Reklama

Piękno, które noszę w swoim sercu...

Niedziela szczecińsko-kamieńska 12/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Alumni: - Jan Paweł II w Szczecinie w 1987 r. mówił: „…wszyscy wyrastamy z jakiegoś seminarium i wszyscy czujemy wciąż potrzebę wracania do tego seminarium. Ono jest domem naszego kapłaństwa, jest środowiskiem, w którym to kapłaństwo się rozwinęło”. Gdy Ksiądz Biskup wraca myślami do czasów swojej formacji seminaryjnej, to jakie wtedy nasuwają się wspomnienia?

Bp Grzegorz Kaszak: - Na wstępie pragnę bardzo serdecznie pozdrowić wszystkich kleryków Arcybiskupiego Wyższego Seminarium Duchownego w Szczecinie, stąd bowiem się wywodzę. Do tego seminarium wstąpiłem w 1983 r. Seminarium rozpocząłem w Paradyżu, jak większość kleryków moich czasów. Tam studiowałem przez rok, a później już w Szczecinie, wpierw na Golęcinie, a następnie przy ul. Pawła VI, w tym budynku, gdzie obecnie znajduje się Wyższe Seminarium Duchowne. Patrząc z perspektywy lat, chętnie i często wracam wspomnieniami do seminarium. Warunki materialne były trudne, czy to w Paradyżu, czy w Szczecinie, w którym trwała budowa. Pod tym względem nie było łatwo. Mimo to człowiek bardzo chętnie do tamtych czasów wraca, bo daje mu to przekonanie, że można pokonywać trudności, problemy, z którymi się człowiek boryka. I to jest ten ogromny plus dla młodego człowieka w seminarium, kiedy warunki są surowe, skromne i wręcz trudne. Nabiera on wtedy hartu, a także uświadamia sobie, że Pan Bóg w tych kłopotach i trudnościach, które pokonał, pokonuje i przyjdzie mu pokonywać, jest obok niego i zawsze człowiekowi pomoże. W seminarium spotkałem też wspaniałych ludzi. To byli koledzy, ale także profesorowie i przełożeni. Nie brakowało też profesorów z pogranicza geniuszu, którzy mieli różne swoje przyzwyczajenia, niekiedy trochę dziwne, np. jeden z profesorów potrafił egzaminować do pierwszej w nocy. To wszystko jednak bardzo pozytywnie wpływało na formację, na kształtowanie się i na rozwój nie tylko ludzki, ale i rozwój wartości chrześcijańskich. Były też trudności i oschłości duchowe, bo niełatwo człowiek godził się z decyzją profesorów czy przełożonych. Z perspektywy czasu widzę jednak, że to wszystko mnie umacniało w pokonywaniu różnych problemów. Moje wspomnienia są bardzo pozytywne.
W seminarium były postaci wielkie, które wywarły na mnie wpływ, bo były autentyczne. Widziałem, że są to osoby, które mają kontakt z Panem Bogiem i starają się realizować Jego wolę. W moim życiu seminaryjnym ogromne wrażenie i wpływ wywarł na mnie bp Wilhelm Pluta, którego proces beatyfikacyjny rozpoczął się w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. W pamięci przechowuję obraz bp. W. Pluty, który już miał wówczas ponad 70 lat, jego konferencje i sposób bycia. On był bardzo naturalny i dawał piękny przykład życia. Do dzisiaj pamiętam, jak po Mszy św. w Paradyżu klękał w kaplicy przed Najświętszym Sakramentem. I to było autentyczne. Zauważało się, że ten Biskup jest zanurzony w Bogu, że on prawdziwie i autentycznie się modli. Był dla mnie przykładem dobrego i gorliwego pasterza. Myślę, że to jest piękno, które noszę w swoim sercu, które będę chciał w przyszłości przekazać klerykom diecezji sosnowieckiej - autentyzm życia, ponieważ to najbardziej porusza i pociąga. Później wielką postacią w moim życiu był bp Kazimierz Majdański i wszyscy biskupi szczecińsko-kamieńscy. Z posługi bp. K. Majdańskiego zapamiętałem jego inteligencję i sposób przemawiania. To robiło na mnie wrażenie. W swoim biskupim życiu pragnę nawiązać do jego osoby, bowiem przejąłem jego hasło: „Facere voluntatem Tuam”. Hasło to jest w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej bardzo dobrze znane. Na wybór mojego zawołania biskupiego miała też wpływ książka „Jezus z Nazaretu” papieża Benedykta XVI. Papież sporo miejsca poświęca wypełnianiu woli Bożej ze strony Pana Jezusa. Uderzyło mnie szczególnie to, jak ta wola Boża realizowała się w trudnych momentach życia Pana Jezusa.

- Czas seminarium to wiele radości, a także trosk. Czy zechciałby się Ksiądz Biskup podzielić z nami wydarzeniem z czasów seminarium, które mocno zapisało się w pamięci Księdza Biskupa?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- W seminarium są radości, ale również troski i problemy. Jednak pragnę przytoczyć kilka zabawnych sytuacji. Klerycy to taka grupa osób, która jest bardzo twórcza, pomysłowa i dowcipna. Pamiętam żarty, które były robione kolegom, szczególnie te z Paradyża. Obok seminarium była chlewnia. Pewnego razu jeden z kleryków ze starszego roku przyniósł wiaderko z chlewni dla kleryka z pierwszego roku i powiedział, żeby wziął wiadro i poszedł do sióstr, które pracowały w kuchni, i poprosił o nalanie do tego wiadra sapientii. Ten biedny kleryk z roku pierwszego poszedł z wiaderkiem do sióstr i powiedział, że przyszedł po sapientię. Można sobie wyobrazić zdziwienie sióstr. Kleryk ten nie znał jeszcze łaciny i nie wiedział, że sapientia to mądrość.
Paradyż jest pięknym pocysterskim klasztorem z duchem przeszłości. Jeden z kleryków chciał wystraszyć swojego kolegę, więc przebrał się w prześcieradła, wziął latarki i miał udawać na korytarzu ducha. W seminarium mieszkali też bardzo zacni i czcigodni profesorowie. Pamiętam jednego profesora filozofii, który wsparty o lasce, lubił wieczorami spacerować po ogrodzie. Kiedyś, gdy wracał z ogrodu, otworzył potężne drzwi na korytarz seminaryjny, a wtedy ów kleryk, myśląc, że to kolega, wyskoczył i zaczął go straszyć. Profesor chwycił za laskę, splunął na nią i powiedział: „Jakżeś duch, to cię to nie będzie bolało”. Tak obłożył tego kleryka, że on uciekając, podarł prześcieradła i pogubił latarki. To pokazuje fantazję kleryków, a z drugiej strony mądrość profesorów. Później w szczecińskim seminarium robiło się różnego rodzaju dowcipy, które nie były szkodliwe ani złośliwe, ale urozmaicały życie seminaryjne. I do nich też bardzo często wracam, i o nich przypominam, by się trochę pośmiać i powspominać z kolegami piękne czasy.
Oczywiście, ogromnym przeżyciem są święcenia diakonatu oraz prezbiteratu. To są wydarzenia, które w człowieku zostają.

- Ksiądz Biskup jest pierwszym biskupem, który ukończył nasze szczecińskie Seminarium Duchowne. Co Ksiądz Biskup powiedziałby nam, alumnom, tego samego seminarium?

- Z perspektywy 20 lat, bo w tym roku, jeśli Pan Bóg pozwoli, będę obchodził 20. rocznicę moich święceń kapłańskich, chcę powiedzieć, że czas seminarium to najwspanialszy i najlepszy okres dla formacji. Musi on być wykorzystany. Oczywiście, kapłan potrzebuje permanentnej formacji. Nigdy nie wiemy, jaka będzie przyszłość, co nas czeka. Musimy się przygotować na różne wydarzenia, na różne wypadki, także losowe, na pokonywanie trudności i pobożne życie w radości. Na to wszystko trzeba się przygotować w seminarium, i to jest ku temu kapitalny czas. Wielką stratą byłoby go zmarnować. Ważne jest wyrobić sobie przekonanie, że w życiu zawsze Pan Bóg będzie u boku mojego i że Pani Przenajświętsza będzie mnie strzegła i wspomagała. Na Nią zawsze będę mógł liczyć, do Niej zawsze mogę się zwrócić. Bardzo ważne jest, aby to wszystko wynieść z seminarium. Umartwienia i wyrzeczenia, których nie brakuje w seminarium, tak winny być postrzegane. Bardzo często związane są z rezygnacją z zachcianek, kaprysów czy wręcz niekiedy z realizacji tego, co wydaje się, że byłoby dla mnie dobre. Przełożeni jednak chcą inaczej. To na pewno hartuje, ale najważniejsze jest nauczenie się trwania w Panu w różnych sytuacjach życiowych. Jak młody człowiek w seminarium nauczy się wypełniać wolę Pana Boga w różnych sytuacjach życiowych, to będzie dobrze w przyszłym życiu kapłańskim. Mam jeszcze życzenie, by alumni Wyższego Seminarium Duchownego w Szczecinie nauczyli się zawsze, w każdej sytuacji - w radości i smutku, kłopotach i trudnościach - trwać przy Panu i wypełniać Jego wolę. Wtedy mogą być pewni, że będą szczęśliwymi i dobrymi kapłanami.

- Co Ksiądz Biskup powiedziałby młodym ludziom, którzy wahają się odpowiedzieć na głos powołania do służby Bogu i człowiekowi?

- We współczesnym społeczeństwie wytworzyła się mentalność strachu i obawy przed podejmowaniem decyzji trwałych i stałych, decyzji na całe życie. Młody człowiek nie boi się tylko wstąpić do seminarium i w przyszłości ślubować Panu Bogu na całe życie, ale boi się zawrzeć związek małżeński, w którym też będzie ślubował na całe życie. To jest problem ze strony dziewczyn, ale też ze strony chłopaków. Z tą mentalnością młody człowiek musi walczyć. Jeżeli w życiu nie będą podejmowane trwałe decyzje, jeżeli człowiek, zwłaszcza młody, będzie bazował tylko na zmiennych uczuciach, to nigdy nie będzie szczęśliwy. Z pomocą Pana Boga musi zdecydować się na ten krok, by powiedzieć tak na zawsze, aż do śmierci. Jeżeli młody człowiek rozpozna w sobie powołanie kapłańskie, to może być pewien, że Pan Bóg zawsze go wspomoże. Problem jest tylko w tym, żeby otworzył swoje serce i swój umysł na głos Ducha Świętego, otworzył się na łaskę Bożą, aby Pan Bóg mógł w nim zamieszkać. Wtedy wszelkie trudności i obawy będą do pokonania. Chcę powiedzieć temu, który się waha, że życie kapłańskie jest bardzo piękne. Jest zaszczytem, bowiem sam Pan Jezus wybiera i ustanawia swoim kapłanem. Jest to nie tylko zaszczyt, ale również ogromna radość i wielkie szczęście. Dlatego młodemu człowiekowi chcę powiedzieć tak, jak mówią Włosi: „coraggio!” - odwagi w podejmowaniu decyzji w trwaniu na służbie u Pana Jezusa.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dopóki żyjemy to wiara i Ewangelia mają być głoszone w naszym życiu

2024-04-16 13:43

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii J 17, 20-26.

Czwartek, 16 maja. Święto św. Andrzeja Boboli, prezbitera i męczennika

CZYTAJ DALEJ

Nie żyje górnik poszukiwany po wtorkowym wstrząsie w kopalni Mysłowice-Wesoła

2024-05-15 08:52

[ TEMATY ]

górnictwo

PAP/Kasia Zaremba

Nie żyje trzeci górnik, ostatni z poszukiwanych po wtorkowym wstrząsie w kopalni Mysłowice-Wesoła - przekazała PAP w środę rano rzeczniczka Polskiej Grupy Górniczej, do której należy kopalnia, Aleksandra Wysocka-Siembiga.

"Górnik ten został znaleziony; lekarz o godz. 7.20 stwierdził zgon. Rodzina została już powiadomiona" - powiedziała Wysocka-Siembiga.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Sarah do alumnów WSD: niech wasze życie budują trzy filary: krzyż, Eucharystia i Maryja

2024-05-15 19:25

[ TEMATY ]

kard. Robert Sarah

Włodzimierz Rędzioch

Kard. Robert Sarah

Kard. Robert Sarah

- Módlcie się cały czas, bo bez Jezusa nie możecie nic uczynić - mówił kard. Robert Sarah podczas Mszy św. sprawowanej w kościele seminaryjnym św. Witalisa we Włocławku. Były prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przybył do Polski w związku z diecezjalną pielgrzymką kapłanów diecezji włocławskiej do sanktuarium św. Józefa, patrona diecezji, w Sieradzu. - Niech wasze życie budują trzy filary: krzyż, Eucharystia i Maryja - zwrócił się do alumnów.

W pierwszym dniu wizyty, 15 maja, gwinejski purpurat spotkał się z alumnami, moderatorami i wykładowcami włocławskiego WSD. Dzień rozpoczął się Mszą św. w seminaryjnym kościele, której przewodniczył kard. Sarah, a koncelebrowali m.in. biskup włocławski Krzysztof Wętkowski oraz biskup senior Stanisław Gębicki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję