AGNIESZKA DZIARMAGA: - Jako duszpasterz spotyka się Ksiądz zapewne ze zjawiskiem zwiększonej gorliwości w przystępowaniu do sakramentu pokuty i pojednania ze strony wiernych w okresie poprzedzającym Boże Narodzenie (podobnie w Wielkanoc), np. przy okazji organizowanych rekolekcji. Czy to nie jest zbyt rzadka praktyka - tylko w Adwent lub w Wielki Post, czy to po prostu nie za mało, by zapewnić sobie zbawienie?
Reklama
KS. MARCIN KAŁUŻA: - Nie widzę tego w takich kategoriach - warto chyba powalczyć z tym stereotypem. Z mojej duszpasterskiej praktyki wynika inny wniosek - jest coraz więcej ludzi regularnie się spowiadających, tzn. co miesiąc lub co dwa miesiące, a tych, którzy przystępują do sakramentu pokuty dwa raz w roku czy rzadziej i to przed świętami bądź uroczystościami rodzinnymi, jest niewielki odsetek. Moim zdaniem, problem ten bardziej może dotyczyć małych parafii, gdzie jest tylko ksiądz proboszcz i wtedy ludzie mogą mieć opory - wolą poczekać na innego księdza - spowiednika (ale to wyłącznie moje zdanie).
Jeśli chodzi o kolejki do spowiedzi w okresie przedświątecznym, to dla mnie jest to widoczny znak Bożej łaski. Bóg, jeśli można tak powiedzieć, w tym okresie mocniej nas pobudza do nawrócenia i przyjmowania Jego przebaczającej miłości. A my na to wezwanie odpowiadamy. Przystępując do sakramentu pokuty i pojednania, wyznajemy wiarę w grzechów odpuszczenie i życie wieczne oraz zostajemy umocnieni przez Ducha Świętego, by z gorliwą miłością spełniać swoje życiowe obowiązki. Stąd też częsta i regularna spowiedź do naszego duchowego rozwoju jest niezbędna.
Aby zachować regularność życia sakramentalnego, wystarczy słuchać tego, co mówi nam Pan Jezus i jak naucza Kościół. Wynika z tego np. nabożeństwo pierwszych piątków miesiąca. Praktyka ta została objawiona św. Małgorzacie Marii Alacoque przez Chrystusa w 1673 r. Zgodnie z objawieniem, kto przez dziewięć kolejnych pierwszych piątków przystąpi do spowiedzi z intencją wynagrodzenia za grzechy własne i rodzaju ludzkiego oraz w tej intencji przyjmie Komunię św., temu Boże Serce zapewni miłosierdzie w chwili śmierci, jak również szczególne łaski w życiu rodzinnym i wspólnotowym. Wiele osób pierwsze piątki miesiąca odprawia nie tylko jednorazowo, ale kilkakrotnie lub w sposób stały.
Jest także objawienie dotyczące wynagradzających pierwszych sobót miesiąca, przez które Pan Jezus i Maryja zachęcają nas do spowiedzi w pierwszą sobotę miesiąca i Komunię wynagradzającą.
- W dawnej tradycji Adwent kojarzył się z nasileniem złych mocy, a tym samym z intensywnością „przeciwdziałających” im praktyk magicznych. Czy może Ksiądz skomentować tę hipotezę (a może raczej stereotyp) - jako egzorcysta?
- Każdy wysiłek duchowy jest związany z walką, a to właśnie Adwent wzywa nas do wysiłku duchowego, aby jak najlepiej przygotować serce na przyjście Pana, poprzez np. uczestnictwo w roratach, rekolekcjach, podjęte zobowiązania i praktyki duchowe. Atak Złego jest mocniej przypuszczany wtedy, gdy chcemy rozwijać się duchowo i wobec tych, którzy się do tego zobowiązują. Jest to często atak na tych, którzy „chcą czegoś więcej”. A z uwolnieniem jest trochę tak, jak z wychodzeniem z alkoholizmu. Trzeba najpierw rozeznać, że jest to zniewolenie diabelskie - nie psychiczne czy inne - ale diabelskie. Osoba dotknięta musi się zdobyć na decyzję pójścia za Jezusem, który przecież zawsze pytał o wiarę, o to, czy chcesz pójść za Nim, czy chcesz zmienić swoje życie? Gdy Jezus usłyszy to „tak”, wtedy wkracza - oczyszcza, pomaga.
- Jak nie pogubić sensu Bożego Narodzenia w natłoku kampanii „promującej” święta - zgiełku reklam, atrakcji promocji, współczesnej obudowy świąt?
Reklama
- Gdy mamy Boga w sercu i kroczymy Bożą drogą, reklamy i współczesność nie wciągną nas za bardzo, nie ma dla nich miejsca. Warto przypomnieć, że w Kościele zawsze istniało wezwanie do pamięci o Panu Bogu. Jeśli nie chcemy pogubić się w Adwencie i sprowadzić tego świętego czasu do choinki i prezentów, warto podjąć trud wznowienia pamięci o Bogu. Pomoże w tym codzienna, osobista modlitwa, a także postanowienia adwentowe, np. w praktykowaniu nabożeństw roratnich, czytania, choćby lektury niewielkich fragmentów Pisma Świętego, dobra książka religijna, film, udział w rekolekcjach parafialnych.
- A dobre uczynki?
- Są ważne, ale same nie wystarczą. Adwentu nie powinno się przeżywać w relacji tylko do człowieka, bo modne jest dzisiaj bycie dobrym. Wolontariat jest bardzo chwalebny, ale są wolontariusze, którzy cały dzień stoją czy kwestują przy kościele, ale do kościoła już nie wejdą. Potrzebna jest wiara w Boga, który z miłości do człowieka stał się Człowiekiem. Nie tylko w Adwencie.
Ciekawi mnie, ilu Czytelników zgodzi się z twierdzeniem, że poza przekazywaniem wiary w ramach wspólnoty Kościoła domowego, drugim kręgiem apostolskiego oddziaływania na każdego człowieka jest jego szeroko rozumiane życie towarzyskie. Skąd taki wniosek? Skoro na niedzielną Eucharystię uczęszcza w Polsce przeciętnie co trzeci katolik, a nawet w tej grupie tzw. dominicantes nie wszyscy gotowi są słuchać nauczania Magisterium i według zasad wyznawanej wiary układać swoje życie (odłam tzw. „ale-katolików”), zatem pozostaje do dyspozycji najskuteczniejsza w dziejach ludzkości metoda apostolska: bezpośredni kontakt człowieka z człowiekiem. Zauważmy, że od tego się zresztą w misji głoszenia Ewangelii zaczęło! Proszę przeczytać chociażby teksty Ewangelii, opowiadające o tym, w jaki sposób trafili do Pana Jezusa Apostołowie: Piotr, zachęcony przez swego brata Andrzeja i Natanael, zachęcony skutecznie przez Filipa. I przypomnijmy sobie, w jaki sposób wiara stała się naszym udziałem, komu zawdzięczamy swoją ewangelizację do tego stopnia, że dziś… czytamy tygodnik katolicki „Niedziela”?
Nie jest prawdą, że współczesnych ludzi nie interesuje wiara, Kościół, moralność, zbawienie, świętość itd. Jest natomiast prawdą, że wielu ludzi otrzymuje przekaz wiary zakłamany, niekompletny, niepotwierdzony świadectwem życia głosicieli (nawet rodziców). Jest prawdą, że bardzo wielu zatruło swego ducha poprzez wchłanianie nieprawdziwych, nienawistnych i oszczerczych informacji laickich mass mediów. Jest prawdą powszechna i totalna ignorancja religijna wielu ochrzczonych (mimo wielu lat katechizacji!). Jest prawdą, że spotykamy osoby poranione przez życie (często na własne życzenie) lub/i zrażone zachowaniem duchownych. Jest prawdą, że uznaliśmy sprawy wiary za absolutnie prywatne do tego stopnia, że nie godzi się o nich rozmawiać nawet z własnymi dziećmi („będzie dorosła (y), niech sam (a) zdecyduje”). Kto i w jaki sposób do tych wszystkich ludzi dotrze, skoro dla księdza (katechety, publikacji katolickich) drzwi ich domów i serc są zamknięte? I kto im pomoże odnaleźć, poznać i pokochać Pana Jezusa, a potem pójść Jego śladami? Odpowiedź jest jasna: tylko katolicy świeccy, świadomi swojej wiary i odpowiedzialni za mandat Chrystusa: Idźcie i nauczajcie!
Zobaczmy to na konkretnym przykładzie. Do szpitalnego pokoju, w którym korzystałem z usług medycznych, wprowadzono starszego ode mnie pacjenta. Pielęgniarka lojalnie uprzedziła go, że będzie musiał dochodzić do zdrowia w towarzystwie księdza. Oględnie mówiąc, mój towarzysz niedoli nie przyjął tego faktu z radością, czemu zresztą dawał wyraz już „na dzień dobry”. Stopniowo jednak łagodniał w swych wypowiedziach pod adresem Kościoła i jego duchownych, wchodząc niepostrzeżenie w opowieść o niewesołych losach własnej rodziny. W piątym dniu naszego „razem” wyraził gotowość wyspowiadania się, ale przeszkodą był dla niego… brak kratek w pokoju! Gdy zaproponowałem, że spowiedź jego przyjmę przez „szprychy” szpitalnego łóżka - zgodził się z chęcią! W niedzielę przystąpił do Komunii św., a w poniedziałek wypożyczył sobie (bez mojej wiedzy) kapłańską Liturgię Godzin (tzw. brewiarz - ok. 2000 stron), którą zwrócił mi wieczorem z komentarzem: „Księże, dobra książka!”. Na to wyznanie przyszło mi czekać niemal tydzień. Skąd kapelan szpitalny ma mieć aż tyle czasu dla pacjentów? Jeśli sam pacjent jest (z różnych powodów) „oporny” na zachęty do korzystania z sakramentów św., to jasne, że bez aktywnej postawy jego otoczenia sprawa będzie przegrana (oczywiście patrząc tylko po ludzku). Wybrałem ten przykład choćby dlatego, że to właśnie przez szpitalne łóżka biegnie często decydująca o wieczności linia frontu, na którym toczy się walka o nieśmiertelne ludzkie dusze. Jeśli otoczenie chorego nie zadba o to, co najważniejsze - ten grzech zaniedbania obciąży ich sumienie, a chorego (umierającego) pozbawi łaski, która jest do zbawienia każdemu z nas koniecznie potrzebna.
Wydarzenie, jakim było obiecane przez Pana Jezusa Zesłanie Ducha Świętego pokazało, że uczniowie Pana otrzymali dar języków, który pozwala dotrzeć do każdego człowieka na świecie ze zbawczym orędziem. W oparciu o osobiste spotkania z Jezusem, o zdobytą wiedzę religijną, inteligencję, znajomość spotkanych ludzi zagubionych religijnie czy niewierzących - spełniać uczynki miłosierne wobec ich dusz: nieumiejętnych pouczać, wątpiącym dobrze radzić, grzesznych napominać itd. Nie da się ukryć, że przy biesiadnych stołach, podczas podróży, oczekiwania w kolejkach prędzej czy później podejmowane są tematy religijne, wywoływane najrozmaitszymi wydarzeniami; grzechem zaniedbania po stronie katolika z prawdziwego zdarzenia będzie wtedy milczenie czy brak wyraźnego świadectwa dawanego Chrystusowi. Pozostaje tylko kwestia sposobu prowadzenia rozmowy i argumentacji: odważnie, z szacunkiem dla rozmówcy, z panowaniem nad emocjami, z dobrze umotywowanymi argumentami, wreszcie - z miłością.
Meksyk: w trakcie celebracji Eucharystii, tuż po udzieleniu Komunii Świętej, w niedzielę 21 września w wieku 62 lat zmarł na zawał serca ojciec José de Luz Rosales Castañeda.
Według informacji udostępnionych przez ACI Prensa, diecezja Gómez Palacio, gdzie pełnił posługę ksiądz, poinformowała, że „zmarł po udzieleniu Komunii. Puryfikował już kielich, gdy upadł”. Odnośnie do przyczyny śmierci, sprecyzowano, że „była to śmierć naturalna, zawał serca”.
Podczas jubileuszowego spotkania katechetów w Rzymie bp Wojciech Osial, który towarzyszy pielgrzymom z Polski, podkreślił znaczenie katechezy w kształtowaniu młodego pokolenia. Wskazał na wyzwania, z jakimi mierzą się katecheci w Polsce, krytycznie odniósł się do decyzji władz o redukcji godzin religii w szkole oraz zaapelował o zachowanie nadziei w misji głoszenia Chrystusa.
Bp Wojciech Osial, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski w rozmowie z mediami watykańskimi zaznaczył, że najważniejszym zadaniem katechetów pozostaje wprowadzanie młodych ludzi w świat wiary. „Na pierwszym miejscu jest wielka troska o wychowanie do wiary dzisiejszego człowieka” - podkreślił.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.