- To my już pójdziemy. Ciocia pewnie chce obejrzeć swój ulubiony serial - powiedziałem zdecydowanie, unikając wzroku dzieci łakomie wpatrzonych w pozostały na paterze kawał tortu.
- Nie, nie, zostańcie, pogadamy... - zaoponowała gościnna leciwa kuzynka.
- A film? - nieśmiało zapytała moja żona.
- Co tam film! Już go nie oglądam! Zdenerwowałam się! Wszystko zohydzą, wszystko spaskudzą! Żadnego wstydu! Żadnego umiaru! - kuzynka wykrzykiwała z szybkością karabinu maszynowego.
- Ale o co właściwie cioci chodzi? - dopytywała moja żona.
- No, o Bruna i tą młodą lekarkę! Zakochali się w sobie i od razu hyc do łóżka! - zaniepokojona własnymi słowami starsza pani ukradkiem spojrzała
na dzieci. Zdaje się, że jednak nic do nich nie docierało. Domowej roboty tort z truskawkami w galaretce całkowicie je pochłonął.
- Takie czasy... - westchnęła moja żona.
- Nie wolno tak wszystkiego zwalać od razu na lepsze czy gorsze czasy! - zaoponowała gospodyni. - Doktor Bruno to była jedna z najpiękniejszych postaci serialu Na dobre
i na złe. Szlachetny, dobry, uczynny, prawy, mądry, taki prawdziwy duchowy fundament tamtego szpitala. Guru, mistrz, niemal święty. I nagle - takie rozczarowanie. Tak jak inni
bohaterowie filmów, on też okazał się najzwyklejszym.... - kuzynka przez chwilę szukała odpowiedniego określenia - cudzołożnikiem! Dosyć, powiedziałam sobie, zamykam telewizor, i więcej
tego filmu nie oglądam! To jakaś paranoja, obsesja! Wszędzie tylko ten seks i seks!
Tak, jakby naprawdę seks był decydującym czynnikiem ludzkiego życia i postępowania!
Kultura masowa - kinematografia, literatura - chętniej lansuje wzorzec przed- czy pozamałżeńskich kontaktów seksualnych niż utrwala tradycyjny model małżeństwa i rodziny, zbudowanych
na fundamencie miłości i wierności. Szeroko propaguje się kłamliwe twierdzenie o tym, jakoby dobro nie było medialne. Preferencje wobec wszelkich form zła, zbrodni, zdrady są stale
obecne na ekranach kin i telewizorów. Deprawacje i dewiacje próbuje się lansować pod pozorem edukacji i tolerancji. Wszelkimi sposobami usiłuje się wmówić współczesnemu
człowiekowi, że seks powinien być oderwany od moralności, odpowiedzialności, funkcji prokreacyjnej, że seks - to tylko przyjemność, czynność wyłącznie fizjologiczna. W takiej optyce naturalnie
nie ma miejsca na miłość wierną, odpowiedzialne rodzicielstwo, radość macierzyństwa.
Szkoda, że twórcy tak popularnego - i w sumie niezłego serialu - jakim jest Na dobre i na złe ulegli pokusie sprowadzenia głównego bohatera do wymiaru idola lansowanego
według wzorców tzw. kultury masowej.
Dobrze, że życie odbiega od pseudo norm i zachowań pokazywanych w mediach. Na szczęście są jeszcze normalne rodziny, szczęśliwe, wierne, kochające się małżeństwa. I co
jeszcze bardziej cieszy - są młodzi, którzy uznają czystość przedmałżeńską za wielką wartość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu