Reklama

Afryka

Kiedy stajesz się jednym z...

O powołaniu misyjnym i specyfice Kościoła południowoamerykańskiego z o. Dariuszem Pabisiem CSsR, redemptorystą, rozmawia Anna Przewoźnik

Niedziela Ogólnopolska 2/2017, str. 26-27

[ TEMATY ]

misje

Archiwum o. Dariusza Pabisia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bez wątpienia na każde ludzkie powołanie mają wpływ konkretne osoby, które spotkaliśmy na naszej drodze życia. Ja jednak chciałbym wspomnieć nie tyle kogoś konkretnego, ile świątynię, która miała swój szczególny udział w wyborze mojej życiowej drogi, a przede wszystkim w procesie odkrywania Boga.

Reklama

Pochodzę z Gliwic. Chrzest, I Komunia, bierzmowanie, katecheza, moja posługa ministrancka, grupa oazowa – całe moje życie religijne jako dziecka i młodzieńca toczyło się w kościele Redemptorystów pw. Świętego Krzyża. Świątynia ta ma dla mnie wielkie znaczenie. Cisza i półmrok, które towarzyszyły mi, kiedy wstępowałem tu na modlitwę, albo gdy, będąc ministrantem, czekałem na nabożeństwa, były czymś wyjątkowym. Jako dziecko fascynowało mnie malutkie okienko, które znajduje się nad amboną. Często widziałem, jak się otwierało i spoglądał z niego na kościół jakiś zakonnik. Po chwili postać znikała i okienko się zamykało, a ja zostawałem z pytaniem o ten inny wymiar życia. Było to dla mnie spojrzenie z „innego świata”, świata, który zdawał się mnie przywoływać. Ten sam wymiar miało dla mnie wielkie okno nad prezbiterium, w którym często widziałem zapalone światło. Jak dowiedziałem się później, była to klasztorna kaplica. Mam tyle wspomnień z tego jednego kościoła, że aż trudno je wszystkie zebrać. Pamiętam starszych ojców, którzy w tej ciszy i półmroku oczekiwali na penitentów w konfesjonałach pod chórem. Zawsze można było bez pośpiechu się wyspowiadać i porozmawiać z kapłanem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czy świątynia może przemawiać do serca i wzywać do nawrócenia? Zdecydowanie tak. Dzisiaj mam już pewność, że pierwszą ewangelizację i intymny dialog na temat sensu mojego życia Bóg prowadził ze mną za pośrednictwem murów i atmosfery parafialnego kościoła. Dlatego zawsze z wielką radością powracam do tego miejsca w Gliwicach. Jest to powrót do źródeł. W tym kościele Pan Bóg pozwolił mi znaleźć to, co najważniejsze w życiu.

O. Dariusz Pabiś CSsR Obecnie katecheta i kapelan w szpitalu w Warszawie

* * *

ANNA PRZEWOŹNIK: – Czy powołanie misyjne to powołanie w powołaniu?

O. DARIUSZ PABIŚ CSSR: – Myślę, że tak. Podstawowym powołaniem jest powołanie do życia zakonnego, kapłańskiego, i w ramach tego powołania odkrywa się wezwanie do posługi misyjnej poza swoim krajem. Nie musi to być Ameryka Południowa czy Afryka. Ogromne potrzeby pracy misyjnej są również w Europie, np. w Republice Czeskiej, która niedawno została ogłoszona krajem misyjnym. O powołaniu misyjnym myślałem już w Polsce, będąc klerykiem. Pamiętam, kiedy byłem na pierwszym roku teologii, przyjechał do nas przełożony z Argentyny i mówił wiele o pracy misyjnej w tym kraju. Zgłosiłem się wtedy do swojego przełożonego z propozycją wyjazdu na misje. Powiedział mi: „Dobrze, jak będzie coś konkretnego, będziesz pierwszy”.

– I w 2002 r. pojawiła się propozycja wyjazdu do Ameryki Południowej...

Reklama

– Tak, dopiero po 4 latach mojego kapłaństwa pojawiła się możliwość pracy misyjnej w Argentynie. Byłem w Ameryce Południowej 10 lat. Po pierwszych 6 latach pracy miałem 3-letnią przerwę na Amerykę Północną. Pracowałem wtedy dla imigrantów meksykańskich w parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Cicero w Chicago. W 2008 r. powróciłem do Argentyny. Na początku pracowałem w Misiones, jednej z 23 prowincji Argentyny, która graniczy z Brazylią i Paragwajem. Posługiwałem tam w sumie 3 lata. Następnie 2 lata – w prowincji Beunos Aires w mieście Quilmes i kolejne 2 lata – w La Plata, stolicy prowincji Buenos Aires. Blisko 3 lata spędziłem w Patagonii Argentyńskiej, w Lago Puelo.

– Wspominając swój pobyt w Stanach, mówił Ojciec, że Chicago to zupełnie inna misja i że tęsknił tam za Argentyną. Dlaczego?

– Każda praca ma swoją specyfikę. Parafia w Cicero ma latynoskie klimaty (ok. 90 proc. parafian to emigranci z Meksyku). Jest to duszpasterstwo piękne, wdzięczne i niezwykle ważne. W emigrantach z Meksyku namacalnie odczuwaliśmy, kim jest człowiek ubogi i opuszczony w znaczeniu naszego redemptorystowskiego charyzmatu: dramaty rozdzielonych rodzin, strach przed deportacją, konieczność utrzymania rodziny i wykształcenia dzieci, przestępczość niszcząca życie młodych ludzi. Problemy niespotykane chyba nigdzie indziej na tak wielką skalę. To, co mnie jednak „ściągnęło” na nowo do Ameryki Południowej, to pewna specyficzna i wyczuwalna tylko tutaj naturalność w sposobie życia i wyrażania tego, co zasadnicze. Nawet śmierć jest czymś zaskakująco zwykłym. Dzieje się tak wtedy, kiedy ludziom jest obce odgrywanie ról narzuconych przez środowiska, które określają się jako cywilizowane. Ameryka Południowa zaczyna nabierać prawdziwych smaków – tych słodkich i gorzkich – kiedy porzucasz rolę turysty, a stajesz się jednym z...

– Czy zgodzi się Ojciec ze stwierdzeniem, że na misjach Pan Bóg pozwala misjonarzom zobaczyć samych siebie z nieco innej strony?

Reklama

– Myślę, że każdy misjonarz musi się odzierać ze swoich przyzwyczajeń, lęków. To, co w Polsce wydaje się oczywiste, na misjach wcale takie nie jest. Na początku pracy duszpasterskiej pojawia się chęć, by głosić Ewangelię na sposób polski. Tu zadajemy sobie pytanie: co to znaczy? Uświadamiamy sobie, że często mylimy tradycję z Ewangelią. Na misjach dane środowisko wymaga zastanowienia się, co tak naprawdę należy do sedna Ewangelii, a co jest tylko pewnym kontekstem kulturowym.

– Patagonia Argentyńska jest dwa razy większa od Polski. Charakteryzuje się pięknymi terenami, położona jest w południowej Argentynie.

– Argentyna jest kilka razy większa od Polski. Trzeba pamiętać, że tylko prowincja Buenos Aires jest niewiele mniejsza od całego naszego kraju. Samo terytorium prałatury Esquel w prowincji Chubut, w której pracują misjonarze, to 1/3 Polski. Z Lago Puelo do Buenos Aires jest 1800 km. Jeszcze kilka lat temu Benedykt XVI poprosił redemptorystów, aby objęli misję na terytorium Patagonii Argentyńskiej. Polscy redemptoryści z prowincji warszawskiej, jak również polscy i argentyńscy redemptoryści z wiceprowincji Resistencia podjęli się tej misji. Od 2007 r. istnieje możliwość stałego życia wiarą. Wcześniej przyjeżdżali tutaj misjonarze, ale na krótko, głosili słowo Boże i wyjeżdżali.

– Jak kościół i parafia są tam przyjmowane?

Reklama

– Mieszkańcy dopiero oswajają się z tymi stałymi strukturami Kościoła. W Lago Puelo była wcześniej kaplica, w której Msza św. była odprawiana sporadycznie. Obecnie jest to parafia pw. Matki Bożej Fatimskiej i toczy się w niej normalne życie parafialne. Pracowałem z długoletnim misjonarzem o. Józefem Baraniakiem. Na przestrzeni tych lat obserwowałem, jak ludzie zaczynają przyzwyczajać się do stałej obecności księdza, do tego, że w niedzielę i w dzień powszedni mogą uczestniczyć w Eucharystii, że jest katecheza, duszpasterstwo. To jest pewien proces i praca na wiele lat.

– Jaki teren zajmuje i ilu mieszkańców liczy parafia Matki Bożej Fatimskiej?

– Trudno to precyzyjnie określić, nawet ludzie sprzeczają się co do liczby jej mieszkańców. A parafia to nie tylko Lago Puelo, ale także kilka miejscowości w okolicy. Mamy pod opieką 7 kaplic położonych w odległości 50, 70 km. Msze św. niedzielne odprawiane są w 3 kościołach. W pozostałych Eucharystia odprawiana jest raz w tygodniu, zdarza się, że na wolnym powietrzu czy w prywatnych domach. Czasem docieramy do tych, którzy mieszkają w tzw. siedliskach. To osady, gdzie ludzie zatrzymują się tylko na pewien czas. Wielu mieszkańców przez chrzest staje się katolikami, ale później praktykuje niewielu, często tylko 1 proc.

– Czy próbowaliście ze współbratem przekazywać też jakieś nasze zwyczaje?

– To byłoby z góry skazane na porażkę. Tu jest inna kultura, nawet inny klimat. Podejmowano np. próby odprawiania porannych Mszy św., ale to nie zdało egzaminu. Rano nikt tu nie przyjdzie do kościoła, na więcej ludzi można liczyć tylko na wieczornej Eucharystii. Także polskich zwyczajów, np. związanych z Bożym Narodzeniem, do tych realiów nie da się przenieść. W temperaturze +30°C ludzie bardziej myślą o plaży niż o świętowaniu przy stole.

– A opłatek, Pasterka? Nie próbował Ojciec opowiadać o pięknych polskich zwyczajach?

Reklama

– Czasami wspominaliśmy o pewnych tradycjach, które mają dużą wartość, jak np. dzielenie się opłatkiem, które służy zacieśnianiu więzi rodzinnych, prowadzi do pojednania, ale nie oczekiwałem, że stanie się to tutejszą tradycją.

– Przeglądając zdjęcia z archiwum parafii, zatrzymałam się szczególnie przy jednym: figura Matki Bożej Fatimskiej na wozie zaprzęgniętym w woły, prowadzona w procesji ulicami miasteczka...

– Uczymy ludzi kultywowania święta patronalnego, stąd przejście procesyjne z figurą Maryi, muzyka. To wszystko dzieje się w maju. W centrum jest, oczywiście, Msza św., ale przy tej okazji organizujemy także święto społeczne – zapraszamy regionalne zespoły folklorystyczne i religijne, chcemy bowiem dać ludziom możliwość radosnego bycia razem. To nie jest takie naturalne dla mieszkańców południowej części kraju.
Trzeba podkreślić, że tutaj Jezus jest obecny w ludzkich sercach, w ich naturalnych, szczerych odruchach. My jesteśmy po to, by tę wiarę oczyszczać z elementów, które nie są Boże. W tym regionie zauważa się wiele praktyk pogańskich, które zostały sprowadzone z innych części świata. Mocno jest tu obecny buddyzm. Blisko parafii, w której pracowałem, jest miejscowość El Bolsón – to centrum ruchu hipisowskiego. Na naszym terenie znajduje się znane jezioro Lago Puelo, które w kontekście religii pogańskich jest bardzo cenione jako rzekomo mające energię, która dotarła z kosmosu. Ludzie często wierzą też w dziwne zjawy – chochliki, mary – popularnie nazywane „duendes”.

– To wszystko może przeszkadzać w pełnym przyjęciu Ewangelii...

Reklama

– Przeszkadza. Wielu wybiera sobie elementy z różnych religii, które im pasują, by żyć wygodnie, bez nakazów. Tu jest inna dynamika wiary. I potrzeba dużo czasu, by zdobyć zaufanie, serca ludzi. Mieszkańcy często są zdystansowani, mało emocjonalni. To troszkę inny świat.

– Czy misjonarz potrzebuje pomocy osób świeckich?

– Bez misjonarzy świeckich głoszenie słowa Bożego byłoby niemożliwe, także w Ameryce Południowej. Redemptoryści pracujący w Argentynie wdrażają plan pastoralny nazywany SINE, czyli Integralny System Nowej Ewangelizacji, który rozpoczyna się rekolekcjami ewangelizacyjnymi, głoszeniem kerygmatu, spotkaniem osobistym z żywym Jezusem Chrystusem. Świeccy Argentyńczycy, którzy tu przyjeżdżają, mają w sobie naturalną potrzebę głoszenia słowa Bożego od domu do domu. W styczniu, lutym do naszej parafii przyjechała 20-osobowa grupa z Buenos Aires. To ludzie, którzy na co dzień pracują zawodowo i przez cały rok oszczędzają, by móc tu przyjechać i mówić o Bogu. W ciągu roku przyjeżdża też grupa misjonarzy świeckich z Drogi Neokatechumenalnej; przybywają do nas również siostry zakonne. To ogromna pomoc. Świadectwa tych ludzi budzą ducha misyjnego w naszych parafianach, dlatego mamy wielu chętnych, którzy angażują się w radio, głoszą katechezy dla dzieci i młodzieży, i wszystko to czynią bezinteresownie.

– Czy mieszkańcy dbają o misjonarzy?

– Ludzie są bardzo życzliwi, mamy wszystko, co jest potrzebne do przeżycia. Mieszkańcy chyba doceniają nasz wysiłek w głoszeniu słowa Bożego, bo dbają o nas. Zawsze mamy coś do zjedzenia i kilka pesos, by zatankować samochód i dotrzeć z Panem Jezusem do najdalszych zakątków. Doświadczamy tutaj jednej z obietnic Jezusa, która realizuje się w stu procentach. Pan Bóg dba o nas właśnie w taki sposób, żeby nam niczego nie brakowało, ale i nie zbywało!

2017-01-04 10:27

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Peru w czasie pandemii

Niedziela częstochowska 24/2020, str. VIII

[ TEMATY ]

misje

pomoc dla misjonarzy

Peru

Archiwum autora

Bierzemy czynny udział w neutralizacji komarów – pisze ks. Tokarz (drugi od prawej)

Bierzemy czynny udział w neutralizacji komarów – pisze ks. Tokarz (drugi od prawej)

Niepokojące są kolejne doniesienia ks. Kamila Tokarza, kapłana archidiecezji częstochowskiej, który posługuje na misjach w Peru.

Jestem teraz w nowej parafii św. Róży z Limy w Mazan (Santa Rosa de Lima), która liczy ok. 16 tys. mieszkańców i 60 wiosek nad rzekami: Amazonką, Napo i Mazan. Wcześniej posługiwałem w parafiach Indiana i Mazan. Cechą tej parafii jest, że na jej terytorium zamieszkują Indigenas, czyli ludność tubylcza mówiąca we własnym języku.
CZYTAJ DALEJ

W tej polskiej parafii finansami zajmują się świeccy, a nie proboszcz

2024-12-27 21:23

[ TEMATY ]

pieniądze

taca

Karol Porwich/Niedziela

Na Łacinie finansami zajmują się świeccy, a nie proboszcz. "Ksiądz jest od odprawiania Mszy św., spowiadania i ewangelizacji, a nie od zbierania pieniędzy. W naszej parafii działa rada ekonomiczna, mamy księgową – to ich zadanie" – wyjaśnił ks. Radek Rakowski, proboszcz parafii Imienia Jezus w Poznaniu.

Jedną z parafii, której proboszcz postanowił całkowicie zrezygnować z tradycyjnego zbierania pieniędzy na tacę, jest parafia Imienia Jezus w Poznaniu, popularnie zwana Łaciną. Zdaniem proboszcza ks. Radka Rakowskiego dzięki zastąpieniu składania ofiar na tacę formami bardziej przystającymi do współczesności finanse parafii są bardziej transparentne.
CZYTAJ DALEJ

Rozmowa z Ojcem: Święto Świętej Rodziny

2024-12-28 10:10

[ TEMATY ]

abp Wacław Depo

Magdalena Kowalczyk

Jak wygląda życie codzienne Kościoła, widziane z perspektywy metropolii, w której ważne miejsce ma Jasna Góra? Co w życiu człowieka wiary jest najważniejsze? Czy potrafimy zaufać Bogu i powierzyć Mu swoje życie? Na te i inne pytania w cyklicznej audycji "Rozmowy z Ojcem" odpowiada abp Wacław Depo.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję