WIESŁAWA LEWANDOWSKA: Idzie na wielką zmianę, Panie Pośle?
JAN DZIEDZICZAK: Wszystko na to wskazuje. Gdy największa partia opozycyjna przekracza sondażowy rubikon, to znaczy, że ludzie chcą zmian, chcą poprawy obecnego stanu rzeczy.
Tego rodzaju zmiany na lepsze zapowiada też obecny rząd...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zapowiada je od siedmiu już lat.
I od siedmiu lat jest ostro krytykowany przez opozycję. Dziś ta krytyka jest wyjątkowo nasilona i dotyczy już samych fundamentów polityki i ustroju państwa. A zatem, czy po ewentualnym przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość możemy się spodziewać naprawdę fundamentalnych zmian?
Reklama
Tak, rzeczywiście planujemy takie zmiany. Wbrew temu, co mówią liberalne media i zdezorientowana przez nie część Polaków, jesteśmy ugrupowaniem, które faktycznie głęboko i pryncypialnie różni się od obecnie rządzącej formacji. Media podsycają dziś znużenie Polaków polityką, utwierdzają ich w przekonaniu, że polityka jest brudna, że „wszyscy politycy są jednakowi” i chodzi im tylko o „dostęp do koryta”, a zatem „nic się nie zmieni, bez względu na to, kto będzie rządził”. Przez ten właśnie mechanizm medialnej manipulacji doszło do zatarcia politycznej odpowiedzialności za obecny stan państwa. Tymczasem naprawdę coraz trudniej ukrywać, że Polska znalazła się w wielowymiarowym kryzysie od kryzysu moralnego po kryzys strukturalny, gospodarczy i wręcz katastrofę zabezpieczenia społecznego, służby zdrowia, edukacji. Nie ulega wątpliwości, że jest to zapaść spowodowana rządami PO-PSL, za których nieudolność i zaniechania płacić będziemy przez wiele lat.
Rząd Donalda Tuska nie poczuwa się do winy, raczej chwali się sukcesami...
Niewątpliwym sukcesem tego rządu jest to, że w komfortowych warunkach m.in. w nadzwyczajnie przyjaznym otoczeniu medialnym naprawdę niewiele robiąc, z ogromnym samozadowoleniem rządzi od 7 lat. Wprawdzie premier co rusz ogłaszał jakieś „nowe otwarcia”, nowe pomysły, zmiany, ale bilans dokonań jest mizerny, nijaki. Przyparty do muru, broni się, że przecież żaden rząd po 1989 r. nie zdołał zrobić więcej. Dość ohydną manipulacją jest tu porównywanie 7-letnich rządów koalicji PO-PSL z rządem Jarosława Kaczyńskiego, który rządził zaledwie 16 miesięcy, nie miał większości w Sejmie, nie miał też tych gigantycznych pieniędzy z UE (które to właśnie rząd Prawa i Sprawiedliwości wynegocjował dla Polski na lata 2007-2013). Na przykład ministrowie Grabarczyk i Nowak mieli kilkanaście (!) razy więcej pieniędzy na budowę dróg niż minister Jerzy Polaczek!
PiS diagnozuje dziś wieloaspektowy kryzys państwa. Jakie, zdaniem Pana Posła, są najgroźniejsze symptomy tego kryzysu?
Reklama
Przede wszystkim te, które odcisną się bezpośrednio na jakości życia Polaków, jak choćby niedostępność służby zdrowia, rosnące ubóstwo (polecam wskaźniki GUS) i bezrobocie, malejący przyrost ludności. Moim zdaniem, u podstaw dzisiejszego polskiego kryzysu leży zaaprobowany w sposób szczególny właśnie przez rząd Donalda Tuska brak dbałości o tożsamość narodową.
Jesteśmy Europejczykami, Panie Pośle!
Tak, tyle że wszyscy inni Europejczycy bardzo skrupulatnie dbają o swą tożsamość narodową, prowadzą własną politykę historyczną (np. Niemcy)! Tymczasem w Polsce mamy do czynienia wręcz z obrzydzaniem tego wszystkiego, co dla Polaków powinno być cenne… Jesteśmy pozbawiani dumy narodowej, którą się wręcz wyśmiewa jako bezzasadną. Z ofiar niemieckiej zbrodni jesteśmy przekształcani niemal we współwinowajców… Rząd polski uczestniczy w legitymizacji rozmaitych tego rodzaju zabiegów. Oto w polskiej telewizji publicznej pokazuje się niemiecki film „Nasze matki, nasi ojcowie”. Z naszych podatków dofinansowano film „Pokłosie”, który pokazuje Polaków jako współodpowiedzialnych za Holokaust. Jeśli do tego dodać zmarginalizowanie nauki historii w polskich szkołach, usuwanie lektur tradycyjnie kształtujących kod kulturowy Polaków, to efekt poniżenia i zatraty tożsamości narodowej mamy murowany! To jest właśnie dzieło rządów Donalda Tuska; dzisiejsi polscy 15-latkowie będą Europejczykami bezrefleksyjnie konsumującymi frytki i ketchup.
To przerabianie nas na bezmyślnych konsumentów trwa jednak chyba dłużej niż 7 lat...
Reklama
Tak, ale mówię to z całą stanowczością takiej dewastacji lekcji historii, takiej dewastacji kanonu lektur nie przeprowadził żaden z rządów po 1989 r. Takiej dewastacji nie było nawet za PRL-u, gdy całej prawdy oczywiście nie uczono, ale młody człowiek, w przeciwieństwie do szkoły pań minister Hall-Szumilas-Kluzik, wiedział przynajmniej coś o Polsce Piastów, Polsce Jagiellonów, powstaniach w XIX wieku, czytał „Pana Tadeusza”…
Świat polskiej kultury dziś jednak nie protestuje, raczej gremialnie popiera poczynania obecnego rządu, jak chyba żadnego dotąd.
To zdumiewające, ale rzeczywiście tak jest. Mamy tu chyba do czynienia ze swoiście rozumianą nowoczesnością i tęsknotą za światowym uznaniem, wynikającą z „salonowych” kompleksów. Dlatego Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego finansuje bardzo kontrowersyjne ekspozycje w Centrum Sztuki Współczesnej (np. nagi zboczeniec wykonuje czynności seksualne wobec krucyfiksu), w szacownej Zachęcie gości wulgarna pornografia, a w Muzeum Narodowym wystawa „Ars Homo Erotica” promuje homoseksualizm (według twórców, pokazuje ona „piękno miłości homoseksualnej”). Mam pytanie: jaki jest interes państwa polskiego, interes narodowy, żeby wspierać i reklamować homoseksualizm? Dziś w Polsce to pytanie retoryczne…
Jednak nie dla PiS-u?
Reklama
Tak, uważamy, że promocja homoseksualizmu, podobnie jak bardzo nasilone ostatnio lansowanie ideologii gender, oznacza nie tylko dewastację rodziny, ale również dewastację wszystkich wzorców i tradycji polskich przekazywanych przez rodzinę. Tymczasem obecny rząd oficjalnie wspiera tego rodzaju ideologie i jednocześnie prowadzi intensywną politykę likwidacji tożsamości narodowej. Nawet mając nadzieję, iż wkrótce ten rząd odejdzie, już dziś wiemy, że straty będą niepowetowane, bo kilka roczników dzisiejszego młodego pokolenia pójdzie w świat z wielką tożsamościową raną. Tej rany nie da się zabliźnić.
PiS zamierza więc reaktywować tożsamość narodową dla przyszłych pokoleń. Jak?
Poprzez powrót do wychowywania młodych ludzi. Naszym zdaniem, szkoła powinna nie tylko dawać solidną wiedzę, ale również wychowywać ludzi wrażliwych, gotowych do poświęcania się dla wyższych wartości. Powinna też pobudzać i kształtować postawy patriotyczne, jak to niezmiennie robią inne kraje.
A więc rewolucja w programach szkolnych?
Zdecydowanie! Uważamy, że potrzebna jest tu duża kontrrewolucja. Podobnie jak w całej polityce historycznej i kulturalnej. Należy wreszcie promować kulturę dążącą do piękna, prawdy i dobra, pokazywać prawdę historyczną i piękno Polski. A jeśli ktoś chce pokazywać „brzydotę Polski”, niech to robi za swoje pieniądze, a nie za nasze wspólne.
PiS-owi zarzuca się dziś, że o ile w 2005 r. miał program stawiający na solidarność społeczną, ale i na rynkowość, to teraz odrzuca reguły wolnego rynku… Jaki w istocie jest dziś ten ekonomiczno-gospodarczy pomysł na „Polskę po Tusku”?
Reklama
Nasz program nie bazuje ani na liberalizmie, ani co się często nam zarzuca na socjalizmie, lecz na katolickiej nauce społecznej dziś, niestety, zapomnianej, zarzuconej. Projekt ten zakłada oczywiście wolny rynek, ale przy zachowaniu pełnego szacunku dla człowieka. Stąd nasza kategoryczna niezgoda na rozwiązania stosowane przez rząd Donalda Tuska.
Na przykład w kwestii podwyższenia wieku emerytalnego?
Tak. Uważamy, że podniesienie wieku emerytalnego w istocie niczego nie daje, a wręcz przeciwnie przynosi całkiem wymierne szkody. Nie tylko tym, którzy są zmuszeni pracować dłużej, ale także tym młodym ludziom, którzy nie mają dziś pracy. Niekonsekwentne jest uzasadnianie podwyższania wieku emerytalnego względami demograficznymi, że jest nas coraz mniej, a zatem każdy musi coraz dłużej pracować. Prawda jest taka, że młodzi ludzie mają coraz mniej dzieci, nie chcą zakładać rodzin, bo nie mają stabilnej pracy. I nie będą jej mieć, gdy starsze pokolenie będzie zmuszane do pracy aż do ostatecznej utraty zdrowia, zajmując jednocześnie miejsca młodym. To szaleństwo!
Bardzo rewolucyjnie zapowiada się „upaństwowienie” służby zdrowia.
Reklama
Jesteśmy za tym, aby służba zdrowia była finansowana z budżetu państwa, gdyż mechanizm NFZ po prostu się nie sprawdził. Mówimy wyraźnie: służba zdrowia nie powinna mieć na celu przynoszenia zysków, lecz opiekę nad człowiekiem, i dlatego trzeba do niej dopłacać. Tymczasem obecny rząd bardzo forsuje w tej dziedzinie bezwzględne mechanizmy rynkowe. Oto np. w przetargu na ratownictwo medyczne wygrywają firmy oferujące gorsze warunki, lecz trochę tańsze... Prywatne, a więc pragnące osiągać zysk. Mamy już liczne dowody na to, że tego rodzaju oszczędności są najdroższe, bo zbyt często kosztują ludzkie życie. W tej dziedzinie, jak chyba w żadnej innej, na pierwszym miejscu powinien być człowiek, jego życie, jego godność. Obecny rząd najwyraźniej dąży do prywatyzacji służby zdrowia my wręcz przeciwnie.
Czy PiS zamierza powstrzymać w Polsce proces prywatyzacji?
Dyskusję na ten temat toczymy w Polsce już od 1989 r. To głównie dzięki polskim fanatycznym liberałom (skupionym wówczas głównie wokół Janusza Lewandowskiego, a dziś wokół PO) dochodziło do sprzedaży rozmaitych instytucji i przedsiębiorstw za symboliczne sumy (np. w wysokości rocznych zysków tychże firm). Można powiedzieć, że doszło do sprzedaży wielu kur znoszących złote jajka. W następstwie tego procesu pojawiły się w Polsce liczne firmy zagraniczne, które dziś większość zysków transferują do swoich krajów, a w momencie kryzysu zwijają interes i zostawiają tanich polskich pracowników bez pracy… Dlatego uważamy, że należy zatrzymać proces prywatyzacji, bo odwrócenie jej skutków jest trudne.
Zdziwienie budzi zapowiedź zmian w strukturze administracji państwowej. Dlaczego są one, zdaniem PiS-u, konieczne?
Reklama
Naszym zdaniem, niemal cała administracja państwowa wymaga dość gruntownej reformy, aby była bardziej wydolna i bliska ludziom. Krytycznie oceniamy politykę polaryzacyjno-dyfuzyjną PO, która inwestycyjnie preferuje największe miasta, dla których cała reszta ma być jedynie sypialnią. Rząd PO-PSL zmarginalizował już kraj poza wielkimi metropoliami; w mniejszych ośrodkach zlikwidowano nawet liczne urzędy administracji państwowej (np. sądy i prokuratury rejonowe, a w jeszcze mniejszych placówki Poczty Polskiej i posterunki policji). My chcemy inwestować równomiernie w całą Polskę w ramach polityki zrównoważonego rozwoju. Zamierzamy przywrócić małe posterunki policji, reaktywować tę niedawno zlikwidowaną infrastrukturę komunikacyjną oraz szkoły i wiejskie biblioteki, będące często jedyną ostoją kultury w małych miejscowościach itd.
Wszystkie z proponowanych zmian łączą się ze sporymi kosztami. Jakie będą źródła finansowania, skoro przewiduje się obniżenie podatków?
Konieczna, naszym zdaniem, obniżka podatku VAT rząd Tuska podniósł ten podatek ma na celu pobudzenie konsumpcji i nakręcenie koniunktury gospodarczej, a zatem można liczyć raczej na wzrost przychodów do budżetu państwa. Ponadto proponowane przez nas rozwiązania raczej ograniczą wydatki, niż je zwiększą (np. likwidacja NFZ da ogromne pieniądze, które teraz pochłania rozbudowana biurokracja Funduszu). Wielkie zagraniczne hipermarkety są dziś w większości zwolnione z podatków. Podobnie jest z zagranicznymi bankami, które mają w Polsce gigantyczne zyski (niektórzy prezesi tych banków zarabiają kilkaset tysięcy złotych miesięcznie!). Uważamy, że da się wygospodarować w Polsce całkiem spore fundusze na to, by nam wszystkim żyło się łatwiej.
Czy to możliwe, Panie Pośle, aby Polska po Tusku była jeszcze bardziej szczęśliwa?
Odpowiem całkiem poważnie. Polska może być państwem sprawnym, wywiązującym się ze swoich obowiązków, dbającym o wspólnotę narodową, o rodzinę i o każdego obywatela.
* * *
Jan Dziedziczak polski polityk, politolog, rzecznik prasowy rządu Jarosława Kaczyńskiego, od 2007 r. poseł na Sejm VI i VII kadencji, instruktor harcerski ZHR