-Prawo w Polsce w tym zakresie jest bardzo jasne i czytelne. Nie budzi żadnych wątpliwości. Proponowana zmiana Kodeksu Karnego byłaby działaniem wbrew art. 38 Konstytucji i wbrew wyrokom Trybunału Konstytucyjnego z 1997 i 2020 r. - mówi Korzekwa-Kaliszuk. Podkreśla również, że projekt nie spełniał podstawowych norm legislacyjnych. - Nie wypowiedziała się o nim Komisja Kodyfikacyjna. Tymczasem obowiązuje zasada, że jeśli projekt dotyczy zmiany kodeksu, to powinien być opiniowany także przez Komisję Kodyfikacyjną, żeby formalnie spełniał wszystkie zasady prawidłowej legislacji - stwierdza.
Reklama
Zdaniem prawniczki wynik głosowania oznacza też, że większość sejmowa rozumie, iż dobro dziecka idzie zawsze w parze z dobrem matki a ochrona dziecka jest zarazem ochroną matki. Przypomina, że projekt wprowadzając brak odpowiedzialności karnej dla osób pomagających w aborcji do 12 tygodnia ciąży, zmniejszał ochronę życia kobiet, które mogłyby umrzeć w wyniku zażycia środków wczesnoporonnych w tym czasie. - Życie tych kobiet byłoby mniej chronione niż po 12 tygodniu ciąży. To byłby absurd. Zaprzeczenie wszelkich standardów ochrony kobiet - mówi.
Zdaniem Magdaleny Korzekwy-Kaliszuk projekt wprowadzałby de facto aborcję na życzenie a służyć miał przede wszystkim bezkarności organizacji aborcyjnych i wszystkich podmiotów zajmujących się sprzedażą i dystrybucją pigułek aborcyjnych. - Choć już teraz organy ścigania bardzo często przymykają oko na ich działania, sama Lewica w uzasadnieniu tego projektu przyznała, że fakt, iż są to działania uznawane za przestępstwo zmniejsza ich skalę. Wyłączenie karalności tych czynów sprawiłoby, że te procedery stałyby się powszechne - mówi prawniczka.
- Ten projekt zawierał też okrutne zapisy dotyczące powrotu do eugeniki i to w dużo gorszej formie, niż to było przed wyrokiem TK z 2020, gdyż nie przewidywał żadnego limitu gdy chodzi o możliwość zabicia dziecka, u którego podejrzewa się jakąś chorobę. To oznacza, że dziecko z podejrzeniem jakiejś choroby, wady genetycznej, można by było zabić nawet do dnia porodu - podkreśla prezes Fundacji Grupa Proelio.
W komentarzu dla KAI prawniczka wyraziła też zdumienie, że głosowany dziś projekt przedstawiany był przez media jako projekt „umiarkowany”, w którym chodzi tylko o to, by lekarze nie bali się ratować kobiet w sytuacjach zagrożenia życia.
Fundacja Grupa Proelio przed dzisiejszym głosowaniem apelowała do posłów o odrzucenie projektu. Pod przygotowanym przez fundację apelem podpisało się 21 tys. osób.