Reklama

Wiara

Spragnieni radości

Niedziela Ogólnopolska 30/2017, str. 49

[ TEMATY ]

wiara

minice73/fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jezus pragnie, żeby Jego radość była w nas i żeby była pełna. Każdy człowiek tego pragnie. Czas wakacji sprzyja odczuwaniu tęsknoty za szczęściem. Nasz głód radości jest tak wielki, że nie musimy cierpieć, by życie stało się ciężarem. Wystarczy, że nie czujemy się szczęśliwi.

Kto oddala nas od szczęścia?

Przynajmniej w jednej sprawie wszyscy ludzie zgadzają się z Bogiem: chcemy – podobnie jak On tego chce – wybierać błogosławieństwo i życie, a nie przekleństwo i śmierć. Mimo to żaden człowiek nie jest w pełni szczęśliwy. Wielu ludzi przeżywa głęboki smutek. Są i tacy, którym nie chce się już żyć. Kto przeszkadza nam w byciu szczęśliwymi? Czynią to przede wszystkim ci, którzy sami są nieszczęśliwi. Niektórzy z całą premedytacją dążą do tego, by wciągnąć nas w nieszczęście, gdyż nieznośne jest dla nich bycie nieszczęśliwymi w pojedynkę. Tacy ludzie są mistrzami wyrachowania i przewrotności. Ukazują zło pod pozorem dobra. Obiecują to, co w rzeczywistości odbierają: wolność, miłość i radość.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jest też druga grupa ludzi nieszczęśliwych. To ci, którzy mają dobrą wolę. Oni szczerze myślą, że swoją postawą chronią nas przed utratą szczęścia. W rzeczywistości ich zachowania ranią nas, a ich rady czy żądania oddalają nas od radości. Przykładem jest „nowoczesny” rodzic, który myśli, że kocha dziecko wtedy, gdy od niego niczego nie wymaga czy gdy akceptuje wszystkie jego cechy i zachowania. W drugą skrajność popada rodzic, który wmawia dziecku, że ono nie poradzi sobie z życiem i że może być szczęśliwe tylko na tyle, na ile ślepo będzie wypełniać polecenia matki czy ojca. Paradoksalnie trudniej jest bronić się przed kimś, kto odbiera nam radość, bo jest niedojrzały, niż przed tymi, którzy celowo nam szkodzą. Osoby nieszczęśliwe i naiwne szantażują nas twierdzeniem, że cierpią z naszej winy, gdyż nie chcemy wypełniać poleceń, które w ich przekonaniu są dla nas dobre i prowadzą nas do szczęścia.

Reklama

Zagrożeni własną słabością

Biblia ukazuje fakt, że człowiek potrafi sam sobie odbierać radość, mimo że tego nie chce. Przykładem jest syn marnotrawny z przypowieści Jezusa (por. Łk 15, 11-32). Pod jego domem nie było dilerów narkotyków. Nie oglądał on stron internetowych epatujących agresją czy wyuzdaniem. Nie krzywdził go nikt z bliskich. Przeciwnie – miał ojca, który go kochał i solidnie wychowywał. Ów młody człowiek sam siebie drastycznie skrzywdził, gdyż wmówił sobie, że będzie szczęśliwy bez miłości, bez małżeństwa i rodziny, bez wysiłku i pracy nad własnym charakterem. Chciał żyć na zasadzie: najpierw łatwo zdobyte pieniądze, a później to już tylko wino, kobiety i śpiew. Pomylił to, co dobre, z tym, co przyjemne. Obietnica tak łatwo osiągniętego szczęścia to największa pułapka, jaką człowiek może zastawić na samego siebie. Raczej nikt nie oddala się od szczęścia w sposób świadomie zamierzony. Radość tracimy wtedy, gdy szukamy szczęścia tam, gdzie nie można go znaleźć.

Jezus drogą do radości

To nie przypadek, że nieczęsto spotykamy ludzi, którzy promieniują radością i pogodą ducha. To ci, którzy odkryli, że drogą do szczęścia jest Jezus. On jedyny uczy nas bycia szczęśliwymi nawet w twardej rzeczywistości. Warunkami radości są nawrócenie i trwanie w tej miłości, jaką Jezus pierwszy nas pokochał. To jedyna miłość prawdziwa, a nic innego niż taka miłość nie prowadzi do radości. Wśród ludzi biednych, starszych, schorowanych czy wyczerpanych zmęczeniem spotykamy takich, którzy są radośni, podczas gdy wielu młodych, pięknych, utalentowanych i bogatych popada w bolesne uzależnienia czy ulega rozpaczy. Ci pierwsi kochają, a ci drudzy kochać nie chcą lub nie potrafią. Własną mocą jesteśmy w stanie zapewnić sobie wykształcenie czy emeryturę, ale nie radość. Im bardziej ktoś skupia się na dążeniu do radości, tym bardziej się od niej oddala, gdyż tym bardziej koncentruje się na sobie i swoich potrzebach, zamiast na tym, by kochać Boga nade wszystko, a bliźnich tak jak siebie samego.

Reklama

Radość to stan ducha

Radość to nie kwestia miłego samopoczucia psychicznego czy dobrego zdrowia fizycznego. Szczęśliwy może być tylko człowiek, który wypływa na głębię ducha. Radośni są tylko ludzie dojrzali duchowo, którzy potrafią kierować się miłością i odpowiedzialnością, stając się mądrym i ofiarnym darem dla bliźnich. Miejscem doświadczania największej radości jest kontakt z tymi, z którymi łączy nas najsilniejsza miłość. To dlatego szczególnie szczęśliwi czujemy się wtedy, gdy przyjmujemy miłość od Boga i gdy z Jego miłością odnosimy się do samych siebie i bliźnich. Miłość, której uczy Jezus, to nie uczucie, zakochanie, tolerancja, akceptacja, „wolny związek” czy naiwność. To szczyt mądrości, a nie tylko szczyt dobroci. To miłość bezwarunkowa, wierna i nieodwołalna, a jednocześnie roztropna i czasem z konieczności twarda. Ludzi, którzy kochają taką właśnie miłością, Bóg zaskakuje radością, jakiej się nie spodziewali.

* * *

Ks. dr Marek Dziewiecki
Duszpasterz rodzin i popularny rekolekcjonista, psycholog, terapeuta uzależnień

2017-07-19 10:19

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wierzę w Trójjedynego Boga

Bóg, w którego wierzą chrześcijanie,
to wiekuista, niestworzona, transcendentna
(czyli spoza układów bytów materialnych)
trójosobowa Praprzyczyna istnienia
wszystkich bytów.
Istota inteligentna, samoświadoma,
rozumna oraz suwerenna,
niezależna od praw rządzących materią
i wolna w swych wyborach i decyzjach
od woli innych.

CZYTAJ DALEJ

Wy jesteście przyjaciółmi moimi

2024-04-26 13:42

Niedziela Ogólnopolska 18/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

o. Waldemar Pastusiak

Adobe Stock

Trwamy wciąż w radości paschalnej powoli zbliżając się do uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Chcemy otworzyć nasze serca na Jego działanie. Zarówno teksty z Dziejów Apostolskich, jak i cuda czynione przez posługę Apostołów budują nas świadectwem pierwszych chrześcijan. W pochylaniu się nad tajemnicą wiary ważnym, a właściwie najważniejszym wyznacznikiem naszej relacji z Bogiem jest nic innego jak tylko miłość. Ona nadaje żywotność i autentyczność naszej wierze. O niej także przypominają dzisiejsze czytania. Miłość nie tylko odnosi się do naszej relacji z Bogiem, ale promieniuje także na drugiego człowieka. Wśród wielu czynników, którymi próbujemy „mierzyć” czyjąś wiarę, czy chrześcijaństwo, miłość pozostaje jedynym „wskaźnikiem”. Brak miłości do drugiego człowieka oznacza brak znajomości przez nas Boga. Trudne to nasze chrześcijaństwo, kiedy musimy kochać bliźniego swego. „Musimy” determinuje nas tak długo, jak długo pozostajemy w niedojrzałej miłości do Boga. Może pamiętamy słowa wypowiedziane przez kard. Stefana Wyszyńskiego o komunistach: „Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził”. To nic innego jak niezwykła relacja z Bogiem, która pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na drugiego człowieka. W miłości, zarówno tej ludzkiej, jak i tej Bożej, obowiązują zasady; tymi danymi od Boga są, oczywiście, przykazania. Pytanie: czy kochasz Boga?, jest takim samym pytaniem jak to: czy przestrzegasz Bożych przykazań? Jeśli je zachowujesz – trwasz w miłości Boga. W parze z miłością „idzie” radość. Radość, która promieniuje z naszej twarzy, wyraża obecność Boga. Kiedy spotykamy człowieka radosnego, mamy nadzieję, że jego wnętrze jest pełne życzliwości i dobroci. I gdy zapytalibyśmy go, czy radość, uśmiech i miłość to jest chrześcijaństwo, to w odpowiedzi usłyszelibyśmy: tak. Pełna życzliwości miłość w codziennej relacji z ludźmi jest uobecnianiem samego Boga. Ostatecznym dopełnieniem Dekalogu jest nasza wzajemna miłość. Wiemy o tym, bo kiedy przygotowywaliśmy się do I Komunii św., uczyliśmy się przykazania miłości. Może nawet katecheta powiedział, że choćbyśmy o wszystkim zapomnieli, zawsze ma pozostać miłość – ta do Boga i ta do drugiego człowieka. Przypomniał o tym również św. Paweł Apostoł w Liście do Koryntian: „Trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość, z nich zaś największa jest miłość”(por. 13, 13).

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: miłość owocna i radosna dzięki wzajemności

2024-05-04 17:05

Archiwum ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Najważniejszym przykazaniem jest miłość, ale bez wzajemności miłość nigdy nie będzie ani owocna, ani radosna - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej 5 maja.

Ks. Węgrzyniak wskazuje na „wzajemność" jako słowo klucz do zrozumienia Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej. Podkreśla, że wydaje się ono ważniejsze niż „miłość" dla właściwego zrozumienia fragmentu Ewangelii św. Jana z tej niedzieli. „W piekle ludzie również są kochani przez Pana Boga, ale jeżeli cierpią, to dlatego, że tej miłości nie odwzajemniają” - zaznacza biblista.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję