Skopje. Chcę go spotkać i pozdrowić całym sercem, najserdeczniej jak tylko można.

* * *

Św. Matka Teresa z Kalkuty powiedziała:

Nigdy się nie dowiemy, ile dobra może przynieść zwykły uśmiech. Mówimy, że nasz Bóg jest dobry, łagodny i wyrozumiały. Czy jesteśmy tego dowodem? Czy ludzie cierpiący mogą w nas dostrzec tę dobroć, wybaczenie i zrozumienie? Oby nikt, kto przychodzi do ciebie, nie odszedł, nie stając się lepszym i szczęśliwszym. Wszyscy powinni dostrzegać dobroć na twej twarzy, w twych oczach, w twym uśmiechu.

Jesteśmy sługami biednych. Pracujemy dla nich całym sercem i z całkowitą bezinteresownością. W życiu świeckim ludzie otrzymują zapłatę za swoją pracę. My otrzymujemy zapłatę od Boga. Jesteśmy związane ślubami miłości i służby dla biednych, żyjemy tak, jak żyją biedni.

2019-05-08 08:12

Oceń: +68 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Oddzielanie prawdy od fałszu

[ TEMATY ]

rozmowa

dziennikarstwo

Magdalena Ogórek

Archiwum prywatne/ Magdalena Ogórek

Obowiązkiem dziennikarza jest oddzielenie prawdy od fałszu, teorii ewidentnie spiskowych od tych prawdziwych.

Lubię i chcę dociekać przyczyn i skutków ludzkich zachowań oraz decyzji. Jako dziennikarka, cenię sobie również burzliwą dyskusję. Każdy z tych elementów chcę wprowadzać do prowadzonych przeze mnie programów – mówi prezenterka telewizyjna, historyk, autorka książek Magdalena Ogórek w rozmowie z tygodnikiem Niedziela. Widzowie telewizji wPolsce24 zobaczą M. Ogórek już w poniedziałek 10 marca o godz. 20.20 w nowym programie „Teoria Spiskowa?” realizowanym z udziałem publiczności.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: papieskie kondolencje po zawaleniu dachu dyskoteki na Dominikanie

2025-04-10 11:11

[ TEMATY ]

Watykan

kondolencje

papież Franciszek

Dominikana

PAP/EPA

Rozpacz krewnych zmarłych w katastrofie na Dominikanie

Rozpacz krewnych zmarłych w katastrofie na Dominikanie

O modlitwie Ojca Świętego w intencji ofiar zawalenia się dachu dyskoteki w stolicy Dominikany, Santo Domingo zapewnił w imieniu papieża sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, kardynał Pietro Parolin. Przesłał on w imieniu papieża telegram kondolencyjny na ręce arcybiskupa Santo Domingo Francisco Ozorii Acosty.

Najbliższy współpracownik Ojca Świętego zapewnił, iż papież głęboko zasmucony wiadomością o tragicznej katastrofie, która spowodowała liczne ofiary i obrażenia, modli się o wieczny odpoczynek dla zmarłych. Składa też szczere kondolencje krewnym zmarłych i życzy szybkiego powrotu do zdrowia rannym. W wyniku zawalenia się dachu klubu nocnego w Santo Domingo we wtorek wieczorem zginęło łącznie 98 osób.
CZYTAJ DALEJ

Chełm. Krzyż symbolem zwycięstwa

2025-04-11 05:50

Tadeusz Boniecki

Już po raz 10. Chełmianie uczestniczyli w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej. Tradycyjnie trasa wiodła do Skierbieszowa. Inicjatorem tego niezwykłego nabożeństwa jest Dariusz Krawczyński ze Wspólnoty Chrystusa Zmartwychwstałego Galilea. Tym razem z ukrzyżowanym Chrystusem przez ciemności nocy szło kilkadziesiąt osób. Nie brakowało ludzi młodych oraz całych rodzin.

Przygotowania Chełmskiej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej w całości podjęli się członkowie Wspólnoty Chrystusa Zmartwychwstałego Galilea. Wytyczona dziesięć lat temu trasa wiodła i tym razem malowniczymi wąwozami, poprzez leśne i polne drogi; liczyła 44 kilometry. Pątnicy z Chrystusem pokonali taką odległość pomiędzy Chełmem a Skierbieszowem w zaledwie kilka godzin. A chętnych do wyruszenia pieszo na rozważanie w ciemnościach nocy Męki Pana Jezusa, nie zabrakło. Cieszy fakt, że znaczą część tej duchowej wędrówki z krzyżem Pana Jezusa stanowili ludzie młodzi, którzy w ten sposób chcieli przeżyć czas przygotowania do Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Wszyscy zgłaszali się nieco wcześniej, wypełniając specjalny formularz na stronie jednego z portali społecznościowych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję