Reklama

Niedziela Wrocławska

Mieszkańcy Góry

Świadkowie rodzącej się niepodległej Polski

Z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości zaprosiliśmy najstarszych mieszkańców Góry, by opowiedzieli nam historię swojego życia. Naszym pragnieniem było, by dotrzeć do osób, które urodziły się w 1918 r. bądź wcześniej, ale niestety na terenie miasta żyje ich niewielu. Jeszcze w tym roku mieszkały tu 4 osoby, a konkretniej kobiety, które ukończyły setny rok życia. Obecnie jest ich o połowę mniej – jedna z kobiet kilka miesięcy temu zmarła, kolejną zabrała do siebie rodzina, która mieszka poza granicami miasta

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rówieśniczki Niepodległej

Najstarszą mieszkanką Góry (i jedną z najstarszych w kraju) jest Stanisława Papierowska, która 19 listopada obchodzić będzie 106. urodziny! Niestety, nie udało nam się spotkać z panią Stanisławą, która, co należy zaznaczyć, mimo swojego sędziwego wieku jest w pełni świadoma i doskonale pamięta czasy rodzącej się niepodległej Polski. Z rozmowy z córką najstarszej górowianki dowiedzieliśmy się, że przyszła na świat w 1912 r. w Obale. W 1943 r., mając 31 lat wyszła za mąż za Nikodema Papierowskiego. Po wojnie przybyła do Wronowa (miejscowości położonej ok. 13 km od Góry), gdzie spędziła kolejne 46 lat swojego życia. W 1991 r. przeniosła się do Góry. Pani Stanisława urodziła troje dzieci – syna Józefa oraz dwie córki: Barbarę i Ewę. Najstarsza mieszkanka Góry doczekała się także 6 wnuków i 8 prawnuków.

Drugą mieszkanką miasta, która pamięta czasy odzyskania przez Polskę niepodległości jest Zofia Pacak. Górowianka w maju tego roku obchodziła 101. urodziny. Panią Zofię odwiedziliśmy w mieszkaniu jej syna Mieczysława i synowej Elżbiety w Górze, gdzie mieszka od śmierci męża, czyli od 1996 r. Kobieta kilka lat temu dostała udaru mózgu, przez co niestety nie jest w stanie się komunikować. – Mama urodziła się 10 maja 1917 r. w miejscowości Berga, która obecnie należy do Niemiec. Za mojego ojca, Piotra Pacaka wyszła za mąż 18 lutego 1939 r. Pierwsze 7 lat małżeńskiego życia spędzili w miejscowości Pieradła, gdzie urodzili się moi dwaj bracia: Wiesław i Zenon. W 1946 r. rodzice przenieśli się do położonego nieopodal Góry Ślubowa. Rok później na świat przyszedłem ja – opowiada Mieczysław Pacak, dodając, że jego mama całe swoje życie poświęciła wychowywaniem synów i pracą na gospodarce.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Łapanki, praca w Niemczech i amerykańskie wesele

Franciszka Torchała może „rówieśniczką Niepodległej” nie jest, ale urodziła się niewiele później – 25 kwietnia 1925 r. Przyszła na świat w Perczynie – nieistniejącej dziś miejscowości na Wołyniu – jako córka Maksymiliana i Janiny Buchar. To tu wychowywała się razem z rodzeństwem – Antonim, Sabiną, Reginą, Wandą i Piotrem. Z sentymentem wspomina najmłodsze lata. – Perczyn choć niewielki, był naprawdę piękną miejscowością. Pamiętam, jak po obu stronach drogi rosły dorodne czereśnie. Pamiętam także położony 5 km od Perczyna drewniany kościółek, w którym modliliśmy się całą rodziną. We wsi była wtedy tylko jedna studnia, z której korzystało każde z 21 gospodarstw. Z czasem, gdy miejscowość zaczęła się rozbudowywać, z jednej studni zrobiło się pięć. Wydobywano z nich biały grys wapniowy, dzięki czemu przez środek zabudowań prowadziła utwardzona droga – mówi Franciszka Torchała. Niestety sielanka mieszkańców Perczyna zakończyła się w 1942 r., kiedy Niemcy rozpoczęli łapanki. – Zatrzymali mojego tatę. Wiedziałam, że nie damy sobie bez niego rady, bo był jedynym żywicielem naszej rodziny. Zgłosiłam się więc na ochotniczkę – wspomina. 17-latka nie wiedziała co ją czeka. Pożegnawszy się z rodziną spodziewała się najgorszego. Nie było jednak aż tak źle, jak sądziła. – Po zatrzymaniu trafiłam do Dubna, gdzie przetrzymywano mnie w jednym z wagonów pociągu. Był prawie pusty i miałam czekać, aż zapełni się kolejnymi osobami z łapanki. Na moje szczęście w Dubnie mieszkała ciocia Marysia, która znała język niemiecki i dogadała się z przetrzymującymi mnie żołnierzami, że przez ten czas, zanim zapełnią wagon, zatrzyma mnie u siebie. Żołnierze zgodzili się pod warunkiem, że będziemy stawiać się codziennie rano, na znak, że nie planujemy ucieczki. Tak też czyniłyśmy. Mieszkałam u cioci tydzień. Gdy z żalem w sercu wchodziłam do wagonu, niepewna swojej przyszłości, mile się zaskoczyłam. Zobaczyłam w nim Oleńkę, moją koleżankę, która mieszkała obok kościoła. Wiem, że nie powinnam cieszyć się z tego, że ją także złapano, ale jej obecność dodawała mi otuchy, wiedziałam, że nie jestem sama – dodaje. Z Dubna więźniów przewieziono do Warszawy, gdzie spędzili dwa tygodnie. Podawano im tylko żurek i dwa kartofle dziennie. Z Warszawy wyruszono na Berlin. Stamtąd do Hanoweru. – Pamiętam jak wreszcie wypuszczono nas z wagonów. Byłam jedną z szóstki Polaków. Na miejscu były baraki, a w nich prycze, na których spaliśmy. Chociaż słabo nas karmiono, to nie głód doskwierał mi najbardziej. Najgorsze było robactwo... pełno robactwa. Kąpali nas w łaźni, po czym wracaliśmy do zawszonych baraków – opowiada pani Franciszka. Po dwóch tygodniach spędzonych w Hanowerze, wyruszyli do Hameln – jak się okazało, był to ich ostatni przystanek. – W Hameln przydzielano nas do niemieckich rodzin. Mnie wybrała rodzina mieszkająca w Gross Berkel. Bardzo nie chciałam rozłąki z Oleńką, dlatego uporczywie trzymałam ją za rękę. Widząc to, ulitował się nad nami jeden z policjantów, który wziął do siebie Oleńkę, a jak się później okazało, mieszkał naprzeciwko rodziny, u której pracowałam. Dzięki niemu, daleko od rodzinnych stron wciąż pozostawałyśmy sąsiadkami – dodaje z uśmiechem. Pani Franciszka trafiła do 4-osobowej rodziny, w której poza nią pracowali: Tadeusz Zubrzycki, Lucyna Małewska i jej tato Jan oraz jej przyszły mąż Antoni Torchała. – Pracy było sporo. Rodzina posiadała ok. 100 ha ziemi, 12 krów i 4 konie. Początkowo pracowałam z Lucyną w kuchni. Antoni zajmował się bydłem, Tadeusz końmi, a Jan polem. Dobrze nam się mieszkało, ponieważ rodzina traktowała nas z szacunkiem – pozwalali jeść wspólne obiady i nocować w ich domu, co nie było takie oczywiste, ponieważ były dla nas przydzielone baraki. Po roku pracy w kuchni zajmowałam się pracami w ogrodzie i w polu. Tak minęły mi 3 lata, aż w 1945 r. nastąpiła okupacja aliancka Niemiec. Najpierw przybyli Anglicy, którzy nie byli dla nas zbyt uprzejmi, później Amerykanie, którym jestem do dziś wdzięczna za organizację mojego wesela, które 4 czerwca 1945 r. wyprawili na 80 osób! Dwa lata później otrzymałam list od brata

Reklama

Antoniego, że rodzina po zamordowaniu babci wyjechała z Perczyna i osiedliła się w Osetnie. Od października 1947 r. mieszkaliśmy tam razem z nimi – ja, mój mąż Antoni i syn Mieczysław. Z czasem na świat przyszła moja córka Leokadia i kolejny syn Bogdan. Dziś niestety moje najmłodsze dzieci już nie żyją. Najstarszy syn ożenił się i mieszka na wschodzie Polski, a ja razem z wnuczką i jej mężem w Górze – puentuje.

Reklama

Uciekli przed bandą UPA

Helena Szopa podobnie jak Franciszka Torchała pochodzi z Wołynia. Jest nieco młodsza – urodziła się w Łucku 12 lutego 1927 r. Żyła tam razem z rodzicami i rodzeństwem – siostrą Stanisławą (która zmarła w tym roku, w wieku 99 lat), siostrą Bronisławą i bratem Zdzisławem. Wiedli tam spokojne życie do czasu, aż okoliczne miejscowości napadły bandy UPA, mordując w okrutny sposób bezbronną ludność i paląc ich zabudowania. Rodzina uciekła do Torczyna, skąd ewakuowali się do Hrubieszowa.

– Z Hrubieszowa dostaliśmy się do Konina, później Poznania, aż trafiliśmy do Dzierżoniowa. Tam poznałam krawca Edwarda, który został moim mężem – wspomina Helena Szopa. Jak dodaje, w Dzierżoniowie razem z bratem i rodzicami pracowali na gospodarce. Nie było z nimi sióstr – rozdzielili się w trakcie ucieczki. – Okazało się, że siostry mieszkają koło Góry, jedna w Borszynie Wielkim, druga w położonym niedaleko Bronowie. W 1952 r. ściągnęły nas do siebie i już na stałe osiedliliśmy się na gospodarce w Borszynie Małym – dodaje. Pani Helena i jej mąż Edward doczekali się siedmiorga dzieci.

2018-11-07 08:52

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Polska Bogiem silna

W drodze na pl. Grunwaldzki

Gorzowianie i mieszkańcy województwa lubuskiego świętowanie niepodległości rozpoczęli już 10 listopada w Parku Słowiańskim. Tam w czasie Pikniku Niepodległości czekały na nich liczne atrakcje, m.in. pokaz sprzętu wojskowego, koncerty orkiestr wojskowych oraz wspólne śpiewanie. 11 listopada dziękowaliśmy Bogu za dar niepodległości

Wojewódzkie obchody Święta Niepodległości rozpoczęły się od złożenia kwiatów przed pomnikiem Marszałka Piłsudskiego w Gorzowie. Następnie zebrani udali się do kościoła pw. Matki Bożej Królowej Polski, aby tam uczestniczyć w Mszy św. za Ojczyznę. Eucharystii przewodniczył bp Tadeusz Lityński. Ksiądz Biskup rozpoczął kazanie od wiersza „Ojczyzna” Marii Konopnickiej. Zauważył, że utwór ten stawia pytanie odnośnie do tego, czym dla współczesnych Polaków jest Ojczyzna. Następnie nawiązał do liturgii słowa z dnia, gdzie pokazał analogię pomiędzy Eliaszem a trudną sytuacją Polaków pod zaborami. – W tych trudnych czasach tożsamość Polaków nie wyczerpała się. Nikt nie zdołał opróżnić ich serc z miłości do ojczyzny – zauważył pasterz. Biskup wskazał również na podobieństwo wdowy z Ewangelii do Polaków, którzy oddali wszystko, aby Polska wróciła na mapę świata. Duchowny odwołał się także do słów kard. Stefana Wyszyńskiego, mówiącego o tym, że musimy „na każdym kroku walczyć o to, aby Polska – Polską była, aby w Polsce po polsku się myślało”. – Byśmy tej wolności strzegli także teraz. Nie pozwólmy zniewolić naszych serc i umysłów, abyśmy nie zatracili tej wolności, o którą walczyli nasi rodacy. Polska Bogiem silna jest nie do pokonania – apelował bp Lityński. Po liturgii wszyscy zebrani udali się w marszu na pl. Grunwaldzki, gdzie punktualnie o godz. 12.00 odśpiewano hymn państwowy. Tam także przedstawiciele władz miejskich i wojewódzkich wygłosili przemówienia, a uczniowie klas mundurowych złożyli przysięgę. Nie zabrakło również pokazu tańca w wykonaniu Małych Gorzowiaków.

CZYTAJ DALEJ

Pędzlem pisane

2024-04-18 08:44

[ TEMATY ]

Zielona Góra

Gorzów Wielkopolski

ikony

Krystyna Dolczewska

Joanna Rybińska

Joanna Rybińska

"Pędzlem pisane" - taki tytuł nadała artystka Joanna Rybińska swojej wystawie ikon. To jest już czwarta jej wystawa ikon w Zielonej Górze.

Dzieła artystki można było obejrzeć 16 kwietnia w Filii nr 1 Biblioteki im. Norwida przy ulicy Ptasiej w Zielonej Górze. Tytuł wystawy jak najbardziej odpowiada temu, co twórcy ikon mówią o swej pracy: oni ikon nie malują, tylko piszą.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Ripamonti: jesteśmy świadkami wycofywania się z prawa do azylu w Europie

2024-04-18 17:39

[ TEMATY ]

Unia Europejska

Włochy

migracja

Ks. Ripamonti

robertopierucci/pl.fotolia.com

W Europie jesteśmy świadkami wycofywania się z prawa do azylu - uważa ks. Camillo Ripamonti, kierujący Centro Astalli - jezuickim ośrodkiem dla uchodźców w Rzymie. Postawę taką sankcjonuje, jego zdaniem, Pakt Migracyjny, przyjęty kilka dni temu przez Parlament Europejski.

Według niego fakty i sytuacje z 2023 roku pokazały, że „zjawiska migracji nie rozwiązuje się poprzez outsourcing [kierowanie migrantów do krajów trzecich - KAI], push-backi, brak realnej polityki ratowniczej na morzu i przyspieszone procedury na granicy”. „Tego, co uważa się za problem migracyjny, nie rozwiązuje się poprzez usuwanie ludzi z ziemi europejskiej, ale poprzez usuwanie przyczyn przymusowej migracji” - wskazał włoski duchowny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję