Reklama

Kościół

„Krzyż Baryczkowski po trzykroć Cudowny”. Esej biskupa Michała Janochy

"Jako dzieło sztuki jest cudem artystycznym. Jego istnienie w mieście skazanym na nieistnienie jest cudem historycznym. Jego nieprzerwany przez pięć stuleci kult, który można opisać, oraz indywidualne doświadczenia Spotkania, których nie można opisać – są cudem teologicznym" - pisze bp Michał Janocha.

2025-03-11 15:05

[ TEMATY ]

Warszawa

bp Michał Janocha

esej

Krzyż Baryczkowski

pl.wikipedia.org

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Krzyż Baryczkowski po trzykroć Cudowny

Kiedy w 1525 roku bogaty kupiec i rajca warszawski Jerzy Baryczka przywiózł z Norymbergi gotycki krucyfiks, był świadom, że ofiarowuje świętojańskiej kolegiacie dzieło niezwykłego piękna, ale nie mógł być świadom, że wraz z tym darem rozpoczyna się historia piękna jeszcze niezwyklejszego. Historia pisana już pół tysiąclecia w pieśniach, legendach, wotywnych tabliczkach, obrazach i wierszach, oraz historia niepisana, ulotna, więc najprawdziwsza, historia wzruszeń, cudów i łez albo powszednich chwil i zwykłego trwania. Jerzy Baryczka nie mógł być świadom, że przed tym krucyfiksem przez wieki będą się zginać kolana dzieci i starców, mieszczan, chłopów, ubogich wędrowców, flisaków, szlachty, magnatów, książąt, kapłanów, biskupów, posłów i senatorów, królów Polski, powstańców, skazańców, artystów, poetów, inteligencji, spiskowców, dysydentów, prezydentów, dwóch świętych metropolitów i dwóch papieży (w tym jednego świętego – na razie)…

Jerzy Baryczka wiedział, że to Chrystus nadaje imię chrześcijaństwu, ale nie mógł wiedzieć tego, że to on sam nada imię Chrystusowi, że Krzyż, który przywiózł z Norymbergi będzie nazwany Krzyżem Baryczkowskim.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Na mapie Variaviae sacrae, pośród licznych sanktuariów i świętych miejsc obu stołecznych diecezji, Krzyż Baryczkowski zajmuje miejsce centralne. Krzyż ten można nazwać po trzykroć Cudownym. Jako dzieło sztuki jest cudem artystycznym. Jego istnienie w mieście skazanym na nieistnienie jest cudem historycznym. Jego nieprzerwany przez pięć stuleci kult, który można opisać, oraz indywidualne doświadczenia Spotkania, których nie można opisać – są cudem teologicznym. Te trzy cuda – artystyczny, historyczny i teologiczny – w przedziwny sposób splatają się ze sobą w historii ludzi i pokoleń Warszawy i Mazowsza, jak natura, kultura i łaska.

Podziel się cytatem

Reklama

Po pierwsze – jest Krzyż Baryczkowski cudem sztuki, arcydziełem późnego gotyku. Został wykonany pod koniec XV lub na początku XVI wieku w Norymberdze, która w tym czasie była jednym z najważniejszych ośrodków artystycznych północnej Europy. W tym mieście tworzył, po powrocie z Krakowa, aż do śmierci w 1533 roku, Wit Stwosz. Tu zmarł także jego syn, rzeźbiarz Stanisław (1528). Cechy stylistyczne Krzyża ze świętojańskiej katedry wskazują jednak na inny warsztat. Krucyfiks baryczkowski jest wyrzeźbiony w drewnie lipowym, pokrytym lnianym płótnem i polichromowanym. Ks. Grzegorz Idzik w swoim opracowywanym doktoracie o Krzyżu Baryczkowskim, na który jeszcze nie raz powołam się w tym eseju, wyodrębnił grupę krucyfiksów, charakteryzujących się podobnymi cechami stylistycznymi. Znajdują się one w kościołach Frankonii – w Norymberdze, Heilsbronn i Würzburgu, a także w prowincjonalnych świątyniach Pomorza Zachodniego – w Maszewie i Reczu. Do tej samej grupy stylistycznej należą krucyfiksy z kościoła Panny Maryi na Piasku we Wrocławiu (zniszczony podczas wojny), z kościoła św. Trójcy w Gdańsku i z katedry włocławskiej. We wszystkich tych krzyżach, związanych prawdopodobnie z jednym warsztatem lub jego naśladowcami, zwraca uwagę dokładność anatomii, precyzyjna a zarazem ekspresyjna, wyeksponowanie nabrzmiałych żył, szczególnie na rękach i nogach Zbawiciela. Najbardziej charakterystyczna jest twarz Chrystusa, mocno wydłużona, z modelunkiem miękko wzniesionych łuków brwiowych, zapadniętymi policzkami, rozchylonymi ustami, głęboko osadzonymi oczami, zakrytymi przez opadające migdałowe powieki. Naturalne włosy podkreślają weryzm całej postaci, w której sztuka i rzeczywistość w przedziwny sposób dopełniają się i zarazem zatracają swoje granice.

Kontemplujemy chwilę tuż po zgonie Jezusa. Wykonało się. Dostojne, poważne Oblicze jest pełne głębokiego bólu przebytej męki, a jednocześnie emanujące niezwykłym pokojem. Jeśli można mówić o kategorii przebóstwienia, do chyba właśnie tutaj. Nikt z tych, którym dane było odnaleźć się w świetlistym mroku tego Oblicza, w kontemplacyjnej zadumie, w głębokiej modlitwie albo w przelotnych chwilach skupienia, łatwo go nie zapomni. Dla wielu to święte Oblicze będzie łączyć się z obliczami ukochanych osób, którym towarzyszyli w umieraniu.

Po drugie Krzyż Baryczkowski jest cudem historycznym. Kto zna choć trochę historię Warszawy, wie o czym mowa. Czy nie jest cudem przetrwanie bezbronnej drewnianej rzeźby pośrodku kataklizmu szwedzkiego potopu, który nie oszczędził żadnej ze świątyń stolicy? Czy nie jest cudem przetrwanie krzyża przez lata zaborów, wojen i klęsk, przez powstanie listopadowe i styczniowe, a nade wszystko to ostatnie – warszawskie, przez czas Apokalipsy, przez czas ognia i bomb, kiedy Miasto Nieujarzmione zostało skazane na zagładę?

Reklama

Historia Krzyża Baryczkowskiego okryta jest aurą legendy. Z pewnością Jerzy Baryczka nie musiał ratować krzyża przed zniszczeniem przez luteran, jak chce tradycja, bowiem w Norymberdze sztuka sakralna po 1517 roku nie była profanowana. Bardziej prawdopodobna jest hipoteza postawiona przez ks. Idzika, że bogaty warszawski kupiec ów krzyż po prostu kupił i ofiarował świętojańskiej kolegiacie. W tym miejscu zaczynamy stąpać po bardziej pewnym historycznym gruncie. Badania warsztatowe rzeźby wskazują na Norymbergę. Akt przekazania rzeźby warszawskiej kolegiacie w 1525 roku zbiega się z przełomowymi wydarzeniami w dziejach Mazowsza. Rok wcześniej w pobliskiej kamienicy umarł książę mazowiecki Stanisław, dwa lata później umiera jego brat i spadkobierca Janusz III. Bezpotomna śmierć ostatnich książąt (obaj zmarli w wieku 24 lat), oznaczała koniec separatyzmu Mazowsza i inkorporację Księstwa do Korony. Śmierć braci upamiętnia w katedrze piękny renesansowy nagrobek, w czasie powstania zniszczony wraz z katedrą i po wojnie posklejany z kawałków. Oba zabytki, gotycki krucyfiks wykonany przez rzeźbiarza z Niemiec i renesansowy nagrobek wykonany przez rzeźbiarza z Włoch, pojawiły się w warszawskiej kolegiacie w tym samym czasie. Są to dwa najstarsze obiekty ocalałe w zniszczonej katedrze. Pozostają symbolicznymi świadkami przełomu dwóch wielkich epok: kresu Księstwa Mazowieckiego i włączeniu go do Królestwa Polskiego, a zarazem schyłku średniowiecza i początku renesansu.

W XVIII wieku gotycki krzyż znalazł się w centrum barokowego ołtarza barokowej kaplicy, wpisując się w historyczny palimpsest dziejów, jako swoisty znak hermeneutyki ciągłości.

Krzyż Baryczkowski, jak każdy ważny obiekt sztuki i kultu, sam rodzi kulturę, staje się miejscem kulturotwórczym, źródłem wielorakich inspiracji religijnych, które poszukują artystycznej formy ekspresji. Zebranie i prześledzenie legend, pieśni, twórczości malarskiej, prozatorskiej i poetyckiej, która powstawała przez wieki i wciąż powstaje wokół wizerunku Ukrzyżowanego, niczym wielobarwna tkanina, uświadamia funkcjonowanie tego dzieła w świadomości mieszkańców Warszawy i Mazowsza.

Podziel się cytatem

Reklama

Z bogatej historii Krzyża Baryczkowskiego, sięgnijmy po moment najbardziej dramatyczny, z roku 1944. Jest szesnasty dzień Powstania. Oto fragment z pamiętnika sanitariuszki 2 plutonu kompanii szturmowej harcerskiego batalionu AK „Wigry” pani Barbary Gancarczyk-Piotrowskiej, pseudonim Pająk: „Zapamiętałam 16 sierpnia bardzo dobrze, gdyż wtedy zaczął się pożar katedry. W katedrze nikogo nie było. Nasze posterunki zostały opuszczone, koledzy się wycofali, bo zaczął się wielki pożar, który się bardzo szybko rozprzestrzeniał. Znalazłam się w pewnym momencie z moją koleżanką Teresą Potulicką-Łatyńską w katedrze. Przez dym spostrzegłyśmy stojącego na ołtarzu w kaplicy Baryczków księdza usiłującego zdjąć krzyż z Panem Jezusem. Po latach dowiedziałam się, że to był ksiądz Wacław Karłowicz. Nikogo nie było przy księdzu, podbiegłyśmy do niego. Ksiądz mocował się z krzyżem. W końcu zdjął samą figurę i podał nam ją. Figurę przenieśliśmy przez korytarzyk koło zakrystii. Potem trzeba było wyjść na zewnątrz na ulicę Jezuicką. Weszliśmy do bramy łączącej ulicę Jezuicką z podwórkiem ojców Jezuitów. Tam ksiądz położył figurę na bruku i odjął ręce figury od korpusu, gdyż dalej była ona niesiona piwnicami. Piwnice były zatłoczone ludźmi, szłam pierwsza niosąc przed sobą ręce figury i mówiłam, że niesiemy figurę Cudownego Pana Jezusa. Ludzie się rozstępowali, klękali, modlili, płakali”. Figura została przeniesiona najpierw do kaplicy Szarytek na ulicy Starej, a po kilku dniach ks. Karłowicz zaniósł ją do szpitala polowego w podziemiach kościoła św. Jacka i położył wśród rannych powstańców. Tam właśnie, w ciemności lochów, ksiądz Henryk Cybulski, udzielając ostatniego namaszczenia umierającym powstańcom, pomyłkowo uznał leżącą figurę Chrystusa za jednego z rannych i namaścił świętymi olejami. Motyw ten wykorzystał Jerzy Wajda w filmie „Katyń”. Kiedy hitlerowcy opanowali tę część Nowego Miasta, personel szpitalny rozstrzelali lub spalili żywcem, a podziemia kościoła św. Jacka wraz z rannymi powstańcami wysadzili w powietrze. Pod gruzami zginęło około 500 osób. Wśród nich znalazła się figura Chrystusa Baryczkowskiego. Niemcy uznali figurę za ciało powstańca, dzięki czemu nie została zrabowana. Paradoks dziejów: wykonany przez Niemców Krucyfiks Baryczkowski, po wiekach przed Niemcami był ukrywany…

Po wyzwoleniu wydobyto z gruzów ocalałą rzeźbę i przeniesiono do kościoła seminaryjnego. W Niedzielę Palmową w 1948 roku krzyż powrócił do zrujnowanej katedry i umieszczony na powrót w ocalałej kaplicy Baryczków. W uroczystej procesji, której przewodniczył Prymas August Hlond, uczestniczyły niezliczone tłumy warszawiaków, którzy ocaleli z zagłady. Dzieje Krzyża Baryczkowskiego w szczególny, niemal dosłowny sposób, złączyły się z dziejami Warszawy i jego mieszkańców, z ich Drogą Krzyżową i Zmartwychwstaniem. Mówił o tym wielokrotnie w odbudowanej z gruzów katedrze, czciciel Baryczkowskiego Jezusa, wielki Prymas Tysiąclecia. Pod datą 23.VI.1959 błogosławiony kardynał Stefan Wyszyński zanotował w swoich zapiskach Pro Memoria: „18.oo. W Archikatedrze, po nieszporach o św. Janie, odsłaniam kaplicę Baryczków, dokąd przeniesiono Krucyfiks Tumski. Przepięknie to wszystko wypadło. […] Podniosły nastrój zawładnął całym zespołem Wiernego Ludu. Czegoś podobnego dawno nie przeżyłem.”

Reklama

To właśnie łączność Drogi Krzyżowej Jezusa z Warszawą i jej katedrą jest tematem czternastu stacji wykonanych dla świętojańskiej bazyliki przez wybitnego artystę młodego pokolenia, absolwenta Wydziału Rzeźby warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, Łukasza Krupskiego. To dzieło jest owocem czterech lat intensywnej pracy, modlitwy i medytacji. Wpisuje się na trwałe w dzieje najważniejszej świątyni Stolicy, zawiera w sobie jej krzyżową drogę – od śmierci do Zmartwychwstania.

W czasie, gdy Łukasz Krupski w swojej pracowni wykonywał stacje Drogi Krzyżowej, w jednej z sal Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, zamienionej na pracownię konserwatorską, prof. Maria Lubryczyńska pochylała się w białym fartuchu, niczym lekarz, nad figurą Chrustusa Baryczkowskiego. Inicjator konserwacji, ówczesny dyrektor Muzeum ks. dr Mirosław Nowak, wspominał dojmujące wrażenie, jakie zrobił na nim widok Jezusa z katedry leżącego na białym prześcieradle, jak pacjenta na szpitalnym łóżku, nagiego, przepasanego jedynie perizonium, z zapadniętymi oczami, lekko uchylonymi ustami, które zdawały się dopiero co wydać swój ostatni dech. Niedługo potem, podczas pandemii, sam ksiądz Mirosław trafił na szpitalne łóżko, na którym po długiej męce zmarł. Renowacja baryczkowskiego Krzyża okazała się jego testamentem.

To jedna z historii, która przedziwnie splata się z historią Jezusa. Ile było takich historii w ciągu pięciu minionych wieków? Dramatycznych albo radosnych, nieoczekiwanych albo długo wyczekiwanych? Mówiąc o Krzyżu Baryczkowskim jako cudzie artystycznym i cudzie historycznym nie da się tych wątków oderwać od osnowy, którą jest wiara.

I to jest trzeci wymiar naszej opowieści. Krzyż Baryczkowski jako cud teologiczny. Czyż nie o tym właśnie mówi cały ten esej? Chrystus z warszawskiej katedry, który przeszedł przez Otchłań. Wiarygodny, jak niewiele rzeczy na tym świecie.

Podziel się cytatem

*

Reklama

Kiedy któregoś powszedniego poranka przekroczymy próg świętojańskiej katedry, mamy szansę stać się świadkami szczególnego misterium. Oto w pogrążonej jeszcze w półmroku świątyni, na końcu północnej nawy, w głębi kaplicy, do której prowadzi rząd wysokich schodów, rozpięty na krzyżu Jezus spogląda na stojącego przed nim kapłana w długim ornacie. A kapłan spogląda na Niego i unosi w górę ręce, i trzyma w nich białą hostię. I wszyscy w nawie w półmroku klęczą i słychać odległy dźwięk dzwonka i oto realistycznie przedstawione na krzyżu ciało Chrystusa zdaje się dla tych, co klęczą, stawać jakby tłem dla Ciała Chrystusa eucharystycznego. I to ciało eucharystyczne zdaje się nie mniej realne niż tamto na krzyżu, a może nawet bardziej realne niż realistyczna rzeźba, choć ten realizm nie jest realizmem artystycznym, tworzonym przez twórcę, jest realizmem stworzonym przez Stwórcę, od którego wszystko bierze początek i swoje trwanie. I rzeźba Chrystusa i hostia Chrystusa, i te dwa ciała zdają się wchodzić w dialog, i zdają się przenikać. I nie przenikają się do końca, pozostają osobne, chociaż jakoś dziwnie złączone. I jedno ciało wskazuje na Drugie Ciało, które tak naprawdę jest Pierwszym Ciałem, jest Ciałem jedynym. I figura wskazuje na Rzeczywistość, obraz na wypełnienie, znak artystyczny na znak sakramentalny. I w tym znaku artystycznym sztuka odnajduje swoje spełnienie, swoje źródło i swój kres, a tym źródłem i kresem sztuki jest liturgia, pokorna siostra sztuki i Sztuka sztuk. I wtedy objawia się i unaocznia, że to jedno ciało istnieje dla Ciała Drugiego, które w rzeczywistości jest Pierwszym Ciałem. I to wszystko trwa chwilę, malutką chwilę, ale w tej chwili przegląda się wieczność.

*

Jezu z warszawskiej katedry
Roku Nadziei, nigdy się nie kończący
Boże bezbronny i Wszechmogący
w powstaniu ukrywany i w swych ranach nas ukrywający
ratowany i ratujący
śmiercią śmierć zwyciężający
Jezu pokryty ranami
zmiłuj się nad nami.

Ocena: +16 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak ks. Alojzy Orione pojmował świętość?

Niedziela Ogólnopolska 30/2008, str. 20-21

Autorstwa Bbruno z włoskiej Wikipedii/pl.wikipedia.org

Ks. Orione w czasie ataku na Polskę w 1939 r. rozłożył polską flagę na ołtarzu w sanktuarium Matki Bożej Czuwającej w Tortonie, ucałował ją i zachęcał swoich współbraci do podobnego gestu. Następnie umieścił flagę w swoim pokoju.

Gdy analizujemy historię życia człowieka otaczanego opinią świętości, budzą się refleksje dotyczące jego duchowości. Pojawiają się pytania: Co było dla niego ważne? Jakim wartościom przypisywał naczelne miejsce, a co uznawał za mniej istotne? Na ile jego świętość jest dziełem i łaską samego Stwórcy, a na ile własnym wysiłkiem i pragnieniem osobistej z Nim współpracy? Nie jest możliwa empiryczna odpowiedź na postawione wyżej pytania, natomiast realne jest przybliżenie zasad i reguł, które święty uważał za cenne, a których przestrzeganie doprowadziło do jego kanonizacji. Droga wyznaczona przez świętego, wraz z zasadami na niej obowiązującymi, jest aktualna pomimo upływu czasu. Ten uniwersalizm świętości staje się wartością argumentującą potrzebę refleksji nad duchowością świętych - w tym przypadku nad duchowością św. Alojzego Orione - założyciela zgromadzeń zakonnych: Małego Dzieła Boskiej Opatrzności i Sióstr Małych Misjonarek Miłosierdzia.
CZYTAJ DALEJ

Włochy: 13-letni uczeń ukarany za odmowę korzystania z "tęczowych schodów"

2025-03-06 21:09

[ TEMATY ]

Włochy

LGBT

pixabay.com

Uczeń szkoły średniej w Weronie otrzymał zawiadomienie dyscyplinarne po tym, jak odmówił skorzystania ze schodów udekorowanych kolorami tęczy i napisami dotyczącymi tolerancji. Szkoła uważa, że ​​zachowanie ucznia zagrażało bezpieczeństwu, natomiast rodzice nieletniego utrzymują, że został on ukarany za wyrażenie sprzeciwu wobec ideologii LGBT. Sprawa dotarła do Ministerstwa Edukacji - informuje portal infocatolica.com.

CZYTAJ DALEJ

Przyszłość własnością Boga... Węgierski Kościół Katolicki w obliczu zmian

2025-03-12 07:12

[ TEMATY ]

Węgry

Andrzej Sosnowski

Kościół katolicki na Węgrzech, podobnie jak w innych krajach europejskich, mierzy się z wyzwaniami współczesnego świata. O jego kondycji, roli w społeczeństwie oraz relacjach z państwem rozmawiamy z Andrásem Törő, Rektorem Papieskiego Instytutu Węgierskiego w Watykanie.

Andrzej Sosnowski: – Jak ksiądz Rektor ocenia kondycję Kościoła katolickiego na Węgrzech? Jakie są jego największe wyzwania?
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję