Reklama

Sport

Królowe Tokio- Partyka, Pęk i Bieganowska - Zając ze złotem!

Natalia Partyka i Karolina Pęk obroniły tytuł mistrzyń paraolimpijskich w Rio de Janeiro w drużynie. Po złoto sięgnęła także Barbara Bieganowska-Zając w biegu na 1500m. Brązowy medal w porannej sesji w skoku wzwyż wywalczył Maciej Lepiato.

[ TEMATY ]

IO Tokio

Tokio 2020

Paraolimpiada

Polski Komitet Paraolimpisjki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Królowe pozostają na tronie – tak można podsumować dzisiejszą rozgrywkę Natalii Partyki (SKST Hodonin/KSI Start Szczecin) i Karoliny Pęk (KS Bronowianka Kraków). Nasze zawodniczki zmierzyły się dzisiaj z Australijkami chińskiego pochodzenia, tymi samymi zresztą, z którymi pięć lat temu wygrały w Rio de Janeiro (kiedy jeszcze były Chinkami). Od samego początku było wiadomo, że będzie to walka na najwyższym możliwym poziomie. Ponadto Natalia Partyka chciała odegrać za porażkę z Quian Yang – to ona bowiem wyeliminowała ją z walki o złoto w Tokio.

Mecz – horror, mecz-dynamit, mecz – spektakl, tylko tak można pisać o tym, co dziś działo się w hali Tokyo Metropolitan Gymnasium. Wynik 3:2 w debla dla Polek wcale nie był przesądzony. Ostatnie starcie było wojną nerwów, 8:8, 9:9, punkt za punkt i wreszcie 11:9 dla naszych dziewczyn. W singlu Natalia Partyka miała okazję i siłę by odegrać się za brązowy medal – i zrobiła to w cudowny sposób. Australijka Quian Yang, mimo, że starała się bronić ze wszystkich sił, przegrała 3:0 (!). Wszystko wróciło na swoje miejsce, a piękny szeroki uśmiech na twarz Natalii. Powiedzieć: to była wielka radość, to nic nie powiedzieć.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Plan na dzisiaj się powiódł. Wygrałyśmy debla, a to był bardzo ważny i istotny punkt, super otwarcie meczu. Ten debel był bardzo równy, bardzo stresujący, skończyło się 11:9 w piątym secie. Było gorąco i super, że my go wygrałyśmy, bo zawsze wcześniej z nimi przegrywałyśmy. Wierzyłyśmy w to, że mamy szansę wygrać. A ja później postawiłam kropkę nad „i”. Zrobiłam to, co miałam zrobić i cieszę się z tego zwycięstwa również dlatego, że zrewanżowałam się Chince-Australijce za porażkę półfinałową w singlu. Wyjeżdżamy z Tokio z bilansem 1:1 i mam nadzieję, że będziemy razem rozgrywać wszystko w Paryżu. Nie ukrywam, że chciałabym, żeby złoto w singla wróciło do mnie. Igrzyska za trzy lata, to już za chwilę, więc na pewno będę chciała mieć złoto z powrotem. Dzisiejszy mecz pokazał, że stać mnie na dobrą grę i trzeba grać dalej – opowiadała Partyka.

Reklama

Swojegoszczęścia i ogromnej radości nie kryła także Karolina Pęk, która w singlu podobnie jak Partyka miała brąz.

Rozmawiałyśmy przed meczem z Natalią, że trzeba im się zrewanżować. Natalia z Australijką przegrała półfinał, ja przegrałam w grupie i byłyśmy bardzo zmotywowane do walki. Cieszę się, że nam się udało, a zwłaszcza z wygranej Natalii, bo ten mecz jest dla niej bardzo ważny i do tego jeszcze było 3:0. Bardzo jestem szczęśliwa, że wygrałyśmy i do tego drugi raz z rzędu.

Mecz Polek z Chinkami był ciekawy z jeszcze jednego powodu, była to rozgrywka dwóch praworęcznych tenisistek (Australijki) z leworęcznymi (Polki). Te ostatnie miały więc o wiele trudniejsze zadanie.

Dwie lewe ręce, czyli ja z Karoliną, to dużo gorsze ustawienie. Prawa/prawa często występuje choć wiadomo, że w debla optymalne ustawienie to prawa/lewa. A lewa/lewa – czyli to, co my mamy, to naprawdę czasami nie wiadomo, o co tam chodzi. Dużo casu poświęciłyśmy z Karoliną na trening, na poprawę gry deblowej, na poruszanie się, bo wcześniej często bywało tak, że się zderzałyśmy, deptałyśmy sobie po butach. Trenowałyśmy, rozmawiałyśmy o tym, jak to zrobić i dzisiaj to miało i ręce i nogi. Fajnie to wyglądało, więc warto było potrenować – skonstatowała Natalia Partyka.

Z kolei na zlanym deszczem stadionie paralekkoatletycznym prawdziwy pokaz klasy, doświadczenia i szybkości dała Barbara Bieganowska-Zając (Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji w Korfantowie). Nasza zawodniczka po raz trzeci sięgnęła po tytuł mistrzyni paraolimpijskiej w biegu na 1500 m. Bieg rozegrała taktycznie – miała świadomość, że silna Japonka Anju Furuya, będzie chciała od samego początku objąć prowadzenie. Tak zresztą się stało, tyle tylko, że nasza reprezentantka zostawiła sobie na koniec ogromny zapas sił, a Japonka spadła na czwartą pozycję.

Reklama

Był taki plan, by biegnąc w pierwszej dwójce-trójce kontrolować tą Japonkę, bo wiedzieliśmy, że ona zawsze wyrywa naprzód i obserwować, co się dzieje. Wybiegłam mocno. Na pewno liczyłam na to, że ona wybiegnie i będzie prowadzić ten bieg. Do 1000 m tylko kontrolowałam czas jak biegniemy, a potem wszystko poszło po naszych myślach – przyznała po ukończonym biegu nie kryjąc zadowolenia ze startu. To złoto smakuje z igrzysk na igrzyska coraz bardziej. Nie ukrywajmy – jest coraz ciężej, bo jestem coraz starsza i trzeba sobie z tym jakoś radzić. Też jest inaczej, bo igrzyska są co 4 lata, a tu nam się przedłużyło o rok, był troszeczkę dłuższy czas trenowania. Ale jechałam do Tokio myśląc o złotym medalu. Dziękuję team100, które przez ostatnie 6 miesięcy mnie wspierało. Nigdy wcześniej przez 26 lat kariery sportowej nie miałam tak dużego wsparcia, gdzie mogłam sobie pozwolić na sprzęt, rehabilitację, odżywki, buty. Oni wyciągnęli do mnie rękę i pomogli przygotować się do Igrzysk.

Dwukrotnego tytułu mistrza paraolimpijskiego nie udało się obronić w skoku wzwyż Maciejowi Lepiato (GZSN Start Gorzów Wielkopolski). Zważywszy jednak, że nasz reprezentant przez długi czas borykał się z kontuzją Achillesa, skok na wysokość 2.04 m i zdobycie brązowego medalu igrzysk paraolimpijskich to ogromne osiągnięcie.

Parę dni mi zajmie, aż do mnie dotrze jaki to sukces, bo jestem bardzo ambitnym sportowcem. Tak naprawdę całokształt tego co się działo, zna tylko moja żona – trener nie wie, jak to było od strony medycznej, lekarze, którzy się mną zajmowali nie wiedzą, jak ciężka jest praca na treningach. Ten brąz – patrząc na tę drogę – był jednym z trudniejszych medali do zdobycia, niemal niemożliwych do zrobienia. Ja wybitnie nie umiem skakać w deszczu, wiedziałem, że nie będzie dobrze. Na treningach skakaliśmy 2.11 z zapasem, 2.14 minimalnie strącone. A tutaj się mówi, że to jest około 15 centymetrów więcej na zawodach. Niech i będzie 2.20. Po powrocie nie kończymy sezonu – pojadę za tydzień na zawody i wynik z wielkimi zapasami będzie 2.kilkanaście. Więc boli. Ale każdy miał tak samo mokro, każdemu padał deszcz, a ja byłem trzeci. Jestem rozżalony, co słychać pewno w moim głosie, ale odbiorę po południu medal, prześpię się z tym na spokojnie i będzie dobrze.

Reklama

Przedostatniego dnia igrzysk w sesji popołudniowej zobaczymy jeszcze mistrzynię świata w skoku w dal Karolinę Kucharczyk i trzykrotnego wicemistrza paraolimpijskiego w pchnięciu kulą Janusza Rokickiego. Stan medali dla Polski może zatem ulec zmianie.

XVI Letnie Igrzyska Paraolimpijskie w Tokio rozpoczęły się 24 sierpnia i potrwają do 5 września. Polskę reprezentuje 89 zawodników i zawodniczek, którzy walczą o medale w 12 dyscyplinach.

2021-09-03 09:05

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tokio - PKOl: sześcioro pływaków nie może wziąć udziału w igrzyskach

[ TEMATY ]

IO Tokio

skeeze/pixabay.com

Sześcioro pływaków: Aleksandra Polańska, Dominika Kossakowska, Alicja Tchórz, Bartosz Piszczorowicz, Jan Hołub i Mateusz Chowaniec nie wystartuje w igrzyskach w Tokio - przekazał w sobotę wieczorem PKOl. To efekt błędu przy zgłaszaniu zawodników do olimpijskiego startu.

Decyzję ws. usunięcia z ekipy tych zawodników podjął Polski Związek Pływacki (PZP) i przekazał ją PKOl oraz szefowi Misji Olimpijskiej Tokio 2020 Marcinowi Nowakowi, który podobnie jak pływacka reprezentacja przebywa już w Japonii.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Franciszek: niech Bóg błogosławi Węgrów!

2024-04-25 11:10

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

„Niech Bóg błogosławi Węgrów” - powiedział papież przyjmując dziś na audiencji pielgrzymów z tego kraju, przybyłych, aby podziękować mu za ubiegłoroczną wizytę apostolską w swej ojczyźnie. Obok prymasa Węgier, kardynała Pétera Erdő i przewodniczącego episkopatu Węgier, biskupa Andrása Veresa gronie pielgrzymów obecny był także nowy prezydent kraju Tamás Sulyok.

Ojciec Święty mówiąc o swej ubiegłorocznej pielgrzymce zaznaczył, że przybył jako pielgrzym, aby modlić się wspólnie z węgierskimi katolikami, także za Europę, w intencji „pragnienia budowania pokoju, aby dać młodym pokoleniom przyszłość nadziei, a nie wojny; przyszłość pełną kołysek, a nie grobów; świat braci, a nie murów. Modliłem się za wasz drogi naród, który przez tysiąclecie zamieszkiwał tę ziemię i użyźniał ją Ewangelią Chrystusa. Obyście w modlitwie zawsze znajdowali siłę i determinację do naśladowania, także w obecnym kontekście historycznym, przykładu świętych i błogosławionych, którzy wywodzą się z waszego narodu” - zachęcił papież. Przypomniał, że realizacja daru pokoju „zaczyna się w sercu każdego z nas ... Pokój przychodzi, gdy postanawiam przebaczyć, nawet jeśli jest to trudne, a to napełnia moje serce radością” - stwierdził Franciszek.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję