Reklama

Niedziela Lubelska

Obecność – imię miłości

Z wielkim szacunkiem skłaniam głowę przed misjonarzami i misjonarkami z Polski i innych krajów. To bohaterowie naszych czasów, którzy zostawiają swoją ojczyznę, by w trudnych warunkach, z wielkim entuzjazmem być blisko człowieka, któremu głoszą Chrystusa.
Abp Stanisław Budzik

Niedziela lubelska 43/2016, str. 6-7

[ TEMATY ]

wywiad

misje

misjonarz

Archiwum abp. Stanisława Budzika

Kościół pw. Wniebowstąpienia Pańskiego zbudowany przez ks. Stanisławka w Bouam (Kamerun) na wzór sanktuarium maryjnego z Kibeho

Kościół pw. Wniebowstąpienia Pańskiego zbudowany przez ks. Stanisławka w Bouam (Kamerun) na wzór sanktuarium
maryjnego z Kibeho

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

URSZULA BUGLEWICZ: – 40 lat temu wyjechał Ksiądz do Afryki. Jak to się stało, że jest Ksiądz pierwszym misjonarzem z diecezji lubelskiej?

Reklama

KS. PRAŁ. STANISŁAW STANISŁAWEK: – W misyjnym powołaniu, które odkryłem w swoim sercu, wzrastałem przez wiele lat. Najpierw w seminarium żywo interesowałem się misjami, pisałem listy do misjonarzy i wysyłałam im paczki, chętnie uczestniczyłem w prelekcjach i spotkaniach z misjonarzami. Z czasem zaprzyjaźniłem się z ojcami werbistami i wyjeżdżałem do Pieniężna; dzięki temu jeszcze więcej dowiedziałem się o misyjnej pracy Kościoła. Pamiętam, że gdy pod koniec nauki w seminarium wygłosiłem na ocenę kazanie, którego tematyka dotyczyła misji, ks. prof. Mieczysław Brzozowski postawił mi +4 z adnotacją „bez zastosowania praktycznego”. O pozwolenie na wyjazd, a wówczas zachwycony byłem Papuą-Nową Gwineą, poprosiłem bp. Piotra Kałwę już na mojej pierwszej parafii w Dubience. Jednak na wielokrotne prośby ordynariusz niezmiennie odpowiadał, że jestem potrzebny w diecezji. Sytuacja zmieniła się w 1975 r., kiedy nowym biskupem lubelskim został bp Bolesław Pylak. On na moją prośbę od razu odpowiedział pozytywnie; postawił tylko warunek, że musi zgłosić się drugi kapłan gotowy wyjechać na misje. Po półrocznym oczekiwaniu chęć podjęcia takiej pracy zgłosił ks. Marian Flis. Tak więc po odpowiednim przygotowaniu obaj wyjechaliśmy do Afryki, do Zambii.

– Jakie było pierwsze spotkanie z Afryką?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Byłem pozytywnie zaskoczony, bo na miejscu okazało się, że jest o wiele łatwiej, niż nam mówiono na kursach. Mimo to przez pierwszy miesiąc nie spaliśmy po nocach; w taki sposób nasze organizmy reagowały na zmianę otoczenia. Bardzo szybko zaaklimatyzowałem się w Afryce, mogę powiedzieć, że poczułem się tak, jakbym tam był od zawsze. Mieszkańcy Zambii, a później Kamerunu, w którym spędziłem ponad 30 lat, traktowali mnie jak kogoś swojego; chętnie ze mną rozmawiali i opowiadali o swoich tradycjach. Z czasem dobrze poznałem ich język i zwyczaje, co pozwoliło mi w odpowiedni sposób głosić im Dobrą Nowinę. Przez całe życie miałem szczęście do dobrych ludzi; w Kamerunie trafiłem na plemię, w którym darzono się wielkim szacunkiem. Ze zdziwieniem patrzyłem, jak dzieci na kolanach zwracają się z prośbą do swoich rodziców czy do innych starszych osób, w tym do mnie. Wśród tych ludzi panowała taka tradycja, że młode dziewczyny, przygotowując się do małżeństwa, przez miesiąc wszystko robiły na kolanach: sprzątały, nosiły wodę, gotowały… Na tym „kursie” uczyły się pokory i prawdziwej służby bliźniemu. Gdy odwiedziła mnie moja mama, po półrocznym pobycie powiedziała: Synu, oni są lepsi od nas, to nam potrzebna jest religia.

Reklama

– Często słyszy się, że misjonarz jest nie tylko kapłanem, lecz także rolnikiem, murarzem, nauczycielem…

– Podstawowym zadaniem misjonarza jest głoszenie Ewangelii i sprawowanie sakramentów, ale też niesienie pomocy w różnych dziedzinach życia. Obecność jest pierwszym imieniem miłości. To, czego nauczyłem się od rodziców i krewnych w Chodlu, okazało się niezwykle przydatne w codziennej pracy. Do spotkania z Afryką tak naprawdę przygotowywałem się już od dzieciństwa: ojciec był kowalem, a ojczym murarzem, zdunem i cieślą. Ich praca i narzędzia nie były mi więc obce. Podglądałem sąsiadów w pracy na roli, przy budowie domów i studni. Wiedza i zdobyte doświadczenie pozwoliły mi w Afryce nie tylko budować przedszkola, kaplice i kościoły, lecz także kopać studnie, zajmować się hydrauliką, elektryką… Misjonarz po prostu musi poradzić sobie ze wszystkim. Jednak moją największą radością są dwa kościoły, które właściwie sam zaprojektowałem i w dużej mierze zbudowałem, a także ok. 40 murowanych kaplic, bo w Afryce każda wioska musi mieć swoje miejsce modlitwy. W misyjnej pracy bardzo przydało się dobre zdrowie, umiejętności i talenty, a przede wszystkim otwarcie się na wolę Bożą.

– Czy te kościoły i kaplice na co dzień wypełniają się wiernymi?

Reklama

– Tak. Można powiedzieć, że mieszkańcy Afryki są pobożni. Kochają Jezusa i Maryję, chętnie wyrażają to śpiewem i tańcem. W wielu miejscach rozwija się kult Bożego Miłosierdzia czy św. Jana Pawła II, którego niezwykle szanują, np. księża marianie przetłumaczyli na miejscowe języki Koronkę do Miłosierdzia Bożego, która w wielu parafiach Kamerunu jest chętnie śpiewana. Optymizmem napawają powołania kapłańskie wśród miejscowej ludności. Gdy przed laty przyjechałem do Afryki, trudno było spotkać czarnego kapłana, bo było ich tylko siedmiu, a dziś jest ponad stu. Jednak ten kontynent wciąż potrzebuje modlitewnego wsparcia i pomocy materialnej, chociaż w wielu miejscach, np. w Kamerunie, lokalny Kościół już dość dobrze funkcjonuje. Nie potrzeba tam misji w pierwotnym znaczeniu tego słowa, ale nowej ewangelizacji i współpracy w inkulturacji.

– Po czterech dekadach misyjnej pracy przyszedł czas odpoczynku...

– Nie do końca. Wciąż chcę realizować misyjny nakaz Jezusa Chrystusa: Idźcie na cały świat i nauczajcie narody. Nie muszę już budować, ale bardzo chciałbym jeszcze wiele powiedzieć. Noszę w sercu wielkie pragnienie powrotu do Kamerunu, który przecież jest moim domem. Chciałbym podzielić się słowem. W ubiegłym roku pielgrzymowałem do Kibeho w Rwandzie, miejsca jedynych uznanych przez Kościół objawień Matki Bożej w Afryce. Tam w latach 1981-89 trzem nastoletnim uczennicom miejscowej szkoły ukazywała się Maryja, która przedstawiła się jako Matka Słowa. Maryja była zasmucona brakiem wiary ludzi i ich zatwardziałością w grzechu, wzywała do skruchy i przemiany serc, wskazywała na potrzebę nawrócenia i cierpienia, zachęcała do gorliwej modlitwy, odmawiania Różańca i Różańca do 7 Boleści. Wciąż jestem pod wrażeniem duchowego spotkania z Matką Słowa, która ukazała się w miejscu boleśnie doświadczonym późniejszym ludobójstwe.

2016-10-20 08:07

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadkowie Chrystusa w Rwandzie

Niedziela bielsko-żywiecka 37/2016, str. 4

[ TEMATY ]

misje

misjonarz

Monika Jaworska

Br. Zdzisław Olejko z Rwandyjczykami

Br. Zdzisław Olejko z Rwandyjczykami

W czasie wakacji gościł w naszej diecezji pallotyn, brat Zdzisław Olejko SAC – od 30 lat posługujący na misjach w Rwandzie, związany z sanktuarium Matki Bożej w Kibeho. Przyjeżdża do nas raz na 2 lata. Tym razem głosił w parafiach kazania o tematyce misyjnej – w Rychwałdzie, Gilowicach i Skoczowie

Trzeciego września br. o godz. 6.20 rano osiągnąłem 30 lat pracy na misjach. Jestem wdzięczny wszystkim za modlitwę i wszelaką pomoc – uśmiecha się br. Zdzisław. To 30 lat pięknej, ale trudnej, czasem niebezpiecznej posługi. Br. Zdzisław był świadkiem wojny domowej w 1994 r. – Rwanda jest znana nie tylko z ludobójczej wojny, lecz także jako kraj, w którym objawiała się Matka Boża. Objawienia z Kibeho są jedynymi w Afryce zatwierdzonymi przez Kościół (29 czerwca 2001 r.) objawieniami. Polska jest szczególnie związana z tym miejscem, ponieważ figurę Matki Bożej, która znajduje się w sanktuarium w Kibeho, wykonali artyści z Uniwersytetu Warszawskiego, a pobłogosławił Jan Paweł II. 28 listopada 2003 r. została zaprezentowana w sanktuarium. Figura z drewna lipowego to dar Polski dla Kościoła rwandyjskiego, w którym posługują pallotyni – mówi br. Zdzisław. Na główne uroczystości w Kibeho, przypadające 28 listopada, co roku wyruszają pielgrzymki z Polski organizowane przez Misjonarzy Pallotynów Prowincji Chrystusa Króla Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego oraz przez Złotą Różę z Krakowa. Pallotyni również organizują pielgrzymki piesze w Rwandzie – z Butare do Kibeho w górach, w każdą 3. sobotę miesiąca. Br. Zdzisławowi szczególnie utkwiło w pamięci spotkanie z Piotrem Chomickim z Warszawy, który udał się w pieszą pielgrzymkę do Kibeho. Wyruszył 12 października 2012 r. z Gietrzwałdu k. Olsztyna – miejsca, gdzie też były objawienia. Tam kupił książkę dotyczącą objawień w Rwandzie i postanowił udać się tam pieszo. – Szedł 11 miesięcy – ponad 6 tys. km. Dał o tym świadectwo 8 września w sanktuarium w Kibeho w święto Matki Bożej. Ani księża z Kibeho, ani Rwandyjczycy nie wierzyli, że dał on radę przejść tyle kilometrów pieszo z Polski – mówi zakonnik. – Kiedyś Piotr miał pieniądze i dobre życie, ale dalekie od Boga. Kiedy jego firma zaczęła upadać przekonał się, że pieniądz nie jest najważniejszy w życiu. Spotkałem się z Piotrem przypadkiem w 2011 r. Dałem mu drewnianą figurę Matki Bożej, jeszcze wtedy nie wiedząc, że on pójdzie pieszo do Afryki. On z tą drewnianą figurką poszedł do Kibeho. Po powrocie założył w Warszawie grupy modlitewne modlące się m.in. za tych, którzy pogubili się przez dobrobyt, pieniądze – opowiada br. Zdzisław Olejko.
CZYTAJ DALEJ

Dyspensa na 26 grudnia

2025-12-20 16:05

[ TEMATY ]

bp Tadeusz Lityński

dyspensa

Zielona Góra

Karolina Krasowska

Wszystkim duszpasterzom i wiernym diecezji udzielam pasterskiego błogosławieństwa na czas Roku Jubileuszowego – mówi pasterz diecezji

Wszystkim duszpasterzom i wiernym diecezji udzielam pasterskiego błogosławieństwa na czas Roku Jubileuszowego – mówi pasterz diecezji

Bp Tadeusz Lityński udzielił dyspensy od zachowania czwartego przykazania kościelnego 26 grudnia 2025.

Dyspensa od zachowania czwartego Przykazania Kościelnego
CZYTAJ DALEJ

Czym był adwent dla Jana Pawła II?

2025-12-21 09:48

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

adwent

BP KEP

Jan Paweł II

Jan Paweł II

Adwent był dla Jana Pawła II czasem szczególnym - nie tylko w sensie liturgicznym, ale także bardzo osobistym. Papież przeżywał go jako okres intensywnego przygotowania serca na spotkanie z Chrystusem, łącząc głęboką duchowość z prostymi, ascetycznymi gestami codzienności.

Wspomnienia jego najbliższych współpracowników, a także bogate nauczanie papieskie z lat pontyfikatu, ukazują Adwent jako czas czujności, modlitwy, nawrócenia i nadziei.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję