Reklama

Niedziela Częstochowska

Zapałczarnia jedyna taka na świecie

Częstochowska fabryka zapałek to jedyny tego rodzaju zabytek techniki na świecie. Na partnerów, którzy pomogą go wypromować i uchronić od zniszczenia, czeka już od wielu lat. Czy uda się ocalić to niezwykłe dziedzictwo kulturowe dla następnych pokoleń?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bez zapałek i soli nie można było sobie wyobrazić gospodarstwa domowego. Minęły już jednak czasy i dla soli, i dla zapałek. Dla zdrowia ograniczamy spożycie białego złota, a gazowe zapalniczki zastąpiły w kuchni zapałki. Używane sporadycznie do zapalenia cygara, fajki czy rozpalenia grilla sprowadzane są masowo z Azji. W Polsce nikt już ich nie produkuje. A przecież były czasy, że cenne zapałki zostały objęte monopolem państwowym. Finansowały dzieła charytatywne i kulturalne. Któż pamięta, że monopol zapałczany był głównym sponsorem I Festiwalu Chopinowskiego?

Grabieżcza transformacja

Transformacja ustrojowa w Polsce zrodziła wiele patologii. Wszystko, co nie miało ekonomicznego uzasadnienia, było niszczone i zamykane. Wiele cennych zabytków techniki, poszukiwanych przez kolekcjonerów, zostało zawinięte w folie bąbelkowe i wywiezione za granicę. Wielu z ważnych niegdyś miejsc już nie ma, ale część się zachowała. Niestety, powoli też niszczeje w wyniku przemyślanej strategii. I nie chodzi tu o złomiarzy, bo złomiarz nie jeździ samochodem z palnikiem acetylenowym i butlą gazową.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Częstochowska zapałczarnia

W Częstochowie nie ma już zabytkowego dworca Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, nie ma iglarni z wyposażeniem, którego nie powstydziłyby się muzea techniki na całym świecie, nie ma setek fabryk i fabryczek, które stanowiły dziedzictwo ponadnarodowe. Część zniszczyli komuniści, część uległa grabieżczej transformacji lat 90. To, co ocalało, trwa dzięki szaleńczemu uporowi jednostek, które w śrubkach, wagach, przekładniach dostrzegają przede wszystkim potencjał narodowy naszych ojców, wart zachowania dla potomności. Minęły dni świetności częstochowskiej zapałczarni. Mimo zabiegów, wytrwałych starań może ona ulec zniszczeniu jak tysiące innych zabytków techniki w Polsce. – Akcjonariat pracowniczy to jeden ze sposobów uchronienia jej przemysłowej substancji od zniszczenia – mówi prezes zarządu częstochowskiej zapałczarni Eugeniusz Kałamarz. – Później ta forma działalności gospodarczej bez wsparcia państwa zaczęła podupadać w starciu z wymaganiami wolnego rynku. Dzisiaj mówi się o odrodzeniu spółdzielczości i akcjonariatu pracowniczego jako prawnych podmiotów gospodarczych, które mogą się z powodzeniem utrzymać na rynku z niszowymi wyrobami – podkreśla.

Reklama

Ale czy jest to możliwe w polskich warunkach? – Stare fabryki, mające zdolność wytwarzania na podstawie historycznych receptur i technologii, zaliczane są na całym świecie do najpilniej chronionych obiektów, w Polsce natomiast takie miejsca są skazane na zniszczenie i zatracenie – mówi prof. Witold Orłowski i podaje przykład częstochowskiej zapałczarni.

Pierwszy film

„Pożar w zapałczarni w Częstochowie” był pierwszym dokumentalnym filmem nakręconym w Polsce przez braci Antoniego i Władysława Krzemińskich. Dziś możemy go oglądać w czasie zwiedzania Muzeum Zapałek, które zostało utworzone w 2002 r. Wraz z archiwalnymi zdjęciami z 1913 r. oglądamy proces produkcji zapałek w częstochowskiej zapałczarni sprzed 6 lat. Widzimy ogromne bale drewna, które na kolejnych etapach produkcji zamieniają się w maleńkie patyczki z kolorowymi główkami. Potężne maszyny do produkcji filigranowych drewnianych patyczków, bez których przez stulecia nie wyobrażano sobie życia, do dziś stoją w halach zapałczarni. Ciągle są sprawne technicznie i produkcja może ruszyć w każdej chwili. – To miejsce jest pełne relikwii, ale te relikwie nie są balastem, są szansą, bo są jedyne na świecie. I nie ma obaw, że to miejsce nie jest w stanie się utrzymać w Częstochowie, którą odwiedza rocznie 4 mln pielgrzymów – podkreśla Eugeniusz Kałamarz. Bo ratunkiem dla tego unikatowego zabytku techniki są nie tylko niszowa działalność, ale także turystyka, dydaktyka i promocja.

Edukacja i produkcja

W najbliższej okolicy zapałczarni było ponad 40 podobnych fabryk z niezwykłym wyposażeniem. Zachowała się tylko zapałczarnia. Wydawałoby się, że jest bezcenna, ale dla instytucji samorządowych i rządowych, do których pan Kałamarz zwraca się z wieloma propozycjami, wydaje się balastem. Częstochowska zapałczarnia znajduje się na szlaku Zabytków techniki województwa śląskiego. W 2013 r. złożyła wniosek o wpisanie jej na Listę światowego dziedzictwa UNESCO i Listę Pomników historii jako dziedzictwo przemysłowe, ważny element dziedzictwa kulturowego. Postarała się też o przygotowanie dokumentacji architektonicznej, aranżacji wnętrz i koncepcji funkcjonowania jako brama śląskiego szlaku zabytków techniki. Zapałczarnia współpracuje z Politechniką Krakowską i Akademią Sztuk Pięknych w Krakowie. W przemysłowych halach odbywają się wernisaże, promocje książek i sympozja. – Mamy koncepcję architektoniczną, mamy szlaki kulturowe, przemysłowe, szlaki edukacyjne, dydaktyczne dla dzieci, licealistów i studentów Uniwersytetu Trzeciego Wieku, ale zapałczarni potrzebny jest partner, który pozwoli jej złapać wiatr w żagle – mówi prezes. Zapałczarnia to kilka tysięcy metrów kwadratowych położonych w strefie „0”. 50 metrów dalej znajduje się dworzec główny. To miejsce jest skazane na sukces – mówią fachowcy. – W radzie Muzeum Zapałek zasiadają profesorowie wyższych uczelni: Aleksander Żakowicz (UŚ) i Jerzy Piwowarski (AJD), mamy kontakty z PAN i wieloma instytucjami kultury, ale zapałczarnia jest w niebezpieczeństwie przez obojętność. Specjaliści mówią, że zabytek techniki nie może być martwy. Maszyny trzeba włączyć, pokazać, jak chodzą trybiki, pokazać ich dynamikę. I my to wszystko mamy tu, w Polsce. W cenie złomu zostały wywiezione z częstochowskiej iglarni przepiękne iglarki, maszyny z kowadełkami do produkcji igieł. Niezwykle precyzyjna mechanika została wywieziona do Austrii, Szwajcarii i dalej. Nie zostały zniszczone, są, ale już nie u nas. Nie staną się częścią naszego dziedzictwa kulturowego.

Reklama

Spółka pracownicza

Zapałczarnia jest spółką prawa handlowego, spółką pracowniczą, akcjonariatem pracowniczym, powstałym w 2007 r. Tylko dzięki tej decyzji załogi można było wówczas kontynuować produkcję. Akcjonariat pracowniczy liczy 130 osób. Obecnie firma zatrudnia dwie osoby w biurze. Ta forma przekształceń własnościowych z jednej strony uchroniła zapałczarnię przed upadkiem i zniszczeniem zabytkowego wyposażenia, a z drugiej – przyczyniła się do klęski finansowej. Brak wystarczających zysków z produkcji (przy zapaści rynku zapałczanego, spowodowanej przede wszystkim zalaniem ryku chińskimi zapałkami, w rywalizacji z czym zabytkowa produkcja nie miała szans na wygraną) oraz pożar w 2008 r. spowodowały długi firmy w podatku od nieruchomości. Nikt z decydentów nie unormował tej sprawy, choć wiadomo było, że tego typu przedsiębiorstwa nie są w stanie spełnić wymogów fiskusa. Dziś spółka pracownicza poszukuje partnerów do pozyskiwania funduszy unijnych. Nie jest to proste – samorządowe i rządowe instytucje podkreślają wagę kulturową zapałczarni i tłumaczą brak współpracy z firmą będącą w istocie prywatną własnością pracowniczą. Nikt nie jest w stanie (lub nie chce? ) znaleźć sposobu ratowania zapałczarni. – Aby otrzymać wsparcie z Funduszy Europejskich, potrzebny jest wkład własny, który wniesie partner – prywatny, samorządowy czy państwowy – mówi prezes Kałamarz. – W ramach podpisanego porozumienia o partnerstwie wniesiemy nasz potężny, unikatowy majątek, stanowiący dobro rzadkie, kipiące skumulowaną energią pokoleń, a partner poprzez wkład własny pomoże uzyskać fundusze. To dobre rozwiązanie – podkreśla.

Zapałczarnia, jedyny taki zabytek kultury materialnej na świecie, czeka na swój czas, na ludzi i instytucje, które zobaczą w tych potężnych halach i maszynach bezcenne dobro, godne wsparcia i promocji. To narodowe dziedzictwo warte jest wszystkich pieniędzy.

2016-12-28 14:21

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Chiny: Fabryki wznawiają pracę, ale pandemia koronawirusa obniża popyt

Chińskie fabryki wznawiają działalność po przerwie wymuszonej przez koronawirusa. Borykają się jednak ze spadkiem popytu zagranicznego, ponieważ pandemia uderzyła w gospodarki państw świata, w tym USA i krajów Europy. Narastają obawy o zwolnienia pracowników.

Agencja Reutera opisuje w czwartek fabrykę odzieży w mieście Wenzhou na wschodzie Chin, której udało się w lutym ściągnąć z powrotem część robotników napływowych i wznowić produkcję. W ciągu ostatniego tygodnia zamówienia odwołało lub opóźniło jednak wielu klientów z Europy i Stanów Zjednoczonych.

CZYTAJ DALEJ

Japonia: ok. 420 tys. rodzimych katolików i ponad pół miliona wiernych-imigrantów

2024-04-23 18:29

[ TEMATY ]

Japonia

Katolik

Karol Porwich/Niedziela

Trwająca obecnie wizyta "ad limina Apostolorum" biskupów japońskich w Watykanie stała się dla misyjnej agencji prasowej Fides okazją do przedstawienia dzisiejszego stanu Kościoła katolickiego w Kraju Kwitnącej Wiśni i krótkiego przypomnienia jego historii. Na koniec 2023 mieszkało tam, według danych oficjalnych, 419414 wiernych, co stanowiło ok. 0,34 proc. ludności kraju wynoszącej ok. 125 mln. Do liczby tej trzeba jeszcze dodać niespełna pół miliona katolików-imigrantów, pochodzących z innych państw azjatyckich, z Ameryki Łacińskiej a nawet z Europy.

Posługę duszpasterską wśród miejscowych wiernych pełni 459 kapłanów diecezjalnych i 761 zakonnych, wspieranych przez 135 braci i 4282 siostry zakonne, a do kapłaństwa przygotowuje się 35 seminarzystów. Kościół w Japonii dzieli się trzy prowincje (metropolie), w których skład wchodzi tyleż archidiecezji i 15 diecezji. Mimo swej niewielkiej liczebności prowadzi on 828 instytucji oświatowo-wychowawczych różnego szczebla (szkoły podstawowe, średnie i wyższe i inne placówki) oraz 653 instytucje dobroczynne. Liczba katolików niestety maleje, gdyż jeszcze 10 lat temu, w 2014, było ich tam ponad 20 tys. więcej (439725). Lekki wzrost odnotowały jedynie diecezje: Saitama, Naha i Nagoja.

CZYTAJ DALEJ

Konkurs fotograficzny na jubileusz 900-lecia

2024-04-24 19:00

[ TEMATY ]

konkurs fotograficzny

diecezja lubuska

Bożena Sztajner/Niedziela

Do końca sierpnia 2024 trwa konkurs fotograficzny z okazji jubileuszu 900-lecia utworzenia diecezji lubuskiej. Czekają atrakcyjne nagrody.

Konkurs jest przeznaczony zarówno dla fotografów amatorów, jak i profesjonalistów z wszystkich parafii naszej diecezji. Jego celem jest uwiecznienie śladów materialnych pozostałych po dawnej diecezji lubuskiej, która istniała od 1124 roku do II połowy XVI wieku.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję