Reklama

Polityka

Turcja – bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem

O skomplikowanej sytuacji w Turcji i roli tego państwa na arenie międzynarodowej z Massimo Introvignem – profesorem socjologii religii na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim, autorem książki „Turcja i Europa” i esejów o Partii Sprawiedliwości i Rozwoju prezydenta Erdoğana – rozmawia Włodzimierz Rędzioch

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Przez lata, szczególnie w czasach zimnej wojny, Turcja, członek NATO, była ważnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych i Zachodu. Ktoś porównał ten kraj do lotniskowca, z którego można kontrolować: południową Europę, Kaukaz, Bliski Wschód, Morze Czarne i znaczną część Morza Śródziemnego. Stosunki z zachodnimi demokracjami były dobre również dlatego, że Turcja, jak głosi jej konstytucja, jest republiką laicką i demokratyczną, a armia odgrywała rolę strażnika świeckości państwa. Ostatnie dziesięciolecia były też dla kraju okresem dynamicznego rozwoju gospodarczego. W 2005 r. rozpoczęto negocjacje w sprawie przystąpienia Turcji do UE, które jednak od początku utrudniały takie problemy, jak: okupacja północnego Cypru, nie najlepsze stosunki z Grecją oraz obawy o skutki wejścia do struktur europejskich państwa islamskiego, którego ludność przekracza 80 mln. Sprawy pogorszyły się jeszcze bardziej, gdy do władzy doszła Partia Sprawiedliwości i Rozwoju prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana i rozpoczął się proces islamizacji „laickiej republiki” oraz zaczęto prowadzić politykę, którą uznano za neoosmańską. Dlatego Turcja na początku konfliktu w Syrii popierała sunnickie ugrupowania walczące z reżymem Baszara al-Asada, pozwalała na przemyt broni i przepływ dżihadystów. Obecnie jest w koalicji walczącej z tzw. Państwem Islamskim, ale jej priorytetem jest walka z Kurdami, by nie dopuścić do powstania ich niezależnego państwa. Wojna na Bliskim Wschodzie, za którą Turcja jest w części odpowiedzialna, spowodowała migrację milionów ludzi. W zamian za kontrolę przepływu uchodźców Erdogan żąda od UE miliardów euro oraz zniesienia wiz w Unii dla obywateli tureckich, co może mieć olbrzymie konsekwencje społeczno-polityczne.

W. R.

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: – Panie Profesorze, spotkaliśmy się w 2014 r., przed wizytą papieża Franciszka w Turcji, aby rozmawiać o tym wielkim kraju, który jest członkiem NATO i aspiruje do wejścia do UE. W ostatnim czasie sytuacja w kraju rządzonym w sposób coraz bardziej autorytarny przez Recepa Tayyipa Erdogana ulega gwałtownym przemianom. Co się dzieje w Turcji?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

PROF. MASSIMO INTROVIGNE: – Myślę, że powinniśmy opierać się na faktach. Prezydent Erdogan przez lata proponował islam polityczny, który charakteryzował się symbolicznie takimi aspektami, jak kobiecy welon i edukacja, ale jednocześnie był otwarty na dialog z Zachodem oraz był za uznaniem, choć niecałkowitym, praw mniejszości religijnych i praw kobiet. Uważał, że w ten sposób stanie się modelem dla świata islamskiego, a jednocześnie wprowadzi Turcję do Unii Europejskiej. Miał w tym poparcie szanujących go tzw. trzech B – Busha, Blaira i Berlusconiego. Włochy są drugim partnerem gospodarczym Turcji, a Berlusconi był świadkiem na ślubie syna Erdogana. Strategia ta jednak się nie powiodła. Islam polityczny jest zdominowany przez ekstremistów, którzy uważają Erdogana za zdrajcę i dlatego dokonują zamachów terrorystycznych również w Turcji. Erdogan poczuł się oszukany przez Europę, gdyż zdał sobie sprawę, że bez względu na coraz to nowe koncesje Turcja nigdy nie wejdzie do Unii Europejskiej, ponieważ europejska opinia publiczna jest temu przeciwna i ukarałaby w wyborach tych polityków, którzy są za przystąpieniem tego kraju do UE. Tym bardziej że trio Bush-Blair-Berlusconi, sponsorzy Erdogana, są już z dala od liczącej się polityki. Do tego dochodzi poważny kryzys emigrantów oraz problem, który poza granicami Turcji nie jest niemal nigdy rozumiany, a mianowicie, że w tym kraju nie mamy do czynienia z konfliktem między środowiskami islamskimi i świeckimi.

– O jaki więc konflikt chodzi?

– Jest to konflikt wewnątrz samego tureckiego islamu politycznego i świata bractw islamskich, do których należy Erdogan, konflikt pomiędzy rządem a Fethullahem Gülenem, wpływowym tureckim kaznodzieją rezydującym w USA, który kontroluje w Turcji prawdziwe imperium gospodarcze, medialne i edukacyjne i który stał się zaprzysiężonym wrogiem prezydenta.

– Erdogan zamyka gazety, stacje telewizyjne i agencje informacyjne, które są krytycznie nastawione wobec jego polityki, a dziennikarze trafiają do więzienia za demaskowanie takich faktów, jak zaangażowanie tureckich służb specjalnych w przemyt broni dla islamskich bojowników w Syrii. Prezydent zdymisjonował też premiera Ahmeta Davutoglu, ponieważ był „zbyt słaby” w stosunku do Zachodu. Czy Turcja jest jeszcze krajem demokratycznym?

Reklama

– Erdogan zareagował w sposób autorytarny na trudności spowodowane fiaskiem najważnejszych elementów swojej polityki – hegemonii w islamie politycznym i wejścia do UE, fiaskiem, które po raz pierwszy miało również wpływ na wybory (AKP nadal wygrywa, ale są to zwycięstwa coraz bardziej niepewne) i gospodarkę (jest ona w dalszym ciągu silna, ale jesteśmy daleko od czasów boomu ekonomicznego). Stał się też nieufny w stosunku do Europy, bo poczuł się upokorzony, co ma znaczenie nie tylko psychologiczne dla kogoś, kto uważa się za spadkobiercę tradycji turecko-mongolsko-imperialnej, która w przeszłości miała wpływ na terytoria znacznie większe niż obecna Unia Europejska. Niestety, w wielu zachodnich mediach kładzie się nadmierny akcent na stanowisko świeckiej opozycji, która jest bliższa zachodniej mentalności, ale nie ma dużego znaczenia w samej Turcji, gdzie opozycją, która naprawdę się liczy, jest ta wewnętrzna, w islamie politycznym. Poza tym porównuje się Erdogana do al-Asada czy as-Sisiego, co jest śmieszne. Rząd z pewnością prowadzi politykę policyjną i autorytarną wobec sędziów i dziennikarzy, którą słusznie się krytykuje, ale wybory w Turcji są w zasadzie uczciwe; jeśli większość obywateli będzie głosować przeciwko AKP, partia ta przejdzie do opozycji zgodnie z logiką demokratycznej zmiany władzy, o czym nie możemy powiedzieć w przypadku Egiptu i Syrii.

– Maurizio Molinari, dyrektor wpływowego włoskiego dziennika „La Stampa”, podsumował aspiracje Turcji Erdogana w następujący sposób: „Ankara chce obalenia al-Asada, aby przekształcić Syrię w państwo sunnickie rządzone przez grupy islamskie, odwołujące się do ideologii Bractwa Muzułmańskiego, która pokrywa się w dużej mierze z ideologią partii AKP Erdogana, w celu stworzenia neoosmańskich wpływów na Bliskim Wschodzie, naznaczonym rozpadem państw arabskich. Jednym słowem, chodzi o położenie fundamentu pod sułtanat Erdogana w regionie”. Czy zgadza się Pan Profesor z tą analizą?

– Od końca imperium osmańskiego Turcja, również ta rządzona przez laickich wojskowych, zawsze dążyła do hegemonii regionalnej. Dlatego uważała za nie do zniesienia fakt, że w Syrii, byłej prowincji osmańskiej, sunnici, którzy stanowią większość ludności, są w dużej mierze odsunięci od władzy politycznej przez alawicką mniejszość, która nie stanowi nawet 15 proc. ludności. Kwestie te zawsze były ważne dla Turcji, ale stały się sprawą kluczową teraz, w czasach wojny w Syrii, migracji uchodźców, a także nieufności w stosunku do Europy.

Reklama

– Przez długi czas Turcja była dla Unii Europejskiej gwarantem stabilności i bezpieczeństwa w całym regionie. Ale sytuacja zmieniła się, gdy Turcja Erdogana na początku wspierała dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego, pozwalała na tranzyt broni i bojowników, kupowała ropę naftową od przemytników z ISIS. Teraz szantażuje Europę uchodźcami uciekającymi przed wojną, za którą sama jest częściowo odpowiedzialna. Czy Turcja stała się problemem dla Europy?

– Tak, ale zanim tak się stało, Europa była problemem dla Turcji. Europa sama sobie nawarzyła piwa. W istocie mogła przyjąć Turcję do UE albo uświadomić Turkom, że opozycja europejskiej opinii publicznej sprawia, iż jest to niemożliwe. Były ważne powody, by wybrać jedną lub drugą opcję. Ale wybrano inną – powtarzano Turcji, że jutro, pojutrze, w ciągu 5 lub 10 lat będzie mogła wstąpić do Unii Europejskiej na określonych warunkach, podczas gdy wiedziano doskonale, że to nieprawda. Tak przez kilka lat trzymano Turków w niepewności, ale w końcu zaczęło ich to irytować.

– Wygląda na to, że Turcja zamiast walczyć z ISIS jest bardziej zainteresowana zwalczaniem Kurdów na swoim terytorium (PKK), w Syrii oraz w Iraku (peszmergowie). To prowadzi do napięć w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi, które zbroją Kurdów walczących w terenie z islamistami. Jakie znaczenie ma „problem kurdyjski” w konflikcie na Bliskim Wschodzie?

Reklama

– Turcja nigdy nie zaakceptuje państwa kurdyjskiego. W tym względzie laicka opozycja, której punktem odniesienia są nadal niektóre sektory armii, jest jeszcze bardziej „twarda” niż partia Erdogana. Tak samo jak nigdy nie zaakceptuje pozostania przy władzy al-Asada. W tych dwóch sprawach 90 proc. Turków (nie licząc tureckich Kurdów) zgadza się bez względu na ich przekonania polityczne. Jeśli nie weźmie się tego pod uwagę, to nie można zrozumieć nawet tureckiej postawy wobec ISIS. Erdogan jest uważany przez ISIS za zdrajcę, ale on sam uważa Isis za mniejsze zło w porównaniu z kurdyjskim nacjonalizmem i dyktaturą alawitów al-Asada w Syrii. I powtarzam: w tym większość Turków – nawet ci, którzy demonstrują przeciwko Erdoganowi – zgadza się z nim.

– W zamian za kontrolę fali migrantów Turcja chce miliardów euro oraz domaga się (chociaż jest to raczej szantaż) bezwizowego wjazdu swoich obywateli do UE. Czy Europa może sobie pozwolić na otworzenie swych granic dla 79 mln tureckich muzułmanów?

– Teoretycznie nie. W praktyce jednak Europa ma ograniczone pole manewru, chyba że ucieknie się do jedynego sposobu, aby skutecznie zahamować fale migrantów, którym byłoby pokonanie ISIS i zaprowadzenie pokoju w Syrii i Iraku.

– Turcja pozostaje kandydatem do przystąpienia do UE. Ale czy zmiany autorytarne i silna islamizacja tego kraju nie powinny zmusić nas do zastanowienia się, czym właściwie ma być Unia, która nazywa się „europejską”?

– Być może. Ale takie refleksje należało podjąć przed złożeniem Turcji obietnic, wiedząc, że nie będzie można ich dotrzymać. Oszukiwanie Turków wydawało się przebiegłym zabiegiem, ale okazało się, że była to prawdziwa „bomba zegarowa”, która wybuchła dzisiaj i uczyniła wiele szkód.

2016-05-25 08:49

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Osobista odpowiedź na globalne problemy

Często mówi się dziś o zjawiskach, które są podobno nieuchronne, takich jak sekularyzacja, laicyzacja, zeświecczenie czy desakralizacja. Rozumie się przez to zanik sacrum, świadomości nadprzyrodzonej czy wymiaru duchowego w życiu człowieka. Przywykliśmy traktować te określenia jako pojęcia socjologiczne, odnoszące się do procesów społecznych. Gdybyśmy jednak chcieli dotrzeć do ich sedna, to musielibyśmy niechybnie dotknąć konkretnej egzystencji pojedynczego człowieka. Co znaczy bowiem desakralizacja, nie w losach jakiejś zbiorowości, lecz w życiu jednostki? Najkrócej mówiąc, jest to sytuacja, w której człowiek nie widzi Boga w swoim życiu, w swojej pracy, w swojej rodzinie, w swoim małżeństwie, w swoich relacjach z innymi ludźmi.
CZYTAJ DALEJ

Ktoś podszywa się pod kard. Grzegorza Rysia. Kuria ostrzega

Na Facebooku pojawił się profil o nazwie "Grzegorz Wojciech Ryś", który podszywa się pod ks. kardynała Grzegorza Rysia - poinformowała w sobotę Archidiecezja Łódzka. To już kolejna próba wykorzystania wizerunku metropolity łódzkiego w internecie - bez jego wiedzy i zgody.

"Na Facebooku pojawił się profil o nazwie +Grzegorz Wojciech Ryś+, który podszywa się pod ks. kardynała Grzegorza Rysia. Informujemy, że kard. Grzegorz Ryś nie prowadzi prywatnego profilu na Facebooku, a wspomniana strona nie jest przez niego autoryzowana ani administrowana. Prosimy o zgłaszanie tego profilu do Facebooka, aby zapobiec dezinformacji i ewentualnym nadużyciom" - ogłosiła w sobotę wieczorem Archidiecezja Łódzka w swoich mediach społecznościowych.
CZYTAJ DALEJ

W Wielkim Tygodniu w ponad 100 kościołach odbędzie się noc konfesjonałów

2025-04-14 07:15

[ TEMATY ]

spowiedź

noc konfesjonałów

Karol Porwich/Niedziela

W Wielkim Tygodniu w ponad 100 kościołach księża będą spowiadać do północy lub do rana w ramach 15. edycji nocy konfesjonałów. W tym roku przebiega ona pod hasłem "Prawdziwa Wielkanoc zaczyna się w sercu". Akcja ma umożliwić osobom zabieganym przystąpić do sakramentu pokuty i pojednania.

Udział w akcji Noc Konfesjonałów polega na zorganizowaniu dodatkowej spowiedzi w Wielkim Tygodniu i zgłoszeniu udziału kościoła w serwisie nockonfesjonalow.pl.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję