ANDRZEJ TARWID: – Kiedy prowadziła Pani wykłady dla studentów z „Socjologii władzy”, to ważna ich część była poświęcona zagadnieniu korupcji. Jak ta patologia wygląda na poziomie samorządu?
DR BARBARA FEDYSZAK-RADZIEJOWSKA: – Samorządy mają swoją specyfikę, to tam korupcja ujawnia się zwykle na styku tego, co publiczne i prywatne, czyli np. przy zamówieniach publicznych, przydziałach gruntów, wynajmie lokali, udzielaniu ulg, itd. A także przy obsadzie stanowisk.
– Zdaniem niektórych specjalistów, to właśnie w samorządzie jest dzisiaj więcej korupcji niż w urzędach centralnych. Z czego to może wynikać?
– Generalnie można powiedzieć, że jest to skutek mniejszej kontroli opinii publicznej. Proszę zwrócić uwagę, jak niewielka jest niezależność mediów lokalnych. W wielu miejscach są one powiązane z władzą, która może być wielokrotnie wybierana, bo w samorządach nie ma kadencyjności. Natomiast opozycja traktowana jest jako „upolityczniona” i pod tym pretekstem obniżana jest jej wiarygodność na poziomie rad powiatowych i sejmików wojewódzkich.
– A może kłopot tkwi również w nas – obywatelach państwa pokomunistycznego żyjących w przekonaniu, że wszyscy biorą?
Reklama
– Badania porównawcze pokazują, że rzeczywiście wskaźniki korupcji w krajach postkomunistycznych są wyższe, niż np. w takich państwach jak Dania, Finlandia czy Norwegia. Ale kiedy rozmawiałam na ten temat ze studentami, zadawałam im pytanie: Czy na pewno w większym stopniu zdeprawowani zostali zwykli obywatele, czy jednak elity? I podawałam przykład szpitala, w którym kierownictwo jest etyczne, a pielęgniarka bierze od pacjenta dodatkowe korzyści za swoją pracę...
– W takim przypadku pielęgniarka pewnikiem straciłaby pracę...
– A w szpitalu, w którym dyrektor jest uwikłany?
– Raczej nie, bo skoro każdy bierze, to dlaczego ona nie miałaby tego robić...
–...nie dajmy więc sobie wmówić, że korupcja to przede wszystkim wina zwykłych ludzi.
Proszę o inny zestaw pytań! OK, żartowałam! Odpowiem na to pytanie, choć przyznaję, że się go nie spodziewałam. Wiesz... Gdyby tak patrzeć na mnie tylko przez pryzmat znaczenia mojego imienia, to z pewnością odpowiedziałabym twierdząco. Wszak imię to wywodzi się z greckiego przymiotnika hagné, który znaczy „czysta”, „nieskalana”, „doskonała”, „święta”.
Obiektywnie patrząc na siebie, muszę powiedzieć, że naprawdę jestem kobietą wrażliwą i odpowiedzialną. Jestem gotowa poświęcić życie ideałom. Mam w sobie spore pokłady odwagi, która daje mi poczucie pewnej niezależności w działaniu. Nie narzucam jednak swojej woli innym. Sądzę, że pomimo tego, iż całe stulecia dzielą mnie od dzisiejszych czasów, to jednak mogę być przykładem do naśladowania.
Żyłam na przełomie XIII i XIV wieku we Włoszech. Pochodzę z rodziny arystokratycznej, gdzie właśnie owa doskonałość we wszystkim była stawiana na pierwszym miejscu. Zostałam oddana na wychowanie do klasztoru Sióstr Dominikanek. Miałam wtedy 9 lat. Nie było mi łatwo pogodzić się z taką decyzją moich rodziców, choć było to rzeczą normalną w tamtych czasach. Później jednak doszłam do wniosku, że było to opatrznościowe posunięcie z ich strony. Postanowiłam bowiem zostać zakonnicą. Przykro mi tylko z tego powodu, że niestety, moi rodzice tego nie pochwalali.
Następnie moje życie potoczyło się bardzo szybko. Założyłam nowy dom zakonny. Inne zakonnice wybrały mnie w wieku 15 lat na swoją przełożoną. Starałam się więc być dla nich mądrą, pobożną i zarazem wyrozumiałą „szefową”. Pan Bóg błogosławił mi różnymi łaskami, poczynając od daru proroctwa, aż do tego, że byłam w stanie żywić się jedynie chlebem i wodą, sypiać na ziemi i zamiast poduszki używać kamienia. Wiele dziewcząt dzięki mnie wstąpiło do zakonu. Po mojej śmierci ikonografia zaczęła przedstawiać mnie najczęściej z lilią w prawej ręce. W lewej z reguły trzymam założony przez siebie klasztor.
Wracając do postawionego mi pytania, myślę, że perfekcjonizm wyniesiony z domu i niejako pogłębiony przez zakonny tryb życia można przemienić w wielki dar dla innych. Oczywiście, jest to możliwe tylko wtedy, gdy współpracujemy w pełni z Bożą łaską i nieustannie pielęgnujemy w sobie zdrowy dystans do samego siebie.
Pięknie pozdrawiam i do zobaczenia w Domu Ojca!
Z wyrazami szacunku -
„Chrystus zmartwychwstał! W tym orędziu zawarty jest cały sens naszej egzystencji, która nie jest stworzona dla śmierci, lecz dla życia” - wskazał Franciszek w wielkanocnym orędziu „Urbi et Orbi” odczytanym przez mistrza ceremonii papieskich abp. Diego Ravelli ze środkowego balkonu bazyliki św. Piotra w Watykanie. Na zakończenie papież udzielił uroczystego błogosławieństwa „Urbi et Orbi” [Miastu (Rzymowi) i światu], z którym związany jest odpust zupełny pod zwykłymi warunkami.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.