Wiele wskazuje na to, że tegoroczna samorządowa kampania wyborcza będzie bardziej gorąca niż ta sprzed czterech lat. Dla PiS dlatego, że już czas, żeby wygrać jakieś wybory, korzystając z rosnącego poparcia społecznego, dla PO, żeby potwierdzić wciąż silną pozycję, dla PSL żeby zachować silne wpływy na wsiach i w małych miasteczkach, a dla SLD żeby zachować resztę wpływów w niektórych samorządach. PO, ujawniając hasło wyborcze: „Miliardy dla samorządu lepsze życie Polaków”, nie trafiło w moment, bo akurat przez Polskę przetaczał się skandal związany z posadą dla Igora Ostachowicza i odprawą dla Marii Wasiak.
Sensacyjne informacje dotyczące tej kampanii na ogół mają charakter lokalny lub regionalny. Do ogólnopolskiej opinii publicznej przebiła się jednak kandydatura do sejmiku mazowieckiego Andrzeja Rosiewicza, znanego piosenkarza estradowego, który startuje z lokalnego komitetu pod hasłem: „Jestem ładny, chcę być radnym”. Głośno jest też o kandydaturze Marka Lasoty, radnego związanego z PO, w wyborach na prezydenta Krakowa startującego z poparciem PiS-u, a także o poparciu Jacka Danieluka, burmistrza Terespola, członka PO, dla kandydata PiS-u na prezydenta w Białej Podlaskiej. Wkrótce sensacji będzie więcej.
* * *
Mówi Marcin Gugulski warszawski radny, dawny rzecznik rządu Jana Olszewskiego
Kilka tygodni przed wyborami ich wyniki nie są przesądzone. Kto sprawniej przekona wyborców do swoich racji i umiejętności: doświadczeni radni i prezydenci czy debiutanci, znane partie polityczne czy powstające na naszych oczach efemeryczne ugrupowania lokalne? Osłabiona skandalami i odejściem premiera PO straci na rzecz głównego rywala. Pytanie tylko, w jak wielu miastach, wsiach, sejmikach i radach nastanie po 16 listopada zapowiadany przez PiS „czas na zmiany”... Warto sobie życzyć, żeby wybory były uczciwe. I żeby zwyciężyli w nich lepsi oraz uczciwsi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu