Reklama

Bitwa o Psie Pole

Niedziela wrocławska 30/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Krzysztof Kunert: - Skąd wzięła się nazwa Psiego Pola, z jakich źródeł dowiadujemy się o niej?

Jerzy Ziomek: - Jest to historyczna nazwa miejsca we Wrocławiu po prawej stronie Odry pomiędzy rzekami Widawą i Dobrą, a właściwie miejscowość, która otrzymała w 1252 r. swoją lokację, na początku XV wieku prawa miejskie, a następnie w 1928 r. włączona została do aglomeracji miejskiej Wrocławia. W swoim herbie posiada od zawsze psa, a widniejący na murze, jako sztukateria tynkowa ponad stuletni herb jest opatrzony liczbą 1109, a więc odwołuje się do historycznej daty Bitwy na Psim Polu, którą opisali polscy kronikarze średniowieczni - Gall Anonim i Wincenty Kadłubek oraz pisarze Karol Bunsch, Ignacy Kraszewski i Maria Dąbrowska, a także znakomici polscy historycy Feliks Koneczny i Paweł Jasienica.

- Czyli, że 900 lat temu była bitwa na Psim Polu? Jaki był polityczny kontekst wydarzeń z 1109 r.? „Gazeta Wyborcza” i „Gazeta Wrocławska” starają się dowieść, że bitwy nie było.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Kontekst polityczny wojny obronnej z 1109 r., jaką zwycięsko zakończył Bolesław Krzywousty z niemieckim cesarzem Henrykiem V jest bardzo jasny. Henryk V żądał od władcy Polski trybutu (haraczu) i jednocześnie jakiejś wyraźnej formy poddaństwa (hołdu), a Bolesław Krzywousty zdecydowanie takie propozycje odrzucił, ponoć używając słów „Bacz zatem, komu grozisz: jeśli chcesz wojować, znajdziesz wojnę”. W efekcie, jak pisze w „Mikrokosmosie” Norman Davies, zagwarantowało to Polsce niepodległość na ćwierć wieku. W kontekście pojawiających się ostatnio w „Gazecie Wyborczej” i „Gazecie Wrocławskiej” artykułów na ten temat trzeba stwierdzić, że pomijają istotę sprawy. Co więcej zamiast rzetelnej informacji mamy pokaz obśmiewania szalenie istotnych z polskiego punktu widzenia wydarzeń, istotnych choćby w kontekście pruskiego ducha wystawy dotyczącej historii Wrocławia w Zamku Królów Pruskich, gdzie polakożercę Króla Prus Fryderyka, o którym Hitler powiedział, że był pierwszym nazistowskim władcą Niemiec, przedstawia się jako europejskiego „Kulturtraegera”. Co zapamięta natomiast czytelnik obu tych wysokonakładowych gazet w języku polskim? „Bitwa na Psim Polu to jakaś wielkiego kalibru pomyłka polskich historyków na przestrzeni tysiącletniej historii Polski, a winowajcą jest nie kto inny jak biskup Wincenty Kadłubek, który posługując się bujną wyobraźnią pisał pod ówczesne zapotrzebowanie władzy. A więc był totalnie niewiarygodny”. Zapytać można, kto następny okaże się niewiarygodny? Przy okazji cisną się na usta inne pytania, czy w tych wrocławskich dziennikach jest jeszcze miejsce dla polskiej, piastowskiej i słowiańskiej historii Dolnego Śląska, czy jest miejsce na rzeczową dyskusję o historii naszej Ojczyzny bez ośmieszania tego, co polskie?

- Bitwa bitwą, ale, co podkreślają historycy, 900 lat tradycji jest samo w sobie mocnym argumentem historycznym. Czego dowodzi?

- Dowodzi tego, że wybijaliśmy się na niepodległość nie tylko od czasów rozbiorów, ale w całej naszej ponad tysiącletniej historii, a niekoronowany Król Polski Bolesław Krzywousty ma swój znaczący wkład dla sprawy niepodległości i tworzenia polskiej państwowości. Trzeba oczywiście patrzeć na jego decyzje polityczne przez pryzmat epoki średniowiecza, jako udzielnego władcy feudalnego, gdzie pojęcia naród i państwo jeszcze do końca nie zaistniały. A swoją drogą, w kontekście podważania nie tylko przecież polskiej tradycji historycznej tego miejsca, jak wytłumaczyć niemiecką nazwę Hundsfeldt (pol. Psie Pole) i XIX-wieczny herb Psiego Pola z wizerunkiem psa i datą 1109 z jednoczesną sugestię „Gazety Wyborczej”, że nazwa wiąże się z istnieniem książęcego psiego wybiegu lub podłej, bo psiej, klasy ziemi rolnej?

- Przenieśmy się we współczesność. Po co dziś we Wrocławiu stawiać pomnik Bolesławowi Krzywoustemu?

Reklama

- Ważne jest, aby na historię Psiego Pola i Wrocławia patrzeć nie wybiórczo lecz całościowo. Stąd każdy kto się uważa się za Europejczyka, obojętnie czy jest Polakiem, Niemcem lub Czechem powinien uznać jako bezsporny fakt polskości Wrocławia i Psiego Pola w średniowieczu. Polacy mieszkający tutaj mają mandat do tych ziem zdecydowanie mocniejszy niż tylko decyzje z Jałty i Poczdamu. Nie jesteśmy jedynie ich administratorami i jako gospodarze możemy bez kompleksów utożsamiać się z piastowską historią swojej Ojczyzny na Dolnym Śląsku. W sensie historycznym mamy pełne prawo to czynić i czuć się jak prawdziwi Europejczycy posiadający własną historię. Pomnik Bolesława Krzywoustego ma być tego wymownym symbolem. W przypadku tego pomnika jest jeszcze coś więcej - poprzez swój niepompatyczny charakter i jednocześnie formę luźnej kompozycji kilku elementów posiada również funkcję architektoniczną i użytkową, która mam nadzieję przypadnie do gustu dzieciom, młodzieży i osobom starszym. Gwarantem jakości projektu jest osoba prof. dr hab. Aleksandra Marka Zyśko z wrocławskiej ASP.

- Instalacja pomnika wymaga uzgodnień m.in. z Radą Miejską. Jak projekt został odebrany przez samorząd i podległe mu instytucje?

Reklama

- Mam nadzieję, że Fundacja Polskie Gniazdo, instytucja, która prowadzi projekt, nie sprawiła nikomu zbyt dużego kłopotu swoją inicjatywą, która trzeba przyznać, jest autentycznie obywatelska. Z jednej strony fundacja wypełnia swoją misję organizowania obywatelskiego mecenatu nad kulturą narodową, a z drugiej w inicjatywę zaangażowane są m.in. osoby urodzone i mieszkające na starym Psim Polu. Obecnie projekt pomnika przedłożony jest Radzie Miejskiej Wrocławia (po uzyskaniu pozytywnej opinii Plastyka Miasta Wrocławia) i znajduje się w fazie opiniowania w Wydziale Kultury. Opinia tam przygotowana ma ułatwić decyzję Przewodniczącego Rady Miejskiej, czy skierować projekt do Rady Miejskiej celem podjęcia stosownej uchwały zezwalającej lub odmawiającej zgody na postawienie pomnika czy też ewentualne rozpisać otwarty konkurs. Wątpię jednak, czy w sytuacji pozytywnej opinii Plastyka m. Wrocławia i zadeklarowania się Fundacji jako instytucji prowadzącej to przedsięwzięcie od początku do końca, tzn. od wmurowania kamienia węgielnego do jego odsłonięcia, w wymiarze rzeczowym i finansowym, rozpisanie konkursu ma jakieś uzasadnienie. Tym bardziej, że pomnik powstaje w ramach obywatelskiego mecenatu - czyli ze środków zebranych w ramach zbiórki publicznej oraz sponsoringu tej inicjatywy ze strony osób fizycznych oraz instytucji. Takie ewentualne postawienie sprawy przez miasto na pewno jednak wydłuży czasie realizację inicjatywy.

- A jakie są plany Fundacji związane z projektem?

- Zamierzamy jeszcze w lipcu br. powołać komitet budowy pomnika, chcielibyśmy bowiem 11 listopada 2009 r. wmurować kamień węgielny w miejscu instalacji. W międzyczasie zostanie wykonana makieta pomnika. Oficjalne odsłonięcie planujemy natomiast na 11 listopada 2010 r. Zainteresowane uczestniczeniem osoby i organizacje prosimy o zgłoszenie gotowości uczestniczenia w projekcie na nasz adres mailowy: fundacja@polskiegniazdo.pl

Komentarz historyka Piotra Sutowicza: Liczy się tradycja

Ostatnio wśród niektórych publicystów i historyków modnym stało się kwestionowanie niektórych, ustalonych jak się wydawało, faktów historycznych. Z punktu widzenia nauki nie jest to postawa zła. Pewien krytycyzm popycha do przodu badania, a tym samym pozwala lepiej poznać przeszłość. Kłopoty zaczynają się wówczas, gdy tego typu kwestionujące twierdzenia zostają użyte do walki stricte politycznej, niemającej nic wspólnego z poznawaniem prawdy. Wydaje się, że ofiarą takiej działalności pada wiele naszych narodowych mitów, a ostatnio możemy zaobserwować tego typu działalność w odniesieniu do bitwy na Psim Polu w 900-lecie jej rocznicy.
Niektóre media z zaangażowaniem głoszą tezę, iż nie ma czego obchodzić, gdyż bitwy prawdopodobnie nie było a jeżeli nawet, to była to niewielka potyczka nie wywierająca wpływu na całość polsko-niemieckich zmagań w roku 1109. Pomijany jest przy tym jednak bardzo istotny fakt.
O samych wydarzeniach wiemy, i co do tego nie ma wątpliwości, od dwóch kronikarzy Galla Anonima i Wincentego Kadłubka. To oni przekazali potomnym pełen symboliki opis zmagań Bolesława Krzywoustego, od obrony Głogowa po wydarzeń z Psiego Pola. Milczeniem zbywa się jednak wielowiekową tradycję, która narosła przez 900 lat. A przecież przez stulecia treściami pozostawionymi przez kronikarzy karmiły się całe pokolenia Polaków. Ich przekaz wpływał na myślenie i wyobraźnię stając się natchnieniem w trudnych czasach. W okresie kiedy Śląsk był, jak się wydawało, na zawsze oderwany od życia polskiego, fakty z roku 1109 opisywane przez naszych kronikarzy mówiły o tym, że ziemia ta była przez naszych przodków broniona przed niemieckimi zakusami. Jeżeli spojrzeć na kwestię Bitwy na Psim Polu z tego punktu widzenia to spór, fakt bitwy i jej rozmiar, staje się bezzasadny, w tym samym stopniu co np. istnienie Piasta i Rzepichy oraz Wandy co nie chciała Niemca, my zaś, mieszkańcy Wrocławia i Dolnego Śląska, spokojnie możemy obchodzić 900. rocznicę tradycji bitwy.
Oprac. KK

Opis Bitwy na Psim Polu wg Mistrza Kadłubka

„(…) Kiedy spełzły na niczym wysiłki, podstępy, groźby, [nieprzyjaciel] unosi znaki wojenne [dalej] do prześwietnej dzielnicy śląskiej, lecz pod zgoła niepomyślną i nieszczęśliwą wróżbą. Owi, bowiem jakże dzielni Ślężanie, którzy wszędzie zabłysnęli świetnymi tryumfami, jak niegdyś odmówili trybutu Aleksandowi Wielkiemu, tak samo postąpili z Niemcem. Niechętnie znosząc, że tak potężny wróg zalega ich ziemię, proszą Bolesława, by nie odkładał bitwy, gdyż zwłoka pociąga za sobą niebezpieczeństwo, i lepiej raz polec, niż ciągle żyć w niepewności; niech działa nieustraszenie, to jest, mówią, sposób osiągnięcia niewątpliwego zwycięstwa. Król Bolesław oznajmia, więc cesarzowi: „Gotów będąc do bitwy odkładasz ją, a ja jestem świadkiem twego tchórzostwa, Żądasz trybutu? Wymagał go, bowiem. Krwawej w dniu jutrzejszym oczekuj daniny. Albowiem jutro z naszej daniny dowiesz się, czego winieneś od kogoś wymagać.
Skoro tylko, więc zaświtało, z obu stron wybiegają naprzód lekkozbrojni, różniąc się zarówno liczbą, jak odwagą. Naprzeciw siebie ustawiają się w szyki bojowe. I ile (siły) Niemców zwiększa ich liczebność, o tyle Polaków śmielszymi czyni większa odwaga. Tymczasem z tyłu wyskakuje pokaźny zastęp Ślężan, którzy zwracają ku sobie znaczną liczbę nieprzyjaciół, umyślnie udają ucieczkę i odciągają tamtych od (innych) oddziałów, zwabiają ich coraz dalej, zwracają się przeciw zwabionym, a gwałtownym uderzeniem oszczepów z ukosa wystające ich długie włócznie równocześnie odtrącają i w nich godzą. Gdy ci polegli, inni spieszą im z pomocą i (też) padają. I tak jedno po drugich (giną), aż wreszcie niemal wszystkie w tyle stojące wojska zwracają się (przeciw nim). Skutkiem tego nie tyle środkowe, ile pierwsze mieszają się szyki; nie znając, bowiem przyczyny zamieszania sądzą, że swoi uciekają, a nie ścigają, toteż (sami) niemal w ucieczce się rozpierzchają. (Jednakże) z jednej strony wstyd, a z drugiej Bolesław zmusza ich do zatrzymania się. A ponieważ falangi prażan idą na czele, [one to] padają przy pierwszym starciu. Po czym owe olbrzymie legiony niemieckie - jedne niszczy Bolesław, drugie Ślężanie. Inni, obałamuceni, biegając między szeregami walczących, niepewni, co mają czynić, gromadnie tu i tam się błąkają. Niektórzy giną od zatrutych strzał Partów, przez co czołowe kohorty cesarskie zmuszone są przejść do walki pieszej, skoro i konie (ich) padają nagle od działania trucizny. W ten sposób Pan został chwalebnie uwielbiony, albowiem konia i jeźdźca zrzucił w morze.
Skąpe tedy i rozbite ich resztki pozbierała smutna Lemania, życie cesarza za łaskę, a ucieczkę za tryumf poczytując. Na dowód tego istnieje jeszcze nazwa (owego) miejsca, zbiegła się tam (bowiem) niezmierna sfora psów, które pożerając tyle trupów wpadły w jakąś szaloną dzikość, tak, że nikt nie śmiał tamtędy przejść, i dlatego owo miejsce nazywa się Psim Polem”.
Mistrz Wincenty Kadłubek, Kronika Polska (Przełożyła i opracowała Brygida Kurbis, Ossolineum - Wrocław 2003)

2009-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święci Archaniołowie – Michał, Rafał i Gabriel

Książę niebieski, święty Michale, Ty sprawy ludzkie kładziesz na szale; W dzień sądu Boga na trybunale Bądź mi patronem, święty Michale.
CZYTAJ DALEJ

Św. Hieronim - „princeps exegetarum”, czyli „książę egzegetów”

Niedziela warszawska 40/2003

„Księciem egzegetów” św. Hieronim został nazwany w jednym z dokumentów kościelnych (encyklika Benedykta XV, „Spiritus Paraclitus”). W tym samym dokumencie określa się św. Hieronima także mianem „męża szczególnie katolickiego”, „niezwykłego znawcy Bożego prawa”, „nauczyciela dobrych obyczajów”, „wielkiego doktora”, „świętego doktora” itp.

Św. Hieronim urodził się ok. roku 345, w miasteczku Strydonie położonym niedaleko dzisiejszej Lubliany, stolicy Słowenii. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym Strydonie, a na specjalistyczne studia z retoryki udał się do Rzymu, gdzie też, już jako dojrzewający młodzieniec, przyjął chrzest św., zrywając tym samym z nieco swobodniejszym stylem dotychczasowego życia. Następnie przez kilka lat był urzędnikiem państwowym w Trewirze, ważnym środowisku politycznym ówczesnego cesarstwa. Wrócił jednak niebawem w swoje rodzinne strony, dokładnie do Akwilei, gdzie wstąpił do tamtejszej wspólnoty kapłańskiej - choć sam jeszcze nie został kapłanem - którą kierował biskup Chromacjusz. Tam też usłyszał pewnego razu, co prawda we śnie tylko, bardzo bolesny dla niego zarzut, że ciągle jeszcze „bardziej niż chrześcijaninem jest cycermianem”, co stanowiło aluzję do nieustannego rozczytywania się w pismach autorów pogańskich, a zwłaszcza w traktatach retorycznych i mowach Cycerona. Wziąwszy sobie do serca ten bolesny wyrzut, udał się do pewnej pustelni na Bliski Wschód, dokładnie w okolice dzisiejszego Aleppo w Syrii. Tam właśnie postanowił zapoznać się dokładniej z Pismem Świętym i w tym celu rozpoczął mozolne, wiele razy porzucane i na nowo podejmowane, uczenie się języka hebrajskiego. Wtedy też, jak się wydaje, mając już lat ponad trzydzieści, przyjął święcenia kapłańskie. Ale już po kilku latach znalazł się w Konstantynopolu, gdzie miał okazję słuchać kazań Grzegorza z Nazjanzu i zapoznawać się dokładniej z pismami Orygenesa, którego wiele homilii przełożył z greki na łacinę. Na lata 380-385 przypada pobyt i bardzo ożywiona działalność Hieronima w Rzymie, gdzie prowadził coś w rodzaju duszpasterstwa środowisk inteligencko-twórczych, nawiązując przy tym bardzo serdeczne stosunki z ówczesnym papieżem Damazym, którego stał się nawet osobistym sekretarzem. To właśnie Damazy nie tylko zachęcał Hieronima do poświęcenia się całkowicie pracy nad Biblią, lecz formalnie nakazał mu poprawić starołacińskie tłumaczenie Biblii (Itala). Właśnie ze względu na tę zażyłość z papieżem ikonografia czasów późniejszych ukazuje tego uczonego męża z kapeluszem kardynalskim na głowie lub w ręku, co jest oczywistym anachronizmem, jako że godność kardynała pojawi się w Kościele dopiero około IX w. Po śmierci papieża Damazego Hieronim, uwikławszy się w różne spory z duchowieństwem rzymskim, był zmuszony opuścić Wieczne Miasto. Niektórzy bibliografowie świętego uważają, że u podstaw tych konfliktów znajdowały się niezrealizowane nadzieje Hieronima, że zostanie następcą papieża Damazego. Rzekomo rozczarowany i rozgoryczony Hieronim postanowił opuścić Rzym raz na zawsze. Udał się do Ziemi Świętej, dokładnie w okolice Betlejem, gdzie pozostał do końca swego, pełnego umartwień życia. Jest zazwyczaj pokazywany na obrazkach z wielkim kamieniem, którym uderza się w piersi - oddając się już wyłącznie pracy nad tłumaczeniem i wyjaśnianiem Pisma Świętego, choć na ten czas przypada również powstanie wielu jego pism polemicznych, zwalczających błędy Orygenesa i Pelagiusza. Zwolennicy tego ostatniego zagrażali nawet życiu Hieronima, napadając na miejsce jego zamieszkania, skąd jednak udało mu się zbiec we właściwym czasie. Mimo iż w Ziemi Świętej prowadził Hieronim życie na wpół pustelnicze, to jednak jego głos dawał się słyszeć od czasu do czasu aż na zachodnich krańcach Europy. Jeden z ówczesnych Ojców Kościoła powiedział nawet: „Cały zachód czeka na głowę mnicha z Betlejem, jak suche runo na rosę niebieską” (Paweł Orozjusz). Mamy więc do czynienia z życiem niezwykle bogatym, a dla Kościoła szczególnie pożytecznym właśnie przez prace nad Pismem Świętym. Hieronimowe tłumaczenia Biblii, zwane inaczej Wulgatą, zyskało sobie tak powszechne uznanie, że Sobór Trydencki uznał je za urzędowy tekst Pisma Świętego całego Kościoła. I tak było aż do czasu Soboru Watykańskiego II, który zezwolił na posługiwanie się, zwłaszcza w liturgii, narodowo-nowożytnymi przekładami Pisma Świętego. Proces poprawiania Wulgaty, zapoczątkowany jeszcze na polecenie papieża Piusa X, zakończono pod koniec ubiegłego stulecia. Owocem tych żmudnych prac, prowadzonych głównie przez benedyktynów z opactwa św. Hieronima w Rzymie, jest tak zwana Neo-Wulgata. W dokumentach papieskich, tych, które są jeszcze redagowane po łacinie, Pismo Święte cytuje się właśnie według tłumaczenia Neo-Wulgaty. Jako człowiek odznaczał się Hieronim temperamentem żywym, żeby nie powiedzieć cholerycznym. Jego wypowiedzi, nawet w dyskusjach z przyjaciółmi, były gwałtowne i bardzo niewybredne w słownictwie, którym się posługiwał. Istnieje nawet, nie wiadomo czy do końca historyczna, opowieść o tym, że papież Aleksander III, zapoznając się dokładnie z historią życia i działalnością pisarską Hieronima, poczuł się tą gwałtownością jego charakteru aż zgorszony i postanowił usunąć go z katalogu mężów uważanych za świętych. Rzekomo miały Hieronima uratować przekazy dotyczące umartwionego stylu jego życia, a zwłaszcza ów wspomniany już kamień. Podobno Papież wypowiedział wówczas wielce znaczące zdanie: „Ne lapis iste!” (żeby nie ten kamień). Nie należy Hieronim jednak do szczególnie popularnych świętych. W Rzymie są tylko dwa kościoły pod jego wezwaniem. „W Polsce - pisze ks. W. Zaleski, nasz biograf świętych Pańskich - imię Hieronim należy do rzadziej spotykanych. Nie ma też w Polsce kościołów ani kaplic wystawionych ku swojej czci”. To ostatnie zdanie wymaga już jednak korekty. Od roku 2002 w diecezji warszawsko-praskiej istnieje parafia pod wezwaniem św. Hieronima.
CZYTAJ DALEJ

Papież: plan Trumpa dla Strefy Gazy to może być realistyczna propozycja

2025-09-30 21:31

[ TEMATY ]

strefa gazy

Papież Leon XIV

plan Trumpa

realistyczna propozycja

Vatican Media

Papież opuszczający Castel Gandolfo

Papież opuszczający Castel Gandolfo

Wydaje się to być realistyczna propozycja – powiedział Leon XIV o planie pokojowym Prezydenta USA dla Gazy. „Miejmy nadzieję, że go zaakceptują” - dodał. Jednocześnie zaznaczył, że ważne jest, „aby nastąpiło zawieszenie broni, uwolnienie zakładników”. W samym planie pokojowym „są elementy, które, jak sądzę, są bardzo interesujące, i mam nadzieję, że Hamas przyjmie je w wyznaczonym czasie” – powiedział Papież.

W odpowiedzi na pytanie o flotyllę, która zbliża się do Gazy, aby dostarczyć pomoc, ale także, aby przełamać blokadę morską Izraela Papież odpowiedział: „To jest bardzo trudne, widoczna jest chęć odpowiedzi na prawdziwy kryzys humanitarny, ale jest tam wiele elementów”. Dodał, że wszystkie strony o tym mówią i mamy nadzieję, że nie dojdzie do przemocy i że ludzie będą szanowani, to jest bardzo ważne”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję