Włoskiej aktorce Claudii Koll sławę przyniósł film o posmaku erotycznym zatytułowany „Cosi fan tutte”. Dziś gwiazda ekranu żałuje, że przyjęła w nim rolę. Gdy została aktorką, skłócona z rodzicami opuściła nie tylko rodzinny dom, ale i Kościół. Zapragnęła wolności – jak mówiła. Szukając jej na wszelkie możliwe sposoby, dosięgła niemal dna depresji. Aby się ratować, sięgnęła po medytację buddyjską, która miała jej pomóc zerwać z przeszłością. Pewnego razu, medytując, Claudia Koll zaczęła odczuwać wielki ból psychiczny i duchowy związany z dziwną obecnością jakiejś istoty działającej wewnątrz niej. Jej obecność była niewyobrażalnie silna. Istota ta – o której aktorka dziś wprost mówi jako o złej mocy – broniła się przed opuszczeniem jej wnętrza. Wtedy Claudia zaczęła się modlić słowami Modlitwy Pańskiej. Chwyciła także za krzyż, który mocno ścisnęła i przytuliła do siebie. Opatrznościowo krzyż dostała w prezencie od swojego przyjaciela kilka dni wcześniej. Gdy tylko przylgnęła do krzyża, doznała wielkiego pokoju w duszy i odczuła prawdziwe ukojenie.
Claudia Koll w namacalny sposób doświadczyła tego, co Jezus w metaforyczny sposób mówił o szatanie: „Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości” (J 10, 10). Dziś włoska aktorka jest misjonarką, a zarazem przewodniczącą założonego przez siebie stowarzyszenia „Dzieła Ojca”, zajmującego się niesieniem pomocy najuboższym dzieciom Afryki. I co najważniejsze – doświadcza życia w obfitości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu