Reklama

Rodzina

Błogosławienie rozstań czy służba prawdzie?

Dokument papieski motu proprio „Mitis Iudex Dominus Iesus” wywołał dość zróżnicowane reakcje w kręgach odbiorców. Nie da się ukryć, że w niejednym przypadku wzbudził niepokój. Czy jednak obawy dotyczą konkretnych zmian dokonanych przez Papieża, czy też w istocie dotykają samej kwestii orzekania o nieważności małżeństwa, która nawet pośród wiernych wciąż kojarzy się z rozwodem albo unieważnieniem małżeństwa?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kościół od początku był przeciwny rozwodom. Wskazują na to słowa Chrystusa, który odrzuca praktykę wprowadzoną przez Mojżesza ze względu na zatwardziałość ludzkich serc (por. Mk 10, 5). Nie ma potrzeby wyjaśniać, dlaczego tak istotna jest trwałość związku, który przez Zbawiciela podniesiony został do godności sakramentu. Z drugiej jednak strony należało zdać sobie sprawę, że do zawarcia małżeństwa konieczne są pewne przymioty i warunki, bez zaistnienia których małżeństwo nie może zostać zawarte. Stąd też na przestrzeni dziejów wykształciła się praktyka dotycząca orzekania w sprawach małżeńskich, która opiera się na gruntownej wiedzy teologicznej, prawniczej i antropologicznej i którą Kościół we właściwym zakresie nieustannie pogłębia. Rzeczą oczywistą jest, że wraz z rozwojem tej wiedzy – a także zmieniających się warunków życia społeczeństwa – z jednej strony zmieniać się będą powody, które uniemożliwią skuteczne zawarcie związku, jak niedojrzałość, niektóre choroby wykluczające itp., a z drugiej – konieczne będą nowe narzędzia prawne dostosowane do nowej rzeczywistości.

Reklama

U części wiernych może budzić się niechęć do procesów o stwierdzenie nieważności małżeństwa, gdyż na pierwszy rzut oka mogą się one kojarzyć z formą błogosławienia katolickich rozstań pod płaszczem kościelnych orzeczeń. Wydaje się, że skoro ludzie się pobrali, ich związek trwał przez jakiś czas, urodziły się dzieci, a potem coś się zawaliło, to Kościół nie może ich usprawiedliwiać i błogosławić ich powtórnych małżeństw. Opory mogą wzrastać, jeśli owocem upadłego związku są dzieci, które zawsze boleśnie przeżywają każde rozstanie, niezależnie od tego, czy zostało ono usankcjonowane wyrokiem sądu, czy nie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jak było naprawdę?

Samo rozstanie nie dokonało się samoczynnie, często u jego podstaw leżą ewidentne zawinienia osób, które w sposób często niedojrzały podeszły do swoich obowiązków. Trudno jest nie podzielić tych zastrzeżeń. Z drugiej jednak strony – gdyby przyjąć takie rozumowanie, należałoby całkowicie odrzucić wszelką działalność sądowniczą Kościoła i pozostawić osąd w kwestiach małżeńskich samemu Panu Bogu. Czy jednak w przypadku uzasadnionych podejrzeń co do braku ważności małżeństwa nie ma obowiązku stwierdzenia, jak było naprawdę? Czy osobom, które znalazły się w takiej sytuacji, nie należy dać szansy, by naprawiły to, co im się wcześniej nie udało?

Reklama

Czasami rodzą się podejrzenia, że zainteresowanym osobom udającym się do sądu kościelnego nie chodzi o uporządkowanie spraw wiary. Podejrzewa się, że celem uzyskania wyroku afirmatywnego jest możliwość powtórnej celebracji ślubu w obrzędowości kościelnej, a przy tym uzyskanie dla nowego związku społecznej aprobaty. Czy tak rzeczywiście jest, trudno stwierdzić. Choć teoretycznie może tak się zdarzyć, istota problemu leży zapewne gdzie indziej. Należałoby się powstrzymać przed formułowaniem powierzchownych ocen, a zwłaszcza przed dokonywaniem pochopnych uogólnień na podstawie pojedynczych przypadków. Obok sytuacji nieprawidłowych nie da się nie zauważyć istnienia wiernych boleśnie odczuwających niemożność sakramentalnego pojednania się z Bogiem.

Przez pryzmat demokracji

Papieska decyzja nie umknęła uwadze mediów, i to nie tylko katolickich. Śledzą one bacznie działalność papieża Franciszka, ale też wyczuwają niepokój części wiernych związany z niektórymi zmianami. Wynika on m.in. ze sposobu, w jaki przedstawiany jest Kościół hierarchiczny na tle instytucji demokratycznych. Z jednej strony panuje potrzeba uczestniczenia w jakichkolwiek decyzjach prawodawczych instytucji, do których przynależy uczestnik życia społecznego, z drugiej – o kształcie instytucji, które nas dotyczą, przyzwyczajamy się decydować sami poprzez dokonywanie demokratycznych wyborów.

Reklama

Stąd pragnienie i potrzeba, by nie tylko przyglądać się, ale też uczestniczyć, komentować, sugerować, interpretować decyzje podejmowane przez papieża. Tej mentalności ulega dziś wielu wiernych, którzy sami chcieliby niejako poddać pod ocenę osoby sprawujące urząd w Kościele pod kątem ich wierności doktrynie Kościoła. Trudno to zmienić. Przeciwstawianie się tej mentalności, podkreślanie, że Kościół nie jest demokratyczny, lecz z ustanowienia Bożego hierarchiczny, że papież ma prawo podejmować decyzje w kwestii dyscypliny i że w sprawowaniu swojego urzędu cieszy się szczególną asystencją Ducha Świętego, na niewiele się zapewne zda. Media będą pisać, a ludzie będą się niepokoić, chwalić bądź wątpić. Może tylko w wymiarze osobistym trzeba się postarać o autokrytycyzm i nieuleganie powszechnemu stanowi napięcia, który chciałby sprowadzić działalność ludzi Kościoła do czysto ludzkiego wymiaru.

Warto chwilę refleksji poświęcić osobom, których w sensie przedmiotowym dotyczą zmiany wprowadzone przez papieża Franciszka. Chodzi o tych wszystkich, których związek małżeński zawarty w kościele z jakichś powodów się rozpadł, a istnieją przesłanki, by podejrzewać, że małżeństwo to mogło być nieważne. To właśnie dobro tych osób stało u podstaw papieskiego pragnienia dokonania zmian. Rodzi się pytanie: z jakim nastawieniem przychodzą one do Trybunału? Czasem można mieć wrażenie, że zainteresowani pragnęliby od Kościoła większej elastyczności, zrozumienia, wyjścia naprzeciw. Oczekiwania czasem mogą dotyczyć przychylnej interpretacji i selekcji faktów, by wyrok był pozytywny. Warto jednak podkreślić, że jedyną rzeczą, jakiej może dokonać Kościół, jest pomoc w dotarciu do prawdy. Orzeczenie w oparciu o naginane przepisy i wyimaginowane fakty może tylko dodatkowo skomplikować sytuację zainteresowanych osób przed Bogiem.

We współpracy z Bogiem

Reklama

Zadaniem sędziego orzekającego o nieważności małżeństwa jest nabranie moralnej pewności, że związek, który został poddany jego osądowi, tak naprawdę nigdy przed Bogiem nie zaistniał. Sędziego można w tym miejscu przyrównać do spowiednika, który, gdy udziela rozgrzeszenia, musi mieć moralną pewność, że osoba spowiadająca się mówiła prawdę, że nie zataiła żadnego grzechu. Ta pewność zatem nie jest absolutna. Ktoś może symulować spowiedź po to, by sprawić przyjemność swoim bliźnim, by móc uczestniczyć w wydarzeniach o charakterze religijnym, zdobyć wyższe notowania w swoim środowisku, może też zataić coś ze strachu lub z braku wiary. Czy jednak spowiedź taka będzie skuteczna, to znaczy – ważna i owocna? Będzie świętokradzka i może co najwyżej oddalić człowieka od Boga, zamiast go z Nim pojednać. Orzeczenie o nieistniejącym małżeństwie ma przede wszystkim uzdrowić osoby, które skomplikowały sobie życie. Teoretycznie mogłoby ono jeszcze bardziej zagmatwać sprawę. Stąd prawdziwa owocność zmian może dokonać się tylko na bazie prawdy, szczerości i uczciwości uczestników procesu, którzy mają pomóc w dotarciu do prawdy.

Zadaniem Kościoła jest więc pomoc osobom w zrozumieniu specyfiki sakramentu, który nie jest życiem na próbę, lecz podjęciem zadań przed Bogiem w sposób definitywny, aż do śmierci. Na poziomie wspólnoty wiernych trzeba się wyzwolić od podejrzliwości w kwestii orzeczeń dotyczących nieważności małżeństwa. Wynika ona z zakorzenionych uproszczeń dotyczących istoty tego związku, jego zawarcia i warunków, by mogło zaistnieć. Być może w zaakceptowaniu osób, które po orzeczeniu o nieważności małżeństwa po raz drugi dopuszcza się do ołtarza, jest też kompleks starszego brata, który nie cieszy się z powrotu marnotrawnego syna.

Papieski dokument może być pozytywnym zaczynem do pogłębienia wiedzy i świadomości w kwestii małżeństwa i rodziny, może też pomóc wielu ludziom na nowo ułożyć swoją relację z Bogiem i z Kościołem, a także być krokiem w uzdrowieniu innych, którzy zatracili swoje rodzinne więzi i oddalili się od Kościoła.

Dziś, gdy toczy się batalia o zdrowe rodziny, które powinny cieszyć się stabilnością i trwałością, warto spojrzeć na to, co może się zdarzyć, a przed czym trzeba się zabezpieczyć – na rozpad związku. Jego sakramentalność przeżywana owocnie, w zaufaniu do Boga, w żywej wierze i spełnianiu praktyk chrześcijańskich może być najlepszym lekarstwem, by zagwarantować spoistość więzi i zabezpieczyć je przed rozpadem. Jeśli łaska sakramentalna zostanie podjęta we współpracy z Bogiem, to małżeństwo się nie rozpadnie, a kościelni sędziowie będą się mogli zająć czymś bardziej przyjemnym niż zbieranie skorup rozbitego glinianego dzbana, którego sakrament nie wypalił i nie nadał mu trwałości.

2015-10-14 08:50

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Złożyły siebie w darze Chrystusowi

Niedziela podlaska 38/2013, str. 2

[ TEMATY ]

ślub

siostry

Agnieszka Bolewska-Iwaniuk

W sobotę 31 sierpnia w Siemiatyczach dwie siostry ze Zgromadzenia Karmelitanek Dzieciatka Jezus złożyły śluby wieczyste. Wieczystą profesję złożyły s. Urszula Kryńska, nosząca imię s. Cordis od Eucharystii, i s. Małgorzata Poniatowska, nosząca imię s. Łucja od Miłosierdzia Bożego i Niepokalanego Serca Maryi. Uroczystej Mszy św. w kościele pw. św. Andrzeja Boboli przewodniczył bp Antoni Pacyfik Dydycz. Z całej Polski przybyli kapłani, siostry zakonne, rodziny i przyjaciele sióstr. Diecezję drohiczyńską reprezentowali przedstawiciele kurii i seminarium. W uroczystości wzięli udział kapłani z Siemiatycz i okolic. Zebranych powitał gospodarz parafii ks. kan. Jan Koc. Uroczystość opatrzona była komentarzem czytanym przez jedną z sióstr karmelitanek, oprawą muzyczną zajęła się młodzież z Drohiczyńskich Warsztatów Muzyki Liturgicznej. Homilię wygłosił bp Dydycz, wspominając swoje pierwsze spotkania ze Zgromadzeniem Sióstr Karmelitanek oraz podkreślając jego ogromną rolę dla każdego człowieka. Mówił: „Dziękujmy Panu Bogu za każde zgromadzenie zakonne, dziękujmy za każdą tego rodzaju postawę i zachowanie, ale jednocześnie prośmy, aby zakony mogły wypełniać swoją misję w różnych dziedzinach, aby mogły swoimi chryzmatami ubogacać współczesność”.
CZYTAJ DALEJ

Św. Wincenty á Paulo

27 września br. obchodzimy wspomnienie św. Wincentego á Paulo. Urodził się on 24 kwietnia 1581 r. w wiosce Pouy, w południowej Francji. Pochodził z rodziny wieśniaczej i miał czworo rodzeństwa. Dopiero w 12. roku życia poszedł do szkoły. Mimo, że wcześniej zajmował się tylko wypasaniem owiec z nauką radził sobie bardzo dobrze i po szkole wstąpił do seminarium duchownego. W wieku 15 lat otrzymuje niższe święcenia i dostaje się na uniwersytet w Saragossie w Hiszpanii. Święcenia kapłańskie przyjmuje w 1600 r., miał wówczas zaledwie 19 lat. Kontynuował studia w Tuluzie, Rzymie i Paryżu, kształcąc się w dziedzinie prawa kanonicznego. Dobrze zapowiadająca się kariera młodego, zdolnego kapłana zmienia się w los niewolnika. W czasie podróży z Marsylii do Narbonne przez Morze Śródziemne został wraz z całą załogą napadnięty przez tureckich piratów i przywieziony do Tunisu jako niewolnik. W ciągu dwóch lat niewoli miał czterech panów, ostatniego zdołał nawrócić. Obaj uciekli do Europy i zamieszkali w Rzymie. Już wkrótce stał się wysłannikiem papieża Pawła V i trafił na dwór francuski, gdzie za sprawą królowej Katarzyny de Medicis przejął opiekę nad Szpitalem Miłosierdzia. Na własne życzenie objął probostwo w miasteczku Chatillon-les-Dombes, gdzie zetknął się ze starcami, inwalidami wojennymi, chorymi i ubogimi. Aby im jak najlepiej służyć, powołał „Bractwo Miłosierdzia”, a dla kobiet bractwo „Służebnic Ubogich”. W 1619 r. św. Wincenty otrzymał dekret mianujący go generalnym kapelanem wszystkich galer królewskich. Święty przeprowadzał wśród galerników misje i dbał o poprawę warunków życia. W 1625 r. powołał „Kongregację Misyjną” zrzeszającą kapłanów. Papież Urban VIII zatwierdził nowe zgromadzenie w 1639 r. Nowa rodzina zakonna zaczęła rozrastać się i objęła swoją opieką szpital dla trędowatych opactwa Saint-Lazare. Celem zgromadzenia, które dziś nosi nazwę Zgromadzenia Księży Misjonarzy Świętego Wincentego á Paulo jest głoszenie Ewangelii ubogim. W 1638 r. wraz ze św. Ludwiką de Marillac św. Wincenty założył żeńską rodzinę zakonną znaną dziś pod nazwą Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia (szarytki), której charyzmatem była praca z ubogimi i chorymi w szpitalach i przytułkach. Święty zmarł w domu zakonnym św. Łazarza w Paryżu 27 września 1660 r. W roku 1729 papież Benedykt XIII wyniósł Wincentego do chwały błogosławionych, a papież Klemens XII kanonizował go w roku 1737. Papież Leon XIII ogłosił św. Wincentego á Paulo patronem wszystkich dzieł miłosierdzia. Do Polski sprowadziła misjonarzy w 1651 r. jeszcze za życia Świętego królowa Maria Ludwika, żona króla Jana II Kazimierza. W Polsce prowadzili 40 parafii. W naszej diecezji ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego á Paulo (CM) pochodzi bp Paweł Socha, a misjonarze św. Wincentego pracują w Wyższym Seminarium Duchownym w Paradyżu, Gozdnicy, Iłowej, Przewozie, Skwierzynie, Słubicach, Trzcielu i Wymiarkach. Siostry Szarytki mają swoje domy w Gorzowie Wielkopolskim, Skwierzynie i Słubicach.
CZYTAJ DALEJ

Francja: nowoczesny kościół wyróżniony przez ministerstwo kultury

2025-09-26 20:27

[ TEMATY ]

Kościół

Francja

nowoczesność

wikipedia/Vpe

Kościół pw. Ducha Świętego w Montpellier

Kościół pw. Ducha Świętego w Montpellier

Kościół pw. Ducha Świętego w Montpellier został uhonorowany przez francuskie ministerstwo kultury oznakowaniem „Wyróżniająca Się Architektura Współczesna”. Poświadczająca to tablica pamiątkowa została odsłonięta dziś wieczorem w obecności miejscowego arcybiskupa Norberta Turiniego i architekta-wizjonera Marcela Pigeire’a, który za swój projekt sprzed pół wieku nie wziął honorarium.

Świątynia w dzielnicy Cévennes w Montpellier powstała w 1965 roku, gdy kończący się Sobór Watykański II chciał zbliżyć wiernych do ołtarza. 35-letni wówczas Pigeire stworzył kościół mogący pomieścić 700 wiernych, na planie centralnym, pełen światła. Wyróżnia się on trójkątnymi fasadami, symbolizującymi Trójcę Świętą, podobnie jak trzy kolumny podtrzymujące strop na wysokości 17 metrów.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję