Reklama

50-lecie kapłaństwa na Pomorzu Zachodnim

Opuścił rodzinę dla rodziny zakonnej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ksiądz Czesław Lesiak to niezwykły spowiednik, otwarty kapłan na problemy innych, bardzo skromny i utożsamiający się z losem i cierpieniem bliźnich - oznajmiła mi dr inż. Barbara Oskólska. - Od lat jestem kobietą chronicznie chorą, szczególnie w ciągu ostatnich pięciu miesiący. Z powodu dużej rany wielokrotnie byłam hospitalizowana. Ten przyjaciel chorych, co niedzielę w naszym mieszkaniu na piętrze odprawiał Mszę św. Ponadto, gdy od tygodnia w jednym ze szpitali nie było kapelana, Ksiądz Czesław na moją prośbę specjalnie przyjechał z sakramentami spowiedzi i Komunii św. Zawsze czyni to bezinteresownie. Podobnie wspierał słowem i sakramentami moją - nieżyjącą dziś - siostrę, a także pewnego innego naszego parafianina, doprowadzając spokojnie do przejścia do życia wiecznego. Zawsze można do niego przyjść na plebanię czy porozmawiać przez telefon, by poradzić się w różnych sprawach i usłyszeć dobre słowa. A właśnie na życzliwe słowo jest dziś największe zapotrzebowanie, kiedy żywego człowieka usiłuje zastąpić się martwymi rzeczami”. Czesław Lesiak pochodzi z ziemi świętokrzyskiej z rodziny głęboko religijnej. To właśnie swoim rodzicom zawdzięcza powołanie do życia zakonnego. Po ukończeniu szkoły podstawowej zgłosił się w 1946 r. - zachęcony przez swego krewnego - do Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej w Poznaniu. Po zdaniu egzaminów został przyjęty do zgromadzenia.
Młody kielczanin czuł się szczęśliwy, że ze swojej naturalnej rodziny (ma jeszcze trzy siostry) przeniósł się do rodziny zakonnej, w której może służyć Bogu i ludziom.
W poznańskim Towarzystwie, prowadzonym przez niezwykłego kapłana, pełnego dobroci i zdecydowanej, autorytatywnej postawy - ks. Ignacego Posadzego (obecnie sługę Bożego) - ukończył szkołę średnią oraz Wyższe Seminarium Duchowne.
W pamiętnym majowym dniu 1959 r. został wyświęcony na kapłana przez abp. Antoniego Baraniaka w poznańskiej bazylice. W ten sposób Czesław Lesiak stał się Chrystusowym kapłanem, szafarzem sakramentów, a szczególnie sakramentów uzdrawiających - spowiedzi i Komunii św.
„Wprawdzie Towarzystwo Chrystusowe zostało powołane do pracy misyjnej wśród naszych rodaków na całym świecie, ale Pomorze Zachodnie stało się także misyjnym terenem naszego Kościoła, dlatego radowałem się, gdy ojciec generał wysłał mnie do pracy duszpasterskiej na te obszary «po wiekach odzyskane» - wspomina ks. Czesław Lesiak, gdy go odwiedzam na plebanii w Szczecinie-Podjuchach. - Najpierw byłem wikarym w Gryficach. Parafią tą kierował niezłomny kapłan, wielki patriota i męczennik za wiarę ks. Stanisław Rut, którego nawet komuniści trzymali w więzieniu przez 9 miesięcy. W gryfickiej parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny byłem wikarym aż sześć lat, wdzięczny Bogu, że było mi dane kształtować swoje początki kapłaństwa pod takim mężnym i ojcowskim okiem ks. Ruta. Potem zostałem przeniesiony na dwa lata do Dolic, gdzie proboszczem był ks. Alfons Medycki. Następnie stałem się wikarym golczewskiej parafii, której przewodził ks. Antoni Rauer. Stamtąd zostałem skierowany na rok do największej parafii naszego zgromadzenia - do sanktuarium Serca Jezusowego w Szczecinie. Wreszcie generalny przełożony wysłał mnie do Dobrzan, gdzie byłem przez trzy lata proboszczem. Te doświadczenia duszpasterskie przydały się do utworzenia w roku 1973 samodzielnej parafii w Bielicach, która dotąd była filią pyrzyckiej parafii. Tutaj, w swej 9-letniej posłudze kapłańskiej byłem wspierany przez świadectwo cierpienia i Chrystusowej miłości ks. Tadeusza Myszczyńskiego, twórcy bardzo dziś cenionego czasopisma «Miłujcie się». W latach 1982-2003 byłem proboszczem w niewielkiej, liczącej około tysiąca wiernych parafii wiejskiej w Tetyniu. Od sześciu lat służę jako kapłan rezydent w szczecińskiej parafii i nade wszystko umiłowałem coraz bardziej zapominany sakrament pojednania”.
