Reklama

Wiara

Zdobyć sieć dla Chrystusa

Św. Paweł Apostoł wysyłał listy do gmin chrześcijańskich. Dziś ich przesłanie odbierają na smartfonach, tabletach, i komputerach setki tysięcy ludzi na całym świecie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ojciec Adam Szustak, dominikanin, ks. Piotr Pawlukiewicz, ks. Michał Olszewski, ks. Jakub Bartczak czy ks. Mirosław Maliński – użytkownicy YouTube i portali społecznościowych dobrze znają te nazwiska. Dla przykładu edycja rekolekcji wielkopostnych o. Adama Szustaka w 2014 r. przekroczyła milion wyświetleń, wejścia zanotowano w 116 krajach świata. W czym tkwi sekret tej popularności?

Autentyczność

Reklama

Żyjemy w czasach niewiarygodnie szybkich przemian. Dziś prawdziwym wyzwaniem dla Kościoła nie jest już sama obecność w nowych mediach czy ich tworzenie, ale też mówienie językiem pokoleń, które z tych mediów korzystają. – Starsze pokolenia nadal siedzą w ławkach kościelnych, młodsze z nich uciekają – zauważają socjologowie. Kaznodzieje mają niełatwe zadanie zatrzymania ich uwagi, zachęcenia do poszukiwania Pana Boga, a w konsekwencji – doprowadzenia do spotkania z Nim w czasie Mszy św. Rekolekcje internetowe są szansą na pozyskanie młodych słuchaczy, ale jest też kilka warunków, które kaznodzieja musi spełniać, by nie zostać „wyłączonym”. Przede wszystkim rekolekcjonista musi być przekonujący w tym, co mówi. Musi być sobą. „Dlatego jestem chrześcijaninem, dlatego jestem dominikaninem, dlatego w Niego wierzę, bo Go znam, bo Go spotkałem” – zapewnia swoich słuchaczy o. Adam Szustak OP, duszpasterz akademicki, autor kilkunastu książek, w tym audiobooków. Nie lubi mówić o sobie, bo – jak przyznaje – to niezbyt ciekawy temat. Mówi o Bogu, który kocha i wyzwala człowieka. Jego słowa są przekonujące, bo poparte doświadczeniem. Jak starszy kolega, który wiele przeszedł i radzi. Z kolei ks. Jakub Bartczak z Wrocławia, którego hip-hopowe teledyski na YouTube oglądają setki tysięcy ludzi, w jednym z wywiadów wyznał: „W hip-hopie najważniejsza jest szczerość i w kapłaństwie najważniejsza jest szczerość. Nie wstydziłem się nigdy tego, że jestem księdzem. Koloratka mnie nie parzy. Nie udaję kogoś innego”. Taka postawa sprawia, że ludzie chcą słuchać. A oni mają im wiele do powiedzenia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dobra treść

Mówią o rzeczach najtrudniejszych, dotykających najbardziej skrywanych problemów, słabości. Pomagają małżeństwom i osobom samotnym, przeżywającym kryzys. Nie boją się tematów trudnych, takich jak: budowanie więzi, rodzina, seks. Przykładem jest choćby wspaniały cykl „Czystość z odzysku” ks. Mirosława Malińskiego „Maliny”, duszpasterza akademickiego z Wrocławia. Uzmysławiają, jaka jest różnica w widzeniu świata przez kobiety i przez mężczyzn. Jakie błędy popełniają we wzajemnych relacjach i co robić, żeby się nie ranić.

Reklama

Niezwykłą popularnością na portalach społecznościowych cieszą się kazania ks. Piotra Pawlukiewicza z kościoła akademickiego pw. Świętej Anny w Warszawie. W sposób klarowny uzmysławia on prawdę, którą czasem trudno przyjąć: „To jest często sedno sprawy i przyczyna wielkich tragedii, że ktoś nie postępuje tak, jak my sobie to wymarzyliśmy. Nawet w małżeństwie nie mamy człowieka na własność, do swojej dyspozycji. Mój mąż nie jest do końca mój. Także moja żona nie jest dosłownie moja. Dzieci nie są własnością rodziców. Tak naprawdę należymy do Boga. W Świętej Rodzinie Jezus był Synem Maryi, ale nie był Jej własnością. Maryja była żoną Józefa, ale nie była jego. Oni wszyscy należeli do Boga. I to była ich świętość. Także i my winniśmy żyć nie jak się komuś podoba, ale jak się Bogu podoba”. Daje rady, jak postępować, aby ocalić swoje małżeństwo i być w nim szczęśliwym: „W życiu nieraz trzeba się będzie pogodzić: muszę znosić współmałżonkę, męża z taką czy inną jego słabością. Oczywiście są sprawy, na które nie można przymykać oczu. Jeśli mąż bije żonę, to nie można reagować na to pokorną zgodą. Jeśli żona ewidentnie kokietuje obcych mężczyzn, to wtedy trzeba sprawę postawić bardzo zasadniczo, bo to grozi rozbiciem małżeństwa”(www.sychar-xpiotr.blogspot.com).

Podstawową rolę odgrywa język komunikacji. Jezus mówił prostym językiem, przywoływał realia życia ludzi, z którymi się spotykał. Dlatego w Biblii mamy obrazy winnic, owiec, pasterzy. Dziś przeciętny duchowny zbyt często ma skłonność do chowania się za „martwą literą”, woli trzymać się tradycji i bezpiecznych schematów – uważają językoznawcy. Wielu słuchaczy, zwłaszcza młodych, nuży dostojna, patetyczna kościelna mowa. Aby do nich dotrzeć, internetowi kaznodzieje mówią krótko (np. w cyklu ks. Piotra Pawlukiewicza „O złożonych problemach w 3,5 minuty” rozważania faktycznie nie trwają dłużej), językiem ciekawym, barwnym, żartobliwym.

Ciekawa forma

Reklama

Młodzi ludzie nastawieni są na dialog, nieustanną wymianę informacji. Dlatego nie dziwi, że w nowych mediach istnieją głównie księża związani ze społecznością studencką czy młodzieżową. I to niejako za przyczyną swoich słuchaczy trafili do sieci. Początkowo na portalach społecznościowych zaczęto zamieszczać kazania znanych duszpasterzy akademickich, nagrywane nierzadko dyktafonem czy telefonem komórkowym. Inicjatywa należała do pojedynczych osób, które na jednej stronie zamieszczały np. kazania o. Adama Szustaka, na innej ks. Piotra Pawlukiewicza. Z czasem zaczęły pojawiać się portale internetowe, jak np. 2ryby.pl z Wrocławia czy stacja7.pl z Krakowa, na których w jednym miejscu można znaleźć krótkie filmy z minikonferencjami. Ich tematyka jest bardzo szeroka: od duchowości, przez Pismo Święte, teologię, filozofię, po etykę, małżeństwo i rodzinę. Zamieszczane tam filmy można łatwo ściągnąć na smartfony czy tablety. Ludzie tworzący portale sami zaczęli kręcić filmy, nieraz nie mając kamery, ale za pomocą lustrzanek – jak wyznał Daniel Brzezina z portalu 2ryby.pl . Później okazało się, że użycie tego narzędzia pozwala uzyskać dużo lepsze rezultaty. Niektóre cykle mają ciekawe niestandardowe formy, jak np. „Jednoosobowy duet wewnętrzny”, czyli rozmowy „Maliny” z... „Maliną”. Twórcy filmów dbają o grafikę, czołówkę, muzykę, scenografię. Wszystko to przykuwa uwagę młodego człowieka, skraca dystans, pozwala skupić uwagę na temacie wypowiedzi.

Odbiorcy

Duszpasterze związani ze społecznością młodzieżową reprezentują kaznodziejstwo typowe dla „Kościoła dialogicznego”. Dzięki portalom społecznościowym odzew jest natychmiastowy. Ludzie komentują, piszą posty, polecają sobie poszczególne teksty. Nie brakuje sytuacji zabawnych, jak ta, którą niedawno na Facebooku opisał o. Adam Szustak. Gdy siedział w samolocie do Chicago, podeszła do niego stewardesa i mówi: – Ojcze Adamie, startujemy za 5 minutek. To nawiązanie do adwentowego cyklu #jeszcze5minutek, który można oglądać w sieci. Ale nie brakuje też wzruszających komentarzy, jak np. zamieszczony na Facebooku pod kazaniem ks. Pawlukiewicza: „Mi Księdza kazania pozwoliły przejść najcięższe dni w moim życiu... operacja guza mózgu... I teraz, kiedy rok po tym zdarzeniu nadal daleko mi do zdrowia... czekam na kolejne!” (Anna).

– Dostajemy setki podziękowań i świadectw – przyznał w jednym z wywiadów szef grupy Gloria24, która wydaje rekolekcje internetowe na dużą skalę. – Ludzie piszą, że otworzyły im się oczy. Czasami po kilkunastu, czasami po kilkudziesięciu latach idą do spowiedzi.

„Drogi Bracie Adamie – pisze Joanna w komentarzu pod rekolekcjami o. Szustaka. – Nigdy nie czytałam Biblii, bo jej po prostu nie rozumiałam. Teraz słucham Ciebie i dziękuję Ci bardzo za wszystkie kazania i konferencje. Otworzyłeś moje serce i dodałeś mi więcej wiary, za co bardzo Ci dziękuję. Dobrze, że jesteś i bądź zawsze. Tak bardzo trafiasz do przeciętnych ludzi i chyba o to chodzi. Niech Cię Bóg błogosławi, a Ty nauczaj dalej. Jestem Twoją wierną słuchaczką”.

Rekolekcje internetowe czy klipy z muzyką chrześcijańską to dobra forma dotarcia do tych, którzy sami do kościoła by nie przyszli, ale to jedynie forma preewangelizacji. Ks. Piotr Pawlukiewicz podkreśla: – Nikt nie spotka wspólnoty Kościoła, nie przystąpi do sakramentów, nie weźmie udziału w Eucharystii przez Internet. Mimo ogromnego postępu i nowoczesnych środków przekazu, żeby spotkać żywego Boga, trzeba odejść od komputera. To jest jedyna droga.

2016-04-20 08:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

O. Szustak przed ŚDM

Internetowe rekolekcje o miłosierdziu przed Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie 2016.

CZYTAJ DALEJ

Św. Hieronim - „princeps exegetarum”, czyli „książę egzegetów”

Niedziela warszawska 40/2003

„Księciem egzegetów” św. Hieronim został nazwany w jednym z dokumentów kościelnych (encyklika Benedykta XV, „Spiritus Paraclitus”). W tym samym dokumencie określa się św. Hieronima także mianem „męża szczególnie katolickiego”, „niezwykłego znawcy Bożego prawa”, „nauczyciela dobrych obyczajów”, „wielkiego doktora”, „świętego doktora” itp.

Św. Hieronim urodził się ok. roku 345, w miasteczku Strydonie położonym niedaleko dzisiejszej Lubliany, stolicy Słowenii. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym Strydonie, a na specjalistyczne studia z retoryki udał się do Rzymu, gdzie też, już jako dojrzewający młodzieniec, przyjął chrzest św., zrywając tym samym z nieco swobodniejszym stylem dotychczasowego życia. Następnie przez kilka lat był urzędnikiem państwowym w Trewirze, ważnym środowisku politycznym ówczesnego cesarstwa. Wrócił jednak niebawem w swoje rodzinne strony, dokładnie do Akwilei, gdzie wstąpił do tamtejszej wspólnoty kapłańskiej - choć sam jeszcze nie został kapłanem - którą kierował biskup Chromacjusz. Tam też usłyszał pewnego razu, co prawda we śnie tylko, bardzo bolesny dla niego zarzut, że ciągle jeszcze „bardziej niż chrześcijaninem jest cycermianem”, co stanowiło aluzję do nieustannego rozczytywania się w pismach autorów pogańskich, a zwłaszcza w traktatach retorycznych i mowach Cycerona. Wziąwszy sobie do serca ten bolesny wyrzut, udał się do pewnej pustelni na Bliski Wschód, dokładnie w okolice dzisiejszego Aleppo w Syrii. Tam właśnie postanowił zapoznać się dokładniej z Pismem Świętym i w tym celu rozpoczął mozolne, wiele razy porzucane i na nowo podejmowane, uczenie się języka hebrajskiego. Wtedy też, jak się wydaje, mając już lat ponad trzydzieści, przyjął święcenia kapłańskie. Ale już po kilku latach znalazł się w Konstantynopolu, gdzie miał okazję słuchać kazań Grzegorza z Nazjanzu i zapoznawać się dokładniej z pismami Orygenesa, którego wiele homilii przełożył z greki na łacinę. Na lata 380-385 przypada pobyt i bardzo ożywiona działalność Hieronima w Rzymie, gdzie prowadził coś w rodzaju duszpasterstwa środowisk inteligencko-twórczych, nawiązując przy tym bardzo serdeczne stosunki z ówczesnym papieżem Damazym, którego stał się nawet osobistym sekretarzem. To właśnie Damazy nie tylko zachęcał Hieronima do poświęcenia się całkowicie pracy nad Biblią, lecz formalnie nakazał mu poprawić starołacińskie tłumaczenie Biblii (Itala). Właśnie ze względu na tę zażyłość z papieżem ikonografia czasów późniejszych ukazuje tego uczonego męża z kapeluszem kardynalskim na głowie lub w ręku, co jest oczywistym anachronizmem, jako że godność kardynała pojawi się w Kościele dopiero około IX w. Po śmierci papieża Damazego Hieronim, uwikławszy się w różne spory z duchowieństwem rzymskim, był zmuszony opuścić Wieczne Miasto. Niektórzy bibliografowie świętego uważają, że u podstaw tych konfliktów znajdowały się niezrealizowane nadzieje Hieronima, że zostanie następcą papieża Damazego. Rzekomo rozczarowany i rozgoryczony Hieronim postanowił opuścić Rzym raz na zawsze. Udał się do Ziemi Świętej, dokładnie w okolice Betlejem, gdzie pozostał do końca swego, pełnego umartwień życia. Jest zazwyczaj pokazywany na obrazkach z wielkim kamieniem, którym uderza się w piersi - oddając się już wyłącznie pracy nad tłumaczeniem i wyjaśnianiem Pisma Świętego, choć na ten czas przypada również powstanie wielu jego pism polemicznych, zwalczających błędy Orygenesa i Pelagiusza. Zwolennicy tego ostatniego zagrażali nawet życiu Hieronima, napadając na miejsce jego zamieszkania, skąd jednak udało mu się zbiec we właściwym czasie. Mimo iż w Ziemi Świętej prowadził Hieronim życie na wpół pustelnicze, to jednak jego głos dawał się słyszeć od czasu do czasu aż na zachodnich krańcach Europy. Jeden z ówczesnych Ojców Kościoła powiedział nawet: „Cały zachód czeka na głowę mnicha z Betlejem, jak suche runo na rosę niebieską” (Paweł Orozjusz). Mamy więc do czynienia z życiem niezwykle bogatym, a dla Kościoła szczególnie pożytecznym właśnie przez prace nad Pismem Świętym. Hieronimowe tłumaczenia Biblii, zwane inaczej Wulgatą, zyskało sobie tak powszechne uznanie, że Sobór Trydencki uznał je za urzędowy tekst Pisma Świętego całego Kościoła. I tak było aż do czasu Soboru Watykańskiego II, który zezwolił na posługiwanie się, zwłaszcza w liturgii, narodowo-nowożytnymi przekładami Pisma Świętego. Proces poprawiania Wulgaty, zapoczątkowany jeszcze na polecenie papieża Piusa X, zakończono pod koniec ubiegłego stulecia. Owocem tych żmudnych prac, prowadzonych głównie przez benedyktynów z opactwa św. Hieronima w Rzymie, jest tak zwana Neo-Wulgata. W dokumentach papieskich, tych, które są jeszcze redagowane po łacinie, Pismo Święte cytuje się właśnie według tłumaczenia Neo-Wulgaty. Jako człowiek odznaczał się Hieronim temperamentem żywym, żeby nie powiedzieć cholerycznym. Jego wypowiedzi, nawet w dyskusjach z przyjaciółmi, były gwałtowne i bardzo niewybredne w słownictwie, którym się posługiwał. Istnieje nawet, nie wiadomo czy do końca historyczna, opowieść o tym, że papież Aleksander III, zapoznając się dokładnie z historią życia i działalnością pisarską Hieronima, poczuł się tą gwałtownością jego charakteru aż zgorszony i postanowił usunąć go z katalogu mężów uważanych za świętych. Rzekomo miały Hieronima uratować przekazy dotyczące umartwionego stylu jego życia, a zwłaszcza ów wspomniany już kamień. Podobno Papież wypowiedział wówczas wielce znaczące zdanie: „Ne lapis iste!” (żeby nie ten kamień). Nie należy Hieronim jednak do szczególnie popularnych świętych. W Rzymie są tylko dwa kościoły pod jego wezwaniem. „W Polsce - pisze ks. W. Zaleski, nasz biograf świętych Pańskich - imię Hieronim należy do rzadziej spotykanych. Nie ma też w Polsce kościołów ani kaplic wystawionych ku swojej czci”. To ostatnie zdanie wymaga już jednak korekty. Od roku 2002 w diecezji warszawsko-praskiej istnieje parafia pod wezwaniem św. Hieronima.
CZYTAJ DALEJ

Ty też możesz odbudować Kościół

2025-09-30 19:50

Marcin Cyfert

Odpust w parafii św. Franciszka z Asyżu we Wrocławiu

Odpust w parafii św. Franciszka z Asyżu we Wrocławiu

Św. Franciszek każdego dnia musiał walczyć o wiarę z gorliwością godną najwyższych pochwał. Nigdy nie ustał. Zobaczcie, jakie dziedzictwo pozostawił, choć żył tylko 45 lat – mówił ks. prof. Sławomir Stasiak w parafii św. Franciszka z Asyżu we Wrocławiu.

Rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego przewodniczył Mszy św. i wygłosił homilię podczas parafialnego odpustu. Nawiązał do Ewangelii o bogaczu i łazarzu, zaznaczając, że obraz ten jest mocno wpisany w kulturę naszego kontynentu. – Jednak zadajemy sobie pytanie, szczególnie w kontekście święta św. Franciszka z Asyżu, czy bycie biednym gwarantuje zbawienie. Trzeba tutaj dotknąć pewnej fundamentalnej kwestii społecznej, aktualnej 2800 lat temu, 800 lat temu i obecnie – mówił ksiądz profesor, przytaczając słowa proroka Amosa: „Biada beztroskim na Syjonie i dufnym na górze Samarii”. Powodem owego „biada” jest: „Nic się nie martwią upadkiem domu Józefa”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję