Reklama

Kościół

Piękna czy święta?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Helena Pyz, misjonarka świecka i lekarz trędowatych, od 25 lat pracuje w Indiach. Niezbyt znana ogółowi – wielkonakładowe media mówią o niej tak rzadko, że za każdym razem, gdy redaktorzy o niej wspomną, myślą, że odkryli Amerykę. A jednak dla tych, którzy zapoznali się z jej pracą i poznali ją samą, pani Helena jest jak Matka Teresa i Janina Ochojska w jednej osobie. Kobieta, którą można kochać lub jej nie lubić, ale trudno przejść obok niej obojętnie.

Specjalista od wszystkiego

Kim jest lekarka, która od 25 lat z powodzeniem leczy ludzi chorych na trąd i wszelkie inne choroby? „Lekarz na misjach jest specjalistą od wszystkiego” – mówił o niej abp Henryk Hoser. Wiedział, co mówi, sam bowiem wiele lat spędził na misjach – także jako lekarz. W ciągu roku przychodnia w Jeevodaya przyjmuje 10 tys. pacjentów i wielu z nich po prostu ratuje życie. Naczelny (bo jedyny) lekarz za współpracowników ma przyuczonych przez siebie paramedyków, wyleczonych trędowatych lub ich potomków. Bo tylko tacy ludzie w Indiach są gotowi dotykać innych trędowatych. Pani Helena nie ma z tym problemu, nie zakłada rękawiczek, chyba że wymagają tego szczególne względy. Gości prosi, by patrzyli trędowatym w oczy, a nie na ich okaleczone ręce lub nogi. W ciągu tych 25 lat wykryła ok. 7 tys. nowych przypadków trądu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Choć nigdy nie rodziła, wiele tysięcy dzieci mówi do niej: „mami” – mamo, czasem dodając wyrażającą głęboki szacunek końcówkę „dżi”. Niektóre z nich ona nazywa najbardziej swoimi – to te wyrwane śmierci: Patrycja i Dżantri, a wcześniej, odrzucona przez własną trędowatą matkę, Sita. Były też dzieci, które umierały na rękach troskliwej „mami”, a ich odejście zostawiało w niej straszną pustkę; Helena Pyz jako ostatnią pomoc dawała im kroplę wody chrzcielnej.

Osobista droga cierpienia

„Nikt mi nie może zarzucić, że nie wiem, co to cierpienie” – odpowiada pytana o to, jak własna niepełnosprawność wpływa na jej pracę i relacje z pacjentami. Często podkreśla, że rozumie ludzi trędowatych, bo sama zawsze była inna. Choroba Heinego-Medina zaatakowała ją z całą mocą. Jako dziesięcioletnia dziewczynka miała porażone wszystkie kończyny, jednak mały organizm walczył. Walczyła też cała jej rodzina. Po 50 latach, dzięki wspomnieniom bliskich w katedrze warszawsko-praskiej w Dniu Chorych na Trąd w 2014 r., dowiedziała się, że tatuś nauczył czwórkę jej rodzeństwa Różańca i przez pięć miesięcy, kiedy nie wolno było im się kontaktować z zarażoną siostrą, zanosili za nią codzienne prośby do Matki Bożej. Choroba cofnęła się w obydwu rękach i lewej nodze. Prawa została całkowicie niesprawna, jednak dzięki fachowości lekarzy i własnemu hartowi ducha pani Helena mogła się na niej podpierać jak na lasce.

Reklama

Ukończyła szkołę podstawową i średnią (najstarszy brat wielokrotnie wnosił ją na trzecie piętro, by mogła uczestniczyć w lekcjach). Poszła na medycynę, bo chciała pomagać innym, tak jak sama otrzymała wszelką możliwą pomoc. Wymarzone studia przerywa się tylko z bardzo ważnych powodów – dla Heleny była to operacja nogi i decyzja o wejściu na drogę rad ewangelicznych. Kiedy przeżyła nawrócenie, nie mogła już żyć dla siebie, ale wiedziała też, że nie ma w sobie tyle mocy, by dostatecznie służyć innym.

Kierunek: Indie

Po ukończeniu studiów podjęła pracę lekarza i tak wypełniała swoje powołanie osoby świeckiej konsekrowanej. Udzielała się w duszpasterstwie służby zdrowia, później w rodzącej się „Solidarności”. Katolickiej nauki społecznej uczyła się u wielkiego mistrza – kard. Stefana Wyszyńskiego. To on przekonał ją, że jest przygotowana do służby społecznej. Potrzebowała kilku godzin, by cały w miarę już ułożony świat 40-latki przewrócić do góry nogami. 8 września, na imieninach u innej członkini Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, usłyszała, że w dalekich Indiach, w ośrodku dla trędowatych umiera lekarz, który pozostawi kilkanaście tysięcy pacjentów bez pomocy. Była gotowa go zastąpić. Język, znajomość kultury, przygotowanie menedżerskie musiały przyjść później. Nigdy wcześniej nie pracowała z dziećmi, nigdy nie widziała trądu, nie zarządzała wielką instytucją, a na dodatek na początku brakowało pieniędzy. Zawierzyła wszystko Temu, który ją posłał i nie zawiodła się. Kiedy w rozmaitych sytuacjach doświadczała bezradności, zrozumiała, że może została posłana na indyjską ziemię także po to, by jej pot spływał razem z potem tych, którym tak trudno żyć.

Nie można za nią nadążyć

Za Heleną Pyz – choć przez lata poruszała się najpierw jakby tanecznym krokiem, potem o kulach łokciowych, a od jakiegoś czasu już tylko na wózku inwalidzkim – trudno nadążyć, trudno też sprostać jej wymaganiom. Wiedzą to wolontariusze, którzy nieraz po podróży do Jeevodaya spodziewali się raczej fantastycznej orientalnej przygody lub łatwych wzruszeń, a zastali harówkę i żelazną dyscyplinę. Ona sama opowiadała kiedyś o kilkunastoletnim chłopaku – jeszcze na warszawskich Jelonkach – do którego została wezwana na wizytę domową z powodu lekkiej gorączki. Kiedy weszła na drugie piętro bez windy, młody człowiek i jego nadopiekuńcza matka zawstydzili się. Innym razem kapłanowi w nuncjaturze apostolskiej w Nowym Delhi, który nie kazał jej podchodzić do Komunii św., powiedziała: „Wiesz, przeleciałam samolotem 5000 km z mojej ojczyzny, pracuję w wiosce odległej od stolicy o 1000 km, pokonałam tę drogę pociągiem, rano przejechałam kilka kilometrów rikszą z polskiej ambasady, gdzie się zatrzymałam, weszłam do kaplicy na trzecie piętro i miałabym nie podejść dziesięciu kroków do mojego Pana?”.

– Jaka jest Helena: piękna czy święta? – pytał abp Hoser w cytowanej wyżej wypowiedzi, by zaraz odpowiedzieć, że i jedno, i drugie.

Więcej o dr Helenie Pyz można przeczytać na stronie: www.jeevodaya.org.

2014-02-11 15:46

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tu jest początek człowieka

Niedziela Ogólnopolska 38/2013, str. 40-41

[ TEMATY ]

historia

ludzie

sylwetka

Archiwum Marii Kamykowskiej

Władysław Gałka (1914-81), przed wojną nauczyciel, podporucznik WP, uczestnik kampanii wrześniowej, kapitan AK, działacz Stronnictwa Narodowego, członek komendy Okręgu Krakowskiego NOW/AK, po wojnie NZW (1943-47), zastępca delegata powojennej krakowskiej delegatury MSW rządu Arciszewskiego. Dwukrotnie aresztowany przez UB, w więzieniach PRL spędził 10 lat. W 1949 r. skazany na karę śmierci, w 1950 r. zamienioną na 15 lat więzienia. Na wolność wyszedł w końcu 1956 r. Zrehabilitowany pośmiertnie w 1993 r.

W jednym z listów do córek Władysław Gałka zapisał takie słowa: „Żebyś Ty, Droga, wiedziała, jak trudno jest wstrzymać się od nienawiści, gdy się krzywdy doznaje od kogoś, to byś mi przyznała rację, że jest z czego być dumnym; tu jest, Danuśka, początek człowieka, a ja tak bardzo chciałbym nim być, nawet za cenę życia (bo taka jest właśnie najczęstsza cena wstępu do przybytku człowieczeństwa)”. Był 3 marca 1955 r., a Władysław Gałka dziewiąty już rok siedział w komunistycznym więzieniu - w tym czasie we Wronkach.
CZYTAJ DALEJ

Świdnica. Zmarła Krystyna Borowczyk. Miała 70 lat

2025-10-03 19:44

[ TEMATY ]

diecezja świdnicka

Świdnicka Kuria Biskupia

Krystyna Borowczyk

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Krystyna Borowczyk (1955-2025)

Krystyna Borowczyk (1955-2025)

Świdnicka Kuria Biskupia przekazała informację o śmierci Krystyny Borowczyk, wieloletniej współpracowniczki diecezji, związanej z m.in z seminarium, ruchem Comunione e Liberazione czy parafią św. Andrzeja Boboli.

– W nadziei życia wiecznego zawiadamiamy, że w dniu 3 października w wieku 70 lat odeszła do domu Ojca śp. Krystyna Borowczyk, wieloletnia współpracowniczka Świdnickiej Kurii Biskupiej – przekazano w komunikacie.
CZYTAJ DALEJ

Różaniec ze św. Franciszkiem z Asyżu - tajemnice radosne

2025-10-03 20:58

[ TEMATY ]

różaniec

Św. Franciszek z Asyżu

Karol Porwich/Niedziela

Modlitwa różańcowa jest wzniesieniem serca do Boga, który przychodzi, aby zbawiać człowieka. Modlitwa różańcowa - jak przypominał nam Ojciec Święty Jan Paweł II - jest modlitwą kontemplacyjną.

To Słowo Ojca tak godne, tak święte i chwalebne zwiastował najwyższy Ojciec z nieba przez św. Gabriela, swego anioła, mające zstąpić do łona świętej i chwalebnej Dziewicy Maryi, z której to łona przyjęło prawdziwe ciało naszego człowieczeństwa i naszej ułomności. Które, będąc bogate (2 Kor 8, 9) ponad wszystko, zechciało wybrać na świecie ubóstwo wraz z Najświętszą Dziewicą, Matką swoją (List do wiernych 4-5).
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję