Reklama

Polityka

Krok ostateczny

Sprawa była tak głośna, jak głośny był skandal wywołany instalacją „La nona ora” („Dziewiąta godzina”) autorstwa Włocha – Maurizia Cattelana, przedstawiającą Papieża z krucyfiksem, przygniecionego wielkim głazem – meteorytem

Niedziela Ogólnopolska 22/2013, str. 38-39

[ TEMATY ]

polityka

Archiwum

Witold Tomczak

Witold Tomczak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sprawa ciągnie się za Witoldem Tomczakiem od kilkunastu lat. Według aktu oskarżenia, nad którym właśnie pochyla się sąd, zniszczył instalację z wystawy, na której Jan Paweł II leżał przygnieciony przez meteoryt. Tomczak zdjął głaz, a firma ubezpieczająca wystawę żądała 40 tys. zł.

Sprawa była tak głośna, jak głośny był skandal wywołany instalacją „La nona ora” („Dziewiąta godzina”) autorstwa Włocha – Maurizia Cattelana, przedstawiającą Papieża z krucyfiksem, przygniecionego wielkim głazem – meteorytem. Wystawiono ją w 2000 r. w warszawskiej Zachęcie, na… stulecie istnienia galerii.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Rzeźba-instalacja oburzyła nie tylko ówczesnych posłów Witolda Tomczaka oraz Halinę Nowinę-Konopkę (pisano listy protestacyjne, apele itp.), ale ich szczególnie. – Podjęliśmy działania przypisane parlamentarzystom, wystosowaliśmy wiele pism, oświadczeń do premiera, ministrów, rozmawiałem z ówczesnym ministrem kultury Kazimierzem Ujazdowskim itd. – mówi Witold Tomczak, były poseł, potem europoseł, dziś lekarz rodzinny w Ostrzeszowie. – Pozostało to jednak bez echa. Bierność władz spowodowała, że zdecydowałem się na ostateczny krok.

Efektem tego kroku jest akt oskarżenia, który trafił – choć nie musiał – do sądu, i proces, rozpoczęty w tym roku – którego przebieg trzeba ocenić jako dość zagadkowy. To ważna, precedensowa sprawa, dotycząca granic wolności.

Obrona przed znieważeniem

Ostateczny krok Tomczaka, polegający na usunięciu głazu z postaci Jana Pawła II, miał skutek uboczny: doszło do uszkodzenia figury. – Nie chciałem niczego zniszczyć, tylko obronić przed znieważaniem Ojca Świętego – zastrzega. Naprawy dokonano w specjalistycznej pracowni we Francji.

Za naprawę zapłaciło Towarzystwo Ubezpieczeniowe Gerling Polska, które najpierw wystąpiło do Tomczaka o zwrot poniesionych kosztów, a potem do prokuratury o ściganie winnego uszkodzenia. Akt oskarżenia o zniszczenie mienia trafił do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia.

Reklama

Nie trafił od razu, bo warszawska prokuratura rejonowa, która się tym zajmowała, odmówiła wszczęcia postępowania. Powód: nie doszło do żadnego zniszczenia, a jedynie był to sprzeciw wobec bluźnierczej wystawy. Jednak towarzystwo ubezpieczeniowe odwołało się i postępowanie podjęła prokuratura okręgowa. Było ono wielokrotnie zawieszane również ze względu na chroniący Witolda Tomczaka immunitet poselski, ale zakończyło się skierowaniem aktu oskarżenia do sądu.

Janusz Wojciechowski, pełnomocnik oskarżonego i jednocześnie europoseł, wystąpił o zwrot aktu oskarżenia prokuraturze, motywując to tym, że jest on niemerytoryczny. Sąd na to nie przystał. Przyjął natomiast wniosek o sporządzenie wyceny uszkodzenia. Ekspertyza została wykonana i mówi o… 3 tys. zł, a nie 40 tys., których domaga się ubezpieczyciel.

Wyższa konieczność

Janusza Wojciechowskiego zdziwiło już samo sporządzenie aktu oskarżenia. – Prokuratura zrobiła to bezrefleksyjnie, dziwne jest samo oskarżenie, bo prokuratura pominęła m.in. motywację Tomczaka – mówi. – Wiemy, że działał w stanie wyższej konieczności, przeciwstawiając się profanacji wizerunku Ojca Świętego. To powinno być wzięte pod uwagę.

Zdaniem Wojciechowskiego, Tomczak nie powinien być włóczony po sądach, przeciwnie – zasługuje na szacunek za odwagę. Ściągnął na siebie sporo negatywnych emocji. Uchylano mu immunitet europarlamentarzysty itp. Został naznaczony sprawą, media nazywały go wandalem i chuliganem żądnym rozgłosu. Tymczasem okoliczności wprost wskazują na to, że nie starał się – jak często bywa przy takich okazjach – zabłysnąć. Przeciwnie – starał się uniknąć rozgłosu.

Poza tym, jak zaznacza Wojciechowski, wartość szkody wzięto z sufitu i dziś już wiemy, że to najwyżej 3 tys. zł materialnej szkody. Natomiast szkody ekonomicznej nie było wcale. Cattelan, po rozgłosie, jaki wynikł po zdarzeniu, sprzedał obiekt i dobrze na nim zarobił. Sprzedał go dwukrotnie drożej – za 880 tys. dolarów – niż wcześniej go wyceniał.

Reklama

Sprawa na głowie

Czyn Tomczaka porównywano z tym, co zrobił Daniel Olbrychski, który w słynnym proteście pociął szablą zdjęcia na wystawie w Zachęcie. Tyle że jest tutaj zasadnicza różnica. Olbrychski przyszedł do Zachęty z szablą, Tomczak z gołymi rekami. Olbrychski przybył w towarzystwie kamery i uwiecznił swój czyn. Tomczak przyszedł bez mediów, bo nie chciał rozgłosu. I jeszcze jedna różnica – sprawa Olbrychskiego rozeszła się po kościach, nie trafiła do sądu.

Mariusz Grabowski, prawnik Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, obserwator procesu, podkreśla, że w tym przypadku wymiar sprawiedliwości postawił sprawę na głowie. – Pan Tomczak podejmował różne działania przeciwko znieważaniu rzekomym dziełem sztuki Ojca Świętego, głowy obcego państwa, naruszeniu uczuć religijnych, dóbr prawnie chronionych – mówi. Prokuratura, jego zdaniem, powinna zareagować z urzędu, było podejrzenie popełnienia przestępstwa.

– Wymiar sprawiedliwości odmawiał ochrony tych dóbr, natomiast ochoczo zaangażował się po stronie naruszających te dobra – mówi Grabowski. – Wystąpił czynnie przeciwko człowiekowi, który widząc bezczynność organów państwa, sam podjął działania w celu ochrony tych dóbr. Mamy do czynienia z klasycznym odwróceniem kota ogonem.

– W akcie oskarżenia potraktowano mnie jako wandala, który zniszczył cudzą rzecz – mówi Tomczak. – Mogę ponieść konsekwencje, ale nie chcę być tak traktowany. Walczyłem o zaprzestanie obrażania nas, uderzania w godność Papieża. Powiedziałem w sądzie, że dziwi mnie, iż akt oskarżenia jest niezrozumiały, biorąc pod uwagę, kim był i jest dla nas Jan Paweł II i co zrobił dla Polski i świata. Że osobie, która staje w obronie czci wielkiego Polaka, stawia się takie zarzuty.

Reklama

W dziwnych warunkach

Zdaniem Janusza Wojciechowskiego, prokuratura robi wrażenie, jakby tego oskarżenia się wstydziła. Dowód: opór przed tym, żeby sprawa była jawna medialnie.

– Rozprawa odbywała się w dość dziwnych warunkach, w ciasnej sali, podczas gdy chciał wejść tłum ludzi. Nie wszyscy się dostali, część publiczności siedziała na ławie oskarżonych – mówi Wojciechowski. – Protestowałem przeciwko temu na pierwszej rozprawie, złożyłem oficjalną skargę do prezesa sądu, ale na drugiej rozprawie warunki były takie same.

Sąd odmówił możliwości rejestrowania rozprawy. Tego też Wojciechowski nie może zrozumieć, bo przecież w sprawie nie ma zagrożenia dóbr osobistych, wymagających ochrony. – Nie ma kwestii intymności, zagrożenia dla świadków, spraw rodzinnych, dotyczących dzieci itp. Jeżeli ta sprawa nie może być relacjonowana przez media, to znaczy, że żadna nie może być relacjonowana! – mówi. – Zwłaszcza że zainteresowanie nią wyraziły tysiące ludzi, pisząc listy. Tym bardziej że nagrywanie rozpraw ma być niedługo standardem. Jednak z nieznanego powodu sąd nie zgodził się na rejestrację.

Sprawa, jeśli już do niej doszło, powinna się toczyć jawnie, na oczach opinii publicznej, bardzo tym procesem zainteresowanej – zaznacza Wojciechowski. – Jest ważna, precedensowa, dotyczy granic wolności w sztuce, wyznaczenia granic między profanacją a dopuszczalną krytyką religii itp. Sędzia powinien zdawać sobie sprawę, że robi coś bardzo doniosłego społecznie – podkreśla.

Sprawa pod dywanem

Sprawa rozpoczęła się w lutym, była kontynuowana w maju. Kolejny termin – we wrześniu. Sąd będzie się spieszył – ocenia Tomczak. Wyczuwa nastawienie, żeby nie przedłużać, nie nagłaśniać – stąd chyba brak zgody na nagrywanie. – Nie został uwzględniony mój wniosek o uzupełnienie protokołu. A przecież protokół jest podstawowym materiałem przy odwołaniu. To łamanie moich praw do obrony. Utajnia się, jak sprawa jest intymna, dotyczy obronności itp. Nie sposób tego zrozumieć – mówi Tomczak.

Reklama

Mniej więcej wtedy, gdy rozpoczynał się proces, w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej kończyła się wystawa Maurizia Cattelana pt. „Amen”. – Cattelan znowu kpił sobie z Polaków, profanując nasze wartości, obrażając uczucia religijne przez wystawienie np. makiety konia z napisem INRI – denerwuje się Witold Tomczak.

Wojciechowski złożył wniosek o opracowanie ekspertyzy przez biegłego z zakresu socjologii religii. – Chodzi o to, żeby czarno na białym zostało powiedziane, czym jest dla polskich katolików wizerunek Jana Pawła II, czym jest profanacja jego wizerunku itp. Chodzi o zobiektywizowaną ocenę wrażliwości, którą każdy ma subiektywną – mówi. – Dla Tomczaka, dla mnie, instalacja Cattelana była profanacją, a dla prokuratury nie. Należy znaleźć obiektywne kryteria i do tego potrzebna jest pogłębiona wiedza z zakresu socjologii religii.

W obronie Witolda Tomczaka powstała oddolna inicjatywa obywatelska. Inicjatorzy sformułowali pismo, które można kierować do Sądu Rejonowego w Warszawie-Śródmieściu. Wpłynęło już tam kilkadziesiąt tysięcy listów solidaryzujących się z Tomczakiem. Sam oskarżony też zaapelował o poparcie, o listy do prokuratora generalnego, który jest w stanie spowodować wycofanie aktu oskarżenia w tej bulwersującej – nie tylko samego oskarżonego – sprawie.

Witold Tomczak prosi o przesyłanie protestów i apeli pod adresem: Andrzej Seremet, prokurator generalny, ul. Barska 28/30, 02-315 Warszawa, a kopię listów pod adresem: Witold Tomczak, ul. Sikorskiego 7, 63-600 Kępno.

2013-05-27 14:07

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jaka jest prawda?

Niedziela Ogólnopolska 37/2014, str. 40

[ TEMATY ]

polityka

Πρωθυπουργός της Ελλάδας / Foter / CC BY-SA

Tematem numer 1 od niedawna jest premier Donald Tusk, który ogłosił i potwierdził, że jedzie do Brukseli, chociaż jeszcze nie tak dawno powtarzał, że z Polski nie wyjedzie, że jego miejsce jest tutaj itd... Można by cytować wiele oświadczeń premiera Tuska, ale to nie ma sensu, znane jest przecież powiedzenie: Kłamcy nie można ufać, nawet wtedy, gdy mówi prawdę. A to dlatego, że wykorzysta prawdę, żeby coś ubarwić, zmyślić i nabrać ludzi. W różnych mediach zapanował pełen zachwyt, że „nasz premier” tak wysoko awansował, że niby cała Polska powinna się cieszyć i chlubić, że teraz będzie mówił Europie i światu w imieniu Polski i wszystko nam załatwi. Tak szybko zapominamy, że już mieliśmy w Unii wysokich urzędników (Jerzego Buzka, Danutę Hübner) i jakoś życie nam się nie polepszyło, a wręcz przeciwnie. Właśnie teraz wypadałoby powiedzieć, jaką Polskę zostawia Tusk Donald po swoich 7-letnich rządach. Ktoś powie, że wszystko zależy od tego, kto i gdzie będzie dokonywał takiej analizy, bo są fakty przemilczane i przeinaczane tylko po to, aby na koniec obraz był iście europejski, kolorowy i błyszczący jak ekran telewizyjny. Natomiast polska rzeczywistość jest zupełnie inna – źle się dzieje w najważniejszych dziedzinach życia społecznego: w szkolnictwie, służbie zdrowia, rolnictwie. Bez znajomości i układów młodzi mają problemy z pracą, mieszkaniem, możliwościami założenia rodziny. Można by tak wyliczać efekty rządów PO-PSL, kolegów i koleżanek powiązanych dyscypliną wzajemnych interesów, sięgających korzeniami do dawnych partii i różnych zależności służbowych. Najlepiej demaskują to głosowania w Sejmie i wypowiedzi telewizyjne polityków. Dla mnie prawdziwą wizytówką rządów Tuska i spółki jest oglądany codziennie obraz ulic w sercu Warszawy: przy alei Jana Pawła II, od Elektoralnej do alei „Solidarności”, tam, gdzie mieszkam. Całe chodniki z obydwu stron wyglądają jak pchli targ: zbiór przeróżnych rzeczy z minionej epoki PRL-u, rozłożonych na szmatkach, plastikach, stolikach – wszystko na sprzedaż. Stoją ludzie w różnym wieku, próbują zbyć to, co mają w domu – stare buty, ubrania, pościel, firanki, plastikowe koraliki, gwoździe, podrdzewiałe narzędzia, książki, obrazki ze ścian... Jakby wszystko powynosili z domów, aby tylko coś uhandlować, zarobić parę groszy. Nie wyszli na ulicę z tym swoim mizernym dorobkiem z kaprysu czy luksusu, ale z desperacji, by przeżyć kolejny dzień, tydzień, miesiąc... I to jest centrum stolicy w Europie! Myślę, że gdyby jakakolwiek telewizja chciała mieć prawdziwy obraz Polski zostawionej przez premiera Tuska, wystarczyłoby sfilmować te ulice w środku Warszawy, a do tego dołożyć dźwięk: nagrane i ujawnione ostatnio restauracyjne rozmowy czołowych polityków w obecnym rządzie. Przerażająco prawdziwy film dokumentalny gotowy! Z takim spadkiem po Tusku Polska długo nie będzie mogła się pozbierać – ale może premier coś sypnie ze swojej zasobnej unijnej gaży dla biednych, osieroconych poddanych w kraju, przyśle z Zachodu jakąś paczkę czy kilka euro… Przepraszam, nie czas na takie żarty.

CZYTAJ DALEJ

Warszawa: Ksiądz z Osiedla zaprasza na dyskoteki ewangelizacyjne pod Most Świętokrzyski

2024-04-26 09:08

[ TEMATY ]

ks. Rafał Główczyński

ks. Mirosław Benedyk

Ks. Rafał Główczyński, salwatorianin prowadzący na YouTube kanał Ksiądz z osiedla, organizuje dyskoteki ewangelizacyjne, które odbywać się będą w każdą sobotę pod Mostem Świętokrzyskim w Warszawie. Pierwsza w tym roku już w najbliższą sobotę.

Duchowny przypomniał, że pierwsza taka dyskoteka pod mostem odbyła się 27 maja 2023 r., w wigilię Zesłania Ducha Świętego. "Plan był taki, że nie mieliśmy żadnego planu, spontanicznie poszliśmy z głośnikiem pod Most Świętokrzyski. Wyszło tak, że od tej nocy byliśmy tam co sobotę do początku października" - powiedział.

CZYTAJ DALEJ

Siedlce: Pogrzeb dzieci utraconych

2024-04-26 18:01

[ TEMATY ]

pogrzeb

dzieci utracone

Siedlce

Magdalena Pijewska

- Jeśli rodzicami byliście przez pięć czy dziesięć minut, to rodzicami zostaliście na wieczność - wskazał ks. kanonik Jacek Sereda podczas Mszy św. w katedrze siedleckiej. Dziś odbył się pogrzeb 20 dzieci. Podczas liturgii modlono się dar pokoju i nadziei dla rodziców przeżywających ból po stracie dziecka.

Ks. Jacek Sereda, w nawiązaniu do odczytanej Ewangelii, wskazał, że bardzo ważne jest przeżycie okres żałoby, smutku. - To jest czas na nasz żal i łzy; ale Pan Jezus mówi do nas „nie trwóż się”. To mówi Ten, który Zmartwychwstał, jest zwycięzcą nad śmiercią - wskazał ks. Sereda.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję