Hierarcha interpretując odczytany fragment Ewangelii o uzdrowieniu teściowej Szymona zauważył, że aby dokonać cudu Jezus wszedł do domu, w którym kobieta mieszkała, zbliżył się do niej i ujął za rękę. – Człowiekowi nie pomożemy na odległość, jedynie go krytykując i potępiając – mówił abp Kupny, tłumacząc, że udzielenie pomocy drugiemu jest możliwe wtedy, gdy ludzie zbliżą się do siebie, poznają swoje problemy i spróbują zrozumieć się nawzajem. – Dziś niestety, nawet w rodzinach wielu żyje daleko od siebie. Mijają się i czasem narzekają na swoich najbliższych. Chcieliby ich uzdrowić, pomóc im, ale boją się zbliżyć. Boją się wyciągnąć rękę – zaznaczył metropolita wrocławski
Podkreślił przy tym, że zanim Jezus odwiedził dom Szymona był w synagodze. – Można powiedzieć, że zmieniło się miejsce akcji: z budynku, który był uważany za kultyczny Jezus wszedł tam, gdzie toczy się codzienne życie krewnych Piotra – mówił arcybiskup, tłumacząc, że w ten sposób prosty dom stał się miejscem znaków, katechezy, uwielbienia Boga i służenia Jezusowi. – To wpisuje się w żydowski zwyczaj świętowania. Ważne wydarzenia Izraelici przeżywali w świątyni i w domu. W najważniejsze święta udawali się do świątyni lub synagogi, ale po to, by później świętować w swoich domach. W domu był ciąg dalszy tego, co zapoczątkowali w miejscu świętym – zaznaczył metropolita, zachęcając zebranych, by obecność w świątyni czyniła ich bardziej podobnymi do Jezusa i by uwielbienie Boga nie kończyło się zaraz po opuszczeniu kościoła.
Pomóż w rozwoju naszego portalu