Jubilat nie bez powodu imiennie wskazał na proboszczów swego kapłańskiego życia, bo im zawdzięcza „sztukę tworzenia rodzinnych więzi w poszczególnych parafiach”.
Dzięki nim czuł się dowartościowany w duszpasterzowaniu i nigdy nie był samotnym, bo - jak mówi - „Chrystus posyła swoich kapłanów do osamotnionych, poranionych, opuszczonych i rozmaicie cierpiących wiernych”.
Ks. Czesław Lesiak TChr jako wieloletni proboszcz na kresach zachodnich zjednywał sobie parafian w czasie odbudowy licznych zabytkowych kościołów.
„Nic tak ludzi nie łączy jak wspólna praca przy remoncie świątyń - wspomina złoty Jubilat. - Taka wspólnota przy odnawianiu budownictwa sakralnego jest silniejsza w wierze niż najlepsze rekolekcje. Wtedy parafianie poznają lepiej siebie i duszpasterza, ciesząc się, że w wolnym czasie mogą tworzyć dom Boży, a tych na Pomorzu Zachodnim brakowało wskutek wielowiekowej reformacji luterańskiej. To właśnie kapłan integrował środowisko swoich parafian, przybyłych tutaj z różnych stron Polski w ramach akcji zasiedlania tych ziem, a najlepszą formą było wspomniane odbudowywanie kościołów. W ten sposób umacniały się więzi pomiędzy parafianami, które tworzą kolejne pokolenia katolików”.
Gdy ks. Lesiak przeszedł na emeryturę, generał Towarzystwa skierował go do jednej z najstarszych parafii tego zgromadzenia - Szczecina-Podjuch.
Tutaj przede wszystkim umiłował posługę słuchania spowiedzi, która dość różnie jest traktowana przez kapłanów; obecnie jednak przeżywa renesans.
Coraz więcej ludzi poszukuje dobrych spowiedników, czyli takich, którzy umieją cierpliwie słuchać, podpowiadać i służyć dobrym słowem. Do nich należy niewątpliwie ks. Czesław Lesiak, dlatego nigdy przy jego konfesjonale nie brakuje chętnych do skorzystania z uzdrawiającego sakramentu pojednania.
Gdy przed świętami wielkanocnymi ks. Lesiak przybył do jednej z parafii polskich, prowadzonych przez księży chrystusowców w Holandii, nie wierzył, że jako doświadczony kapłan będzie tam należycie wykorzystany.
Wkrótce okazało się, że fama o jego przyjeździe rozeszła się wśród młodych Polaków, przybyłych tutaj na emigrację zarobkową. W pierwszym dniu do spowiedzi przystąpiła spora grupa polskich emigrantów, a nazajutrz przybyli autokarem kolejni rodacy, spragnieni indywidualnej spowiedzi i rozmowy z księdzem.
„Byłem wzruszony ich podejściem do sakramentu pokuty, a jeszcze bardziej, jak bardzo przeżywają rozłąkę ze swoimi rodzicami, z bliskimi, z katolickim wychowaniem wyniesionym z rodzinnych domów - podkreśla Jubilat. - Dopiero tutaj, z dala od Ojczyzny, cenią pozostawione w kraju rodziny, naszą narodową tożsamość i niepowtarzalny klimat świąt kościelnych i niedziel. Dlatego było tyle wylanych łez przy kratkach konfesjonału. Ta posługa sakramentalna przypomniała mi życzenie i postać sługi Bożego ks. Ignacego Posadzego, który widział dramat rozstania z Ojczyzną już w czasie międzywojennej pielgrzymki po krajach Ameryki Południowej”.
Ksiądz Czesław bardzo ucieszył się, że jako kapłan nie tylko przyniósł polskim emigrantom moc Chrystusa Zmartwychwstałego w postaci spowiedzi i Komunii św., ale także podarował im kawałek ukochanej Ojczyzny, do której tak bardzo tęsknią.
„Współczesny człowiek jest często opuszczony przez najbliższych, niejednokrotnie przez własną rodzinę, niezrozumiany przez otoczenie, niewysłuchany przez nikogo - dodaje polski naśladowca świętego Proboszcza z Ars - dlatego potrzebuje rozmowy. Sakrament spowiedzi jest zatem nie tylko wysłuchaniem grzechów w imieniu Chrystusa, udzieleniem rozgrzeszenia, ale także możliwością serdecznej i szczerej rozmowy z penitentem. Wszak do konfesjonału przychodzą ludzie chorzy na duszy i również na ciele, ale przez to sakramentalne spotkanie dokonuje się leczenia całego człowieka. Kapłan powinien zawsze z tą posługą spieszyć ludziom w każdej porze, bo przecież sam Chrystus przyjął w nocy Nikodema na uzdrawiającej rozmowie. Boże słowo jest balsamem na schorzenia duchowe i fizyczne rozdartego człowieka naszego niespokojnego wieku”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Jan Nepomucen

Niedziela podlaska 20/2001

[ TEMATY ]

święty

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen urodził się w Pomuku (Nepomuku) koło Pragi. Jako młody człowiek odznaczał się wielką pobożnością i religijnością. Pierwsze zapiski o drodze powołania kapłańskiego Jana pochodzą z roku 1370, w których figuruje jako kleryk, zatrudniony na stanowisku notariusza w kurii biskupiej w Pradze. W 1380 r. z rąk abp. Jana Jenzensteina otrzymał święcenia kapłańskie i probostwo przy kościele św. Galla w Pradze. Z biegiem lat św. Jan wspinał się po stopniach i godnościach kościelnych, aż w 1390 r. został mianowany wikariuszem generalnym przy arcybiskupie Janie. Lata życia kapłańskiego św. Jana przypadły na burzliwy okres panowania w Czechach Wacława IV Luksemburczyka. Król Wacław słynął z hulaszczego stylu życia i jawnej niechęci do Rzymu. Pragnieniem króla było zawładnąć dobrami kościelnymi i mianować nowego biskupa. Na drodze jednak stanęła mu lojalność i posłuszeństwo św. Jana Nepomucena.

Pod koniec swego życia pełnił funkcję spowiednika królowej Zofii na dworze czeskim. Zazdrosny król bezskutecznie usiłował wydobyć od Świętego szczegóły jej spowiedzi. Zachowującego milczenie kapłana ukarał śmiercią. Zginął on śmiercią męczeńską z rąk króla Wacława IV Luksemburczyka w 1393 r. Po bestialskich torturach, w których król osobiście brał udział, na pół żywego męczennika zrzucono z mostu Karola IV do rzeki Wełtawy. Ciało znaleziono dopiero po kilku dniach i pochowano w kościele w pobliżu rzeki. Spoczywa ono w katedrze św. Wita w bardzo bogatym grobowcu po prawej stronie ołtarza głównego. Kulisy i motyw śmierci Świętego przez wiele lat nie był znany, jednak historyk Tomasz Ebendorfer około 1450 r. pisze, że bezpośrednią przyczyną śmierci było dochowanie przez Jana tajemnicy spowiedzi. Dzień jego święta obchodzono zawsze 16 maja. Tylko w Polsce, w diecezji katowickiej i opolskiej obowiązuje wspomnienie 21 maja, gdyż 16 maja przypada św. Andrzeja Boboli. Jest bardzo ciekawą kwestią to, że kult św. Jana Nepomucena bardzo szybko rozprzestrzenił się na całą praktycznie Europę.

W wieku XVII kult jego rozpowszechnił się daleko poza granice Pragi i Czech. Oficjalny jednak proces rozpoczęto dopiero z polecenia cesarza Józefa II w roku 1710. Papież Innocenty XII potwierdził oddawany mu powszechnie tytuł błogosławionego. Zatwierdził także teksty liturgiczne do Mszału i Brewiarza: na Czechy, Austrię, Niemcy, Polskę i Litwę. W kilka lat potem w roku 1729 papież Benedykt XIII zaliczył go uroczyście w poczet świętych.

Postać św. Jana Nepomucena jest w Polsce dobrze znana. Kult tego Świętego należy do najpospolitszych. Znajduje się w naszej Ojczyźnie ponad kilkaset jego figur, które można spotkać na polnych drogach, we wsiach i miastach. Często jest ukazywany w sutannie, komży, czasem w pelerynie z gronostajowego futra i birecie na głowie. Najczęściej spotykanym atrybutem św. Jana Nepomucena jest krzyż odpustowy na godzinę śmierci, przyciskany do piersi jedną ręką, podczas gdy druga trzyma gałązkę palmową lub książkę, niekiedy zamkniętą na kłódkę. Ikonografia przedstawia go zawsze w stroju kapłańskim, z palmą męczeńską w ręku i z palcem na ustach na znak milczenia. Również w licznych kościołach znajdują się obrazy św. Jana przedstawiające go w podobnych ujęciach. Jest on patronem spowiedników i powodzian, opiekunem ludzi biednych, strażnikiem tajemnicy pocztowej.

W Polsce kult św. Jana Nepomucena należy do najpospolitszych. Ponad kilkaset jego figur można spotkać na drogach polnych. Są one pamiątkami po dziś dzień, dawniej bardzo żywego, dziś już jednak zanikającego kultu św. Jana Nepomucena.

Nie ma kościoła ani dawnej kaplicy, by Święty nie miał swojego ołtarza, figury, obrazu, feretronu, sztandaru. Był czczony też jako patron mostów i orędownik chroniący od powodzi. W Polsce jest on popularny jako męczennik sakramentu pokuty, jako patron dobrej sławy i szczerej spowiedzi.

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Komunikat Metropolity Lubelskiego zapraszający na Marsz dla Życia i Rodziny w Lublinie

2024-05-21 05:53

materiały prasowe

Umiłowani w Chrystusie Panu – Siostry i Bracia!

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję