Reklama

Wiadomości

Sen wariata?

Niedziela Ogólnopolska 20/2018, str. 26

[ TEMATY ]

felieton

Archiwum prywatne

Archiwum prywatne

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tym razem będzie mało realistycznie. Zaczęło się bowiem od snu (i pewnie na nim też się skończy)... a potem przyszły pierwsze przemyślenia. Wszystko to jednak oderwane od dzisiejszego kontekstu... a może nie...

Ocenicie sami. Najpierw uwaga natury politologicznej: im bardziej Prawo i Sprawiedliwość poszukuje wyborców w tzw. centrum, tym większa rośnie niezapełniona luka wśród patriotycznie nastrojonych Polaków. Wygląda to jak słynny dylemat Puchatka z „Chatki Puchatka” Alana Milne’a. Pamiętacie? „Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było”... Rośnie zatem liczba wyborców, którzy nie bardzo wiedzą, na kogo mają oddać swoje głosy, bowiem im bardziej chcą je oddać na PiS, tym bardziej PiS staje się im obcy. Aleksander Łukaszenka, wizytując kiedyś kołchoz, zauważył, że poza pokazowymi zagonami, nieco dalej, zamiast zboża pleniły się bezczelnie chwasty. Przygryzł wąsa i sentencjonalnie szepnął: – No cóż! Życie nie znosi próżni... No właśnie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

A teraz o samym śnie: wyjawiła mi się w tym śnie sceneria jasnogórskiego klasztoru. Trwała Msza św. i abp Marek Jędraszewski głosił: – Nie jesteśmy skazani na obronę katolicyzmu, my mamy misję jego odrodzenia. To ciężka misja, wymagająca często zaparcia się samych siebie, męstwa i odwagi. Podniósł w górę kropidło i pobłogosławił rosłe szeregi „różańcowych plutonów”, odzianych w odświętne szaty, Rycerzy Jana Pawła II i stojący za nimi czerstwy lud o rozmodlonych twarzach. Obok stali o. Tadeusz Rydzyk i kilku innych znanych kapłanów i kaznodziei. To była jakaś niezwykła okazja, ale ja na początku nie zorientowałem się, o co chodzi. Dopiero po chwili zrozumiałem, że z Jasnej Góry właśnie wychodzi wielka pielgrzymka, która ma dojść do miejsca, gdzie odszedł z tego świata apostoł Jakub – do Santiago de Compostela. Szli bulwarami Częstochowy. Twardzi, postawni, a w ślad za nimi ruszały rzesze zwykłych ludzi. Prowadzili ich niosący olbrzymie krzyże księża. Ktoś krzyknął: – To już nie pielgrzymka, to prawdziwa krucjata wyzwolenia Europy.

Szli tysiące kilometrów, upadali ze zmęczenia, wykruszali się po drodze, ale ich szeregi zasilali nowi ludzie. Ruszali z nimi Niemcy, Francuzi, Belgowie, Holendrzy, Czesi, Słowacy – mnóstwo różnych grup i nacji, wśród których wyróżniali się dumnie kroczący Wandejczycy. Szaty i sutanny wypłowiały im od słońca. Po drodze usiłowały ich rozpędzić różne policje, stawali im naprzeciw muzułmańscy migranci. Nic jednak nie mogło ich zatrzymać, bo oni szli w imię Jezusa Chrystusa...

Obudziłem się rozgorączkowany i zlany potem. Zacząłem myśleć nad tym, co zobaczyłem. Oni nie szli w imię żadnej politycznej doktryny, nie mieli żadnych aktualnych postulatów społecznych, szli jedynie po to, aby za sobą zostawiać ziemię wydartą szatanowi. Uniosła mnie ta wizja i popędziłem opowiadać o niej swoim sceptycznym znajomym. Oni jednak wcale nie wydziwiali, tylko kolejno popadali w zadumę.

– Wiesz, było co najmniej siedem oficjalnych krucjat, z tym że ostatnia pod koniec XIII wieku, i wiele to one nie zwojowały – zasępił się Kajtek filozof. W moim śnie pochód toczył się jak śniegowa kula. Zrazu cichy i niezauważony, ale potem otoczony coraz większym szumem mediów, wyszydzany i zwalczany stawał się coraz bardziej potężny, znaczący.

Reklama

Wszyscy powtarzali, że wyszedł z Polski, jedynego tak Maryjnego i wiernego Bogu kraju na kontynencie. Obraz Pani Jasnogórskiej, obraz Chrystusa Miłosiernego z Łagiewnik... te wizerunki niesione były na przedzie.

– Jakie to oczywiste i proste – chrząknął Marcin, niedowiarek z natury.

– Takie wizje mają moc – emocjonował się Grzegorz, znany i wzięty malarz, jak przystało na szczerego artystę, zawsze bez pieniędzy.

Opowiedziałem znajomym mój sen i od tej pory nie chce mi on zniknąć z pamięci. Co więcej, zacząłem się nad nim na serio zastanawiać. Wyobraźcie sobie bowiem, że do takiej krucjaty rzeczywiście dochodzi i biorą w niej udział najtwardsi w Polsce wojownicy Pana Jezusa. Wielu – z różnych przyczyn – wykruszy się po drodze, ale przecież jakaś najtwardsza kompania dojdzie – nic ich nie zmoże ani nie przestraszy. Tak powstanie legion najtwardszych, których nic nie jest w stanie zmóc, zepchnąć z raz obranej drogi. Na nich będą spoglądać ludzie z całej Europy, te wszystkie grupy, które dołączyły się po drodze.

Reklama

Sarkacie, że to zbyt wielka egzaltacja, patos bez realnego podszycia... ale czy nie znudziła się wam już ta nadwiślańska realpolityka, te ciągle i bez wstydu powtarzane frazesy? A tu, po takim marszu – krucjacie, wielu mówi coraz głośniej, że prawda pochodzi właśnie z Polski. Oczywiście, cała „liberalna” Europa pomstuje, gazety zapluwają się od piany i jadu, ale ludzie wiedzą swoje, pocztą pantoflową kolportowane są wystąpienia najtwardszych uczestników krucjaty. Różne europejskie Geremki robią dobrą minę do złej gry i udają, że nic się nie stało, ale przecież drożdże poszły w ciasto, ze wszystkich stron słychać ferment, zasiany przez polskich rycerzy ducha.

Całkiem na zimno spoglądam na ten mój sen i tuszę, że gdyby się on rzeczywiście wydarzył, byłby nie lada przełomem. Przecież tacy mocarze krucjaty nie potrafiliby już wrócić do normalnego obgryzania skórek z chleba, łaknęliby czynu i spektakularnej przemiany.

Czy w Polsce byliby inaczej postrzegani niż wprzódy? Ci ludzie, w sposób naturalny, staliby się istotni nie tylko dla polskiego życia społecznego, ale ich koncepcje byłyby ważne dla Europy. Jako pierwsi rozerwali bowiem sztampę, gorset tradycyjnej polityki i wpuścili do niej coś metafizycznego, coś, co wymyka się wszelkim rozgrywkom partyjnym i strategiom planowanym przez spin doktorów.

Reklama

Wiem, że to dość niebezpieczna wizja, może bowiem narobić hałasu, który sprawi, że długo nie uśniemy. Ale czy warto jeszcze sycić się tym względnym spokojem na kontynencie? Przecież od dawna nad tę ziemię nadciągają złowieszcze pomruki. Jeszcze bogaci Europejczycy kupują sobie spokój i bezpieczeństwo, ale jak długo można żyć jako zakładnik? Dziś Europa jest zbyt bogatą wioską, aby mogli ją pozostawić w spokoju nadciągający ze wszystkich stron barbarzyńcy. Europę ocalić może jedynie renesans wiary w Jezusa Chrystusa. Nic nie poruszy tłumów, nie wzmoże oporu, jak tylko pojawienie się prawdziwych idei i ludzi, którzy chcą o nie walczyć. Ludzie ruszają na pielgrzymkę – krucjatę, mimo iż wiedzą, że po drodze spotka ich prawdziwa próba, że zostaną poddani chłoście drwiny, szyderstwom, że zmobilizują przeciw nim policyjne regimenty, wiedzą też jednak, że tak naprawdę nic nie jest w stanie ich zatrzymać. Ryzykują wszystkim, cierpią po drodze, ale gdy dochodzą do celu, stają się prawdziwymi gigantami. Oczywiście, zdaję sobie w pełni sprawę z tego, że snuję teraz bardzo niebezpieczne i wywrotowe rozważania, ale powiedzcie mi: Czy nasze życie musi być tak nudne, ułożone i zanurzone w śmierdzącym błocie kompromisu, zgody za wszelką cenę?

Pewnego dnia zrozumiałem, że ten sen może stać się rzeczywistością, i nie mówię tu o żadnej alegorii czy metaforze. Pewnego dnia naprawdę może z Polski wyruszyć krucjata obrony Europy. Czy nie lepiej bowiem iść naprzeciw zagrożeniu niż biernie czekać, aż niewidzialny potwór Pana Cogito zmieni tu wszystko nie do poznania?

Oczekiwaniem narażamy się na to, że gdy pewnego dnia wstaniemy z łóżka, ujrzymy świat, w którym jesteśmy obcy i do którego żadną miarą już nie pasujemy.

Czy nie lepiej zatem wyruszyć?!

2018-05-16 11:23

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wiara jak niedzielne ubranie...

Niedziela Ogólnopolska 48/2021, str. 3

[ TEMATY ]

felieton

Ks. Jarosław Grabowski

Karol Porwich/Niedziela

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Dla wielu religia jest jedynie piękną otoczką życia, ale nie jest już centralną siłą, która przenika całe życie.

Dzień beatyfikacji ks. Jana Machy był dla mnie wyjątkowy z wielu względów. Pomimo podniosłej atmosfery uroczystości, odbywającej się w monumentalnych murach katowickiej archikatedry, mimo ogromnego skupienia rzeszy uczestników Liturgii – czułem wyraźnie jakąś szczególną śląską familijność, szczerą dumę z nowego błogosławionego. Odniosłem wrażenie, że ten odważny i niezłomny, zaledwie 28-letni ksiądz, którego Niemcy bestialsko zamordowali w 1942 r., to ich, Ślązaków, farorzyczek z Chorzowa. Gdy przeglądałem przed Mszą św. książeczkę przygotowaną na uroczystość beatyfikacji, na jej ostatniej stronie przeczytałem jedno z kazań ks. Machy z 1940 r. Oto jego fragment: „Dlaczego tak wielu ludzi gorszy się dziś chrześcijaństwem i Kościołem? A może jest tak, że Bóg pozwala dzisiaj, aby tak potężna burza szalała wokół drzewa, jakim jest Kościół, aby spróchniałe gałęzie odpadły, a drzewo po prostu głębiej zapuściło swoje korzenie w ziemię?”. I dalej: „Nasze chrześcijaństwo zbyt często i za bardzo staje się bezmyślnym przyzwyczajeniem. Odmawiamy być może nasze codzienne modlitwy, dość często w ciągu roku przystępujemy też do sakramentów świętych, ale to stało się dla nas takim przyzwyczajeniem, że spowiedź i Komunia Święta nie zostawiają wręcz żadnych śladów w naszym życiu. Jednym słowem, nasze chrześcijaństwo ma jeszcze wprawdzie wiele form duchowości, ale pozostało w nim już niewiele duszy i treści. Brakuje mu wnętrza i głębi. Chrześcijaństwo z przyzwyczajenia...”. Pomyślałem: przecież to kazanie – wygłoszone 81 lat temu – pasuje jak ulał do rzeczywistości naszych czasów! A to dowodzi, że niczego się nie nauczyliśmy albo że zbyt łatwo zapominamy, o co chodzi w byciu chrześcijaninem. Nasza wiara wymaga przecież nie tylko samego przestrzegania Bożych przykazań, ale także działania, a więc podjęcia odważnych kroków w postawie zaufania do Boga. Wiara nie polega bowiem na staniu w miejscu, w obawie przed jakimś zaangażowaniem, ale na podjęciu wysiłku, bo wiara jest odwagą wśród przeciwieństw.
CZYTAJ DALEJ

Naród miał przed sobą samego Jezusa i nie był gotów Go słuchać i iść za Nim

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Mt 17, 10-13.

Sobota, 13 grudnia. Wspomnienie św. Łucji, dziewicy i męczennicy.
CZYTAJ DALEJ

Kalendarz Adwentowy: Ogień Eliasza, światło Jana

2025-12-12 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Bożena Sztajner/Niedziela

• Syr 48, 1-4. 9-11 • Mt 17, 10-13
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję