Kim zatem jest ów archanioł, skoro wierni upatrują w nim tak potężnego obrońcę? Być może kluczem do zrozumienia jego wielkości jest tradycja, według której po buncie Lucyfera miał jako pierwszy stanąć do walki z księciem ciemności, wykrzykując symptomatyczne słowa: Któż jak Bóg? Są one doskonałą odpowiedzią na główny, jeśli nie jedyny, powód szatańskiego odstępstwa, którymi są niewątpliwie pycha oraz próba „wejścia w buty Pana Boga”.
Pod ostrzałem złego
Publicyści w ostatnich latach mówią o ofensywie Szatana. Należy do nich René Laurentin, francuski duchowny i teolog. Jak dowodzi w swej książce zatytułowanej „Szatan mit czy rzeczywistość”, w czasach, gdy negowanie istnienia Szatana zatacza coraz szersze kręgi, jego aktywność w świecie zwiększa się w sposób bezprecedensowy. Koniec XIX i pierwsza połowa XX wieku ilustrują dobrze taktykę przeciwnika, roboczo określaną przez Charles’a Baudelaire’a następującymi słowami: „Największy podstęp diabła to przekonanie nas o tym, że on nie istnieje”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Z zagadnieniem tym wiąże się pewien paradoks: z jednej strony w interesie osobowego zła jest osnucie swego istnienia nimbem tajemnicy, ale z drugiej obserwujemy w świecie coraz większe zainteresowanie tematyką zła, a nawet niepokojące symptomy fascynacji nim.
Reklama
Na kartach książki Laurentina możemy zatem przeczytać o setkach ludzi, którzy są gotowi paktować z diabłem, by zapewnić sobie w ten sposób powodzenie w miłości czy przyspieszyć karierę zawodową.
30 kwietnia 1966 r. Anton Szandor LaVey w Stanach Zjednoczonych założył Kościół Szatana, który mógł w ramach liberalnych przepisów amerykańskich, a ściślej mówiąc stanu Kalifornia, zostać oficjalnie uznany. Był jego arcykapłanem i papieżem, a liberalne ustawodawstwo zobowiązywało go wraz z innymi wyznawcami do zachowania zasad względnej przyzwoitości.
Niestety, historia na różne sposoby pokazała, że kult okazywany złemu duchowi kończył się niejednokrotnie tragedią. W samych Stanach Zjednoczonych miały miejsce dziesiątki samobójstw inspirowanych m.in. rockowymi piosenkami, których teksty zachęcały do zła.
Nie brakowało też mordów rytualnych. W 1999 r. w Rudzie Śląskiej doszło do makabrycznej tragedii. Dwaj młodzi ludzie z zimną krwią pozbawili życia w opuszczonym bunkrze dwoje swoich przyjaciół. Tłumaczyli to później chęcią przypodobania się Szatanowi.
Niezawodna broń
Reklama
Czy wobec tego jesteśmy bezradni? Wokół tematyki opętania czy w ogóle aktywności złego ducha narosło wiele nieporozumień i niewątpliwie trzeba je uporządkować. Przede wszystkim, należy sobie powiedzieć zdecydowanie, że Chrystus zwyciężył Szatana. Jednym z jego imion jest „Oskarżyciel”. To, co wydarzyło się na krzyżu, zdecydowało ostatecznie o naszym zbawieniu. Szatan nie może nas już oskarżać, bo Ofiara Chrystusa, oczyszczająca moc Jego krwi zapewniają każdemu ochrzczonemu nieskończenie skuteczną broń sakramenty Kościoła.
To m.in. dlatego w raporcie „Niedzieli” z bieżącego tygodnia chcemy skupić się nie na opętaniu i egzorcyzmach, które w imieniu Kościoła mają wyrzucić z opętanego demona, ale na profilaktyce. Zanim więc będzie musiał wkroczyć egzorcysta, warto w swoim życiu duchowym poszukać potencjalnych furtek, przez które może wejść do naszego serca Szatan. Chodzi o to, by tych furtek za żadne skarby nie otwierać.
W 10. rozdziale Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian znajdujemy znamienne słowa: „Czy może jest czymś ofiara złożona bożkom? Albo czy sam bożek jest czymś? Ależ właśnie to, co ofiarują poganie, demonom składają w ofierze, a nie Bogu. Nie chciałbym, byście mieli coś wspólnego z demonami. Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów. Czyż będziemy pobudzali Pana do zazdrości? Czyż jesteśmy mocniejsi od Niego?” (1 Kor 10, 19-22).
Reklama
Można sparafrazować słowa Apostoła Narodów, pytając o to, czy jest coś zdrożnego w szukaniu porad u jasnowidzów lub w szukaniu drogowskazów w konstelacji gwiazd. Z pozoru może się wydawać, że nie należy się obawiać takich praktyk, bo przecież nie istnieje to, w co niektórzy wierzą, a inni nawet nie wierzą i traktują to jako zabawę. Okazuje się jednak, że każdorazowe odwrócenie się w kierunku wróżb czy ezoteryki jest jednocześnie odwróceniem się od Pana Boga. Człowiek, który zamiast Ewangelii bierze do ręki horoskop, wysyła wyraźny sygnał: nie ufam Bogu, a zamiast Jego woli, szukam raczej tajemnej wiedzy.
Egzorcyści często powtarzają, że taka postawa może być potraktowana przez złego ducha jako rodzaj zaproszenia go do swego serca. Jeśli w naszym sercu nie ma miejsca dla Chrystusa, ono nie zniesie próżni, a nasze ewentualne odwrócenie się ku ezoteryce jest jednocześnie otwarciem drzwi dla złego.
Modlitwa, która robi karierę
Aby uniknąć negatywnych konsekwencji takiego otwarcia, Kościół zaleca m.in. modlitwę do św. Michała Archanioła. W Nowym Testamencie pojawia się on jako stojący na czele hufców niebieskich, zwycięsko walczący z szatanem i jego zwolennikami (por. Ap 12, 7). W niektórych pismach wczesnochrześcijańskich, zależnych od apokaliptyki żydowskiej, Michał bywa utożsamiany z Jezusem. U pisarzy kościelnych uchodzi za księcia aniołów, archanioła, któremu Bóg powierza zadania wymagające szczególnej siły. Wstawia się u Boga za ludźmi, jest aniołem stróżem ludu chrześcijańskiego. Stoi u wezgłowia umierających, którym następnie towarzyszy w drodze do wieczności. Łączy się z tym jego patronat nad kaplicami cmentarnymi. Artyści przedstawiają go z wagą do odmierzania dobrych uczynków. Symbolem zaś dobrych uczynków jest złoto i dlatego też św. Michał Archanioł jest patronem złotników i rytowników. Jego kult religijny istnieje nieprzerwanie od początku chrześcijaństwa. Innym atrybutem archanioła Michała jest ognisty miecz. Najsławniejszą budowlą wzniesioną ku jego czci jest kościół i klasztor na Mont Saint-Michel, miejsce pielgrzymkowe we Francji, oraz na Monte Sant’Angelo na wzgórzach Gargano we Włoszech.
W ostatnich latach można powiedzieć, że św. Michał Archanioł staje się coraz bardziej popularny. Zawrotną karierę wydaje się robić prywatny egzorcyzm, jakim jest modlitwa ułożona przez papieża Leona XIII w 1886 r. Coraz częściej słyszy się zachęty duszpasterzy, by samemu odmawiać tę modlitwę oraz propagować ją wśród wiernych. Św. Michał jest traktowany jak anioł stróż, tym bardziej więc można mieć zaufanie do jego skuteczności.