Czy przydarzy się Kościołowi w Polsce wydarzenie tej miary, co VI Światowe Dni Młodzieży w Częstochowie w 1991 r.? Dwa lata wcześniej były pierwsze wolne wybory, rok wcześniej runął mur berliński. Jak domek z kart rozpadł się system, który unicestwił ponad 120 mln ludzi. Jaki był udział świętego Polaka w tym rozpadzie, dowiemy się zapewne dopiero wtedy, gdy zostaną ujawnione dokumenty tajnych archiwów wielu państw. W pamiętnym roku 1991 Częstochowa stała się duchową stolicą świata. Stolicą dwu płuc: Wschodu i Zachodu. I taki był zamysł niezwykłego Papieża, który pozwolił ponad 200-tysięcznej rzeszy młodych przybyłych z byłych republik radzieckich poczuć się wolnymi. Bo na Jasnej Górze zawsze byliśmy wolni – mówił do nas, Polaków, i tę wolność odczuli młodzi ze Wschodu Europy.
Lista jak paszport
Reklama
Do jasnogórskiego grodu młodzi pielgrzymi przybywali pieszo, pociągami, autokarami, autostopem czy samolotami. Częstochowianie – częstochowskie i podczęstochowskie parafie, szkoły i budynki użyteczności publicznej – gościli w swoich domach Australijczyków, Amerykanów, Francuzów, Belgów, młodych z Czarnego Lądu, Nowej Zelandii... Ale też moskwian, kijowian, grodnian. Zorganizowanie w 260-tysięcznym mieście tygodniowego pobytu dla ponad 1,6 mln młodych osób z całego świata w czasie, gdy nie każdy mieszkaniec miasta miał w domu aparat telefoniczny, a jeszcze niedawno na półkach sklepowych stał tylko ocet, wymagało nie lada talentów organizacyjnych i morderczego nieraz wysiłku. Podjęła się tego zadania Jasna Góra z niezawodnymi ojcami paulinami i Kościół częstochowski z jego pasterzem bp. Stanisławem Nowakiem. Personalnie za przygotowania odpowiedzialni byli z ramienia Jasnej Góry o. Jan Pach, paulin, i ks. Marian Duda, częstochowski kapłan, który razem z ekipą młodych ludzi zorganizował to, co w tym czasie było właściwie nie do zorganizowania. Ogromny wysiłek wziął na swe barki dopiero co powstały częstochowski samorząd z jego prezydentem Tadeuszem Wroną. – Trwały w tym czasie zmiany systemowe i personalne. Tworzyły się ramy prawne nowego ustroju. I w tym właśnie momencie odbywały się przygotowania Częstochowy do przyjęcia 1,6-milionowej rzeszy pielgrzymów – wspomina dziś Tadeusz Wrona. – Z punktu widzenia logistycznego było to bardzo trudne. Ale wszyscy wiedzieli, dla kogo pracują. Ojciec Święty był osobą, która wszystkich połączyła – dodaje.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Największy problem stanowił udział młodzieży ze Wschodu, ale udało się go pokonać. – Wielką robotę wykonali nasi księża i siostry zakonne, pracujący w odradzających się parafiach na terenie Związku Radzieckiego. Nastąpił ogromny pęd młodych do zapisywania się w parafiach na listy wyjeżdżających do Częstochowy na ŚDM. Podpis na takiej liście wystarczył za paszport, wizę i bilet do Częstochowy. Przyjazd młodych ze Wschodu był możliwy również dlatego, że Częstochowski Komitet wysłał tysiące zaproszeń do grup parafialnych i zapewnił im gratisowe przyjęcie. Nie ponosili oni kosztów wyżywienia, noclegów ani transportu – wspomina ks. prof. Marian Duda.
Hierarcha i borowiec
Reklama
Ówczesny przeor Jasnej Góry o. Jerzy Tomziński wspomina: – Gdy zbliżały się Światowe Dni Młodzieży, trochę się przestraszyliśmy ich ogromu. Wciąż i wciąż napływały zgłoszenia. Myśleliśmy, żeby spotkanie zorganizować na tyłach sanktuarium, tam, gdzie obecnie mieszczą się parking i Dom Pielgrzyma, ale Ojciec Święty kategorycznie odmówił. Powiedział: „Chcę mieć Matkę Bożą przy sobie, za plecami”. Później, 14 i 15 sierpnia 1991 r., gdy Jan Paweł II spotykał się z 1,6-milionową rzeszą młodzieży z 80 krajów świata, o. Tomziński wraz ze współbraćmi musiał zajmować się wszystkim i mieć oczy dookoła głowy: jednocześnie kontaktował się z Watykanem i dokarmiał borowców, bo nikt o tak przyziemnej sprawie nie pomyślał. A przecież Jasna Góra była w tym czasie przestrzenią pod specjalnym nadzorem. Odpowiedzialność prawna, medyczna, organizacyjna za milionowe rzesze młodych, dostojników kościelnych i przedstawicieli wielu rządów postawiła służby samorządowe i państwowe na baczność. Na Częstochowę skierowane były oczy całego świata. W te pamiętne dni każdy skrawek miasta, każdy dom, ogród i parafialny plac oddane zostały pielgrzymom. – Mieszkańcy, aby dostać się do pracy, korzystali często z „pielgrzymiego” transportu, bo miejski był nieosiągalny. Po mieście poruszano się między rozesłanymi karimatami, często po ciałach utrudzonych pielgrzymów – mówi redaktor naczelna „Niedzieli” Lidia Dudkiewicz.
„Abba, Ojcze”
A młodzi wędrowali do Czarnej Madonny, ucząc się po drodze hymnu VI Światowych Dni Młodzieży: „Abba, Ojcze”. Nie wiedzieli, że ten, który zwołał ich z całego świata do Matki królującej na Jasnej Górze, wcześniej jako pierwszy w Polsce, bez sutanny, na rowerze, przyjeżdżał tu z młodzieżą jako ks. Wojtyła, biskup i kardynał. – On tu młodych ludzi wprowadził i dziś to przede wszystkim młodzi idą na Jasną Górę, tańcząc i śpiewając – mówi o. Tomziński. I tu w sierpniowe dni 1991 r. młodzi ludzie zaśpiewali Papieżowi hymn VI ŚDM. Gdy pieśń rozbrzmiała milionowymi głosami na Szczycie Jasnogórskim, zdawało się, że to ocean grzmi i unosi ją ku niebu. – Poczułem się tak, jakbym życie zaczął na nowo – wspomina o. Jan Góra, dominikanin, który wraz z Jackiem Sykulskim był twórcą hymnu. To właśnie o. Górze oraz duszpasterstwu młodzieżowemu Ojców Dominikanów powierzono niezwykle ważne zadanie: przygotowanie czuwania modlitewno-muzycznego w kilku językach. – Było wspaniałą katechezą, zrozumiałą i entuzjastycznie przyjętą przez młodych z całego świata. „Maria Regina mundi” (pieśń również przygotowana na VI ŚDM) oraz „Abba, Ojcze” śpiewali wszyscy. Pieśni te młodzież śpiewa po dziś dzień. To jest jeden z pięknych owoców jasnogórskiego spotkania młodych – mówi o. Jan Pach.
Jestem, pamiętam, czuwam
Reklama
– Gdy jako pierwsi, w pięć osób, zaczęliśmy w 1953 r. odmawiać Apel Jasnogórski, nie zdawaliśmy sobie sprawy z głębi tych prostych słów: Jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam. Papież wyłuskał z nich to, co jest najistotniejsze dla całej Polski. Jego modlitwa rozeszła się na cały świat. To był najznakomitszy komentarz do Apelu Jasnogórskiego – wspomina o. Tomziński. Jasnogórski Apel Młodych to do dziś w polskim Kościele wydarzenie bez precedensu. – Gdy Biały Pasterz pojawił się na Szczycie Jasnogórskim, wydawało się, że niebiosa zniżyły się do ziemi, zaś Jasna Góra pęcznieje w swej objętości, gdyż fala entuzjazmu przenosiła się coraz dalej na Częstochowę – wspomina o. Jan Pach. – Wydawało się, że ożyły drzewa w okalających ją parkach, a pobliskie domy poruszają się w rytm muzyki i śpiewu – dodaje. Młodzi śpiewali i modlili się do późnych godzin nocnych. Nie chcieli iść spać. Papież też nie spał. – Długie godziny trwał na modlitwie w naszej kaplicy klasztornej. Podglądaliśmy go z okna Sali Rycerskiej, skąd dobrze było widać białą sylwetkę zatopioną w modlitwie, niczym żywy posąg – wspomina paulin.
Entuzjazm przeniósł się na następny dzień. Eucharystia młodych, akt zawierzenia młodzieży świata Matce Bożej, Apel Jasnogórski pełne były symboli, które głęboko zapadały w serce i pamięć. Do dziś świadkowie ze wzruszeniem wspominają dary ołtarza, Komunię św. przyjętą z rąk świętego Papieża. A on dziękował pielgrzymom, miastu, diecezji i paulinom. Słowa Ojca Świętego pielgrzymi przerywali burzą oklasków, dziękując w ten sposób za serdeczne przyjęcie w Częstochowie.
Dwa płuca Europy
Reklama
Dla młodych zza wschodniej granicy spotkania z Janem Pawłem II i cały pobyt w Polsce to doświadczenia, które głęboko wryły się w ich pamięć. Ich rodzice i dziadkowie tracili życie i zdrowie w łagrach za samo posiadanie krzyża. A oni tu, w przeogromnym tłumie różnojęzycznej młodzieży, mogli wykrzyczeć i wyśpiewać wiarę ojców. Wyróżniali się spokojem i taką cichością, onieśmieleni tym, co się wokół nich dzieje. – Przychodzili tylko na kilka godzin, by się umyć i odpocząć, i zaraz znikali, by nie stracić ani jednej ważnej chwili z programu ŚDM – mówi mieszkaniec Częstochowy, w którego ogrodzie rozbiło namioty 30 moskwian, a kolejnych kilkunastu rozłożyło materace w domu. W tych dniach w Moskwie miał miejsce pucz Janajewa i młodzi Rosjanie nie wiedzieli, do jakiej ojczyzny przyjdzie im powrócić. Te rozterki doskonale rozumiał Ojciec Święty. Gdy zbliżało się pożegnanie i kierował się już w stronę lotniska, paulini podzielili się z nim spostrzeżeniem, że pod Szczytem ok. 100 tys. młodzieży zza wschodniej granicy modli się skromnie na różańcu z abp. Tadeuszem Kondrusiewiczem z Moskwy. – Ojciec Święty zdecydowanie zareagował: wychodzimy na Szczyt. I wyszedł. Spotkanie trwało 40 minut. Papież wygłosił improwizowane przemówienie, pobłogosławił młodych ze Wschodu – poświęcił im czas wbrew wszelkim protokołom.
Częstochowa 1991
Kraków 2016
Teraz do Krakowa na ŚDM – na spotkanie z papieżem Franciszkiem wędrować będą dzieci rodziców, którzy przybyli do Częstochowy na Jasną Górę 25 lat temu. Przybędą z taką samą wiarą w moc modlitwy, jak ich rodzice w 1991 r., przybędą z całego świata do królewskiego Krakowa, po którego ulicach wędrował na Wawel, na Skałkę młody kleryk, kapłan, biskup i kardynał Karol Wojtyła, święty papież, który wiedział, jaką moc ma młodość w przemienianiu świata. Zwoływał młodych na wszystkie kontynenty, a oni dziękowali mu za zaufanie. Przybędą do Krakowa nawet z odległej Wyspy Wielkanocnej na Pacyfiku. Taką siłę mają Światowe Dni Młodzieży. Młodym w Krakowie przyglądał się będzie z niebieskiego tronu, ze swoim charakterystycznym uśmiechem, św. Jan Paweł II, tak jak patrzył na ich rodziców, którym mówił: „Nie lękajcie się!”. Odwagi, zmieniajcie świat i przepełniajcie go Duchem Świętym: otrzymaliście przecież Ducha przybrania za synów. A papież Franciszek przytuli do serca, jak to czynił jego święty poprzednik, i roześle na wszystkie kontynenty młodych apostołów miłosierdzia.
Reklama
Anna Salawa z Krajowego Biura Organizacyjnego Światowych Dni Młodzieży w Warszawie, uczestniczka spotkań Papieża z młodymi całego świata od czasu Madrytu, mówi, że wszyscy teraz żyją Krakowem, a przecież wcześniej była Częstochowa. I trzeba o tym pamiętać, bo może nie byłoby Krakowa 2016, gdyby nie było Częstochowy 1991.
* * *
A jak wspominają ten czas organizatorzy i pielgrzymi?
Dzięki bliskim kontaktom z ojcami paulinami mieliśmy z mężem to szczęście być na Mszy św. tuż przy ołtarzu. To była niebywała atmosfera i wyjątkowe przeżycie, którego nigdy potem nie doświadczyłam. Widziałam te tłumy, ocean rozmodlonych młodych ludzi, tak niezwykle radośnie przeżywających Eucharystię, że aż dech zapierało.
Elżbieta Robak z Częstochowy
W 1991 r. byłam studentką Uniwersytetu Moskiewskiego. Wraz z grupą moich kolegów z uczelni uczestniczyłam w Światowych Dniach Młodzieży. To było najpiękniejsze doświadczenie, które doprowadziło mnie i wielu innych do wiary katolickiej.
Olga Sakun z Rosji
Gościliśmy w Częstochowie ok. 1,6 mln osób w nie zawsze komfortowych warunkach, a nie zdarzył się ani jeden zgon, ani jedno zatrucie pokarmowe, ani jeden ciężki uraz, ani jedno ciężkie schorzenie.
Dr n. med. Wanda Terlecka, odpowiedzialna za służby medyczne
Podczas wieczornego Apelu Jasnogórskiego z Ojcem Świętym stałem na Szczycie Jasnogórskim. Pamiętam, jak Papież wywoływał młodych z poszczególnych krajów. Takiego doświadczenia wspólnoty nie miałem jeszcze nigdy w życiu – wyglądało to tak, jakby pasterz liczył swoje owce, patrzył, czy wszystkie są obecne.
Prof. dr hab. Waldemar Rozynkowski
PRL wprawdzie już się skończył, ale były to wciąż czasy niedoborów rynkowych. Animatorzy, chcąc zaopatrzyć braci ze Wchodu w pamiątki religijne, wyrabiali nocą różańce z białego bawełnianego sznurka i zapałek. Na sznurku wiązało się supełki, a z zapałek powstawały krzyżyki.
Zofia Chwalba
VI Światowe Dni Młodzieży to tylko moment, jakiś przebłysk łaski w wielkiej historii zbawienia, natomiast wszystko to, co składało się na jego rzeczywistość, było efektem ogromnej pracy, ale przede wszystkim cudów, cudów, cudów...
Ks. prof. Marian Duda
Zebrała: Anna Cichobłazińska