Reklama

Liturgia fotograficzna

Ojciec Święty Jan Paweł II w wielu dziedzinach otworzył nam oczy i poszerzył naszą wyobraźnię. Rzeczy jeszcze do niedawna niewyobrażalne nagle stały się normalne. Jan Paweł II jest m.in. twórcą „nowego rytu” w Kościele, a nawet całej „liturgii fotograficznej”

Niedziela Ogólnopolska 16/2011, str. 14-15

Archiwum o. Jana Góry

- Dla mnie zdjęcia z Ojcem Świętym są skarbem osobistym - mówi o. Jan Góra OP

- Dla mnie zdjęcia z Ojcem Świętym są skarbem osobistym - mówi o. Jan Góra OP

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zdjęcie z Papieżem - to był szczyt marzeń. Te zdjęcia ozdabiają po dziś dzień ściany naszych mieszkań. Ojciec Święty na nich taki młody i my jesteśmy tacy młodzi. Nie do poznania. Te zdjęcia to nasz skarb. Zazdrośnie strzeżony. To było nasze najważniejsze w życiu spotkanie, którego wagi ani napięcia nikt poza nami nie jest w stanie zrozumieć. Tak trudno się tym podzielić. Poza nami samymi nikogo te zdjęcia aż tak bardzo nie interesują.

Na kolana!

Pamiętam, ile było zachodu, aby zrobić sobie zdjęcie z Ojcem Świętym. Ustawialiśmy się, a i On sam pomagał nam się ustawić. Pamiętam na samym początku w Castel Gandolfo, zaledwie dwa tygodnie po wyjściu ze szpitala - po drugiej operacji, sam Ojciec Święty mnie ustawił, mówiąc: - Stań z tej strony, bo ludzie powiedzą, że nie szanujesz Papieża. Uczyliśmy się wtedy wszystkiego. Tego, jak się odzywać do Ojca Świętego, jak się zwracać na piśmie i bezpośrednio. Podobno w jakimś mieszkaniu w Krakowie, jak Ojciec Święty zadzwonił, to ojciec rodziny zarządził: wszyscy na kolana, mówi do nas Ojciec Święty. Domownicy myśleli w pierwszej chwili, że postradał zmysły.
Ojciec Święty z wyrozumiałością patrzył na naszą nieporadność w tej liturgii fotograficznej, jak sam nazywał te fotograficzne celebracje.
Niedawno moi współbracia wyrzucili album ze zdjęciami z Ojcem Świętym jednego z naszych zmarłych ojców, byłego prowincjała. Czas szybko biegnie. Młodych niekoniecznie interesują stare zdjęcia z osobami, których nie znali. Zdjęcia zaś niepodpisane, to klęska. Jeszcze wczoraj wydawało się, że wszyscy się znamy i doskonale wiemy, kto jest na zdjęciach, a dzisiaj młodzi wzruszają ramionami, jakby to były zdjęcia sprzed wieków.
Dla mnie zdjęcia z Ojcem Świętym są skarbem osobistym. Pieczołowicie przechowywane stworzyły niemałą kolekcję, z której czerpię, wydając kolejne książki, bo wiadomo: książek bez ilustracji jest dzisiaj niewiele. Nie wszystkie zdjęcia zaraz po przyjeździe z Rzymu należycie opisałem. Wpadałem w wir obowiązków i prac zaległych, odkładając to słodkie zajęcie na wolniejszą chwilę, której nie umiałem nigdy znaleźć. Kolejna wizyta u Ojca Świętego dokładała nowe zdjęcia, a kolejna książka powodowała, że powyjmowane zdjęcia nigdy nie trafiały na swoje miejsce. Pierwsze zdjęcia z Ojcem Świętym na Placu św. Piotra, tuż przy barierce. Ojciec Święty pyta ks. Kazimierza Przydatka, jezuitę, czy już jestem zaproszony na Mszę św. nazajutrz do Castel Gandolfo. Potem wspólna Eucharystia z Ojcem Świętym, o. Janem Spieżem, duszpasterzem akademickim - a moim współbratem z nowicjatu - i młodzieżą. Ojciec Święty taki młody. Jakaż bije z Niego energia. Pamiętam, jak wchodząc do sali, pociągnął mnie za rękaw. Sam siebie nie poznaję, jak człowiek kiedyś wyglądał, a nie jak dzisiaj - rozdeptana żaba.
Na tych zdjęciach widać, jak uczyłem się bliskości Ojca Świętego. Jak oswajałem się ze świętością. Z początku ubrany, jak na procesję Bożego Ciała, w habicie i kapie zakonnej, jak do chóru na Nieszpory, a potem już tylko w habicie. Przecież nie spałem całą noc, obawiając się zaśnięcia lub spóźnienia. Najpierw sam, a później coraz bardziej i częściej z młodzieżą.
Serdeczność Ojca Świętego, Jego spojrzenie jest takie, jakby cały świat nie istniał, a tylko On i ja, i to spotkanie jako najważniejsze wydarzenie na świecie. Czas się zatrzymywał. Te Jego wyciągnięte i otwarte ramiona ukazują inicjatywę miłości ojcowskiej i gotowość wyjścia na spotkanie. A później już tylko On i my, najpierw z młodzieżą jamneńską, później z lednicką. Coraz rzadziej już sam, a coraz częściej z nimi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Co za wzrok?

Na zdjęciach widać, jak Ojciec Święty odbija, a raczej przepuszcza światło. Od początku do końca. Energia, która Go przepełnia, widoczna jest przede wszystkim na zdjęciach ostatnich, kiedy siedzi unieruchomiony w fotelu i patrzy na nas z miłością. Co za wzrok, co za spojrzenie.
Z biegiem lat On rośnie w siłę, ja w kilogramy. - Jaki on masywny - słyszę na powitanie. Kiedy indziej: - I on to wszystko zjadł? Kiedy spałaszowałem to, co siostra nałożyła mi na talerz, bez świadomości jedzenia, wpatrzony w Jego oblicze.
Innym razem rzuca na pożegnanie: - Oremus pro invicem! Co znaczy: Módlmy się za siebie wzajemnie. Kiedy indziej: Trzymaj się!
Za każdym razem starałem się coś podarować Ojcu Świętemu, ale i On nie pozostawał dłużny. Najczęściej to były moje własne książki. Raz zaniosłem figurkę św. Jacka, rzeźbę Janiny Karczewskiej z Gdańska, innym razem słuchawki lekarskie należące kiedyś do brata Ojca Świętego - śp. Edmunda, a przekazane przez panią prof. Marię Byrdy z Białegostoku, która razem z doktorem Józefem Kołodziejem zastąpiła przedwcześnie zmarłego doktora Edmunda Wojtyłę w szpitalu w Bielsku.
Zawsze wychodziłem z różańcem, drobną pamiątką, podpisaną książką, jakimś kawałkiem papieskiego ubioru, zwrotem kosztów podróży z nadwyżką. Z latami nazbierało się tego trochę. Dzisiaj to już niemałe muzeum.

Reklama

Beskidzki poligon

Najpierw był okres szaleństwa z powodu mojej pracy z młodzieżą, uwieńczony VI Światowym Dniem Młodzieży w Częstochowie w 1991 r. Naszym pierwszym poligonem duszpasterskim były Hermanice. Łąka w Hermanicach i ogromny namiot fundacji Ojca Świętego i naszego prowincjała. Tam przygotowywaliśmy się do prowadzenia spotkania Ojca Świętego z młodzieżą świata. Wcześniej polecieliśmy do Rzymu. Na zdjęciach widać, jak Danka trzyma pudełko z kasetami pierwszego nagrania hymnu „Abba, Ojcze!”. Tam nadleciał nad nasze zgromadzenie Ojciec Święty w helikopterze, w drodze do Skoczowa 22 maja 1995 r.
Potem był krótki okres upojenia Jamną, uwieńczony koronacją Obrazu Matki Bożej Niezawodnej Nadziei z Jamnej. Jeździliśmy do Ojca Świętego w jamneńskich koszulkach. Ja opowiadałem o osiołku, budowie kościoła. To przecież podczas poświęcenia kamienia węgielnego spotkałem Zbyszka Brzozowskiego, który stał się głównym sponsorem kościoła na Jamnej. Zbyszek zainteresował się mną, ponieważ zaintrygowała go wyjątkowa serdeczność Ojca Świętego w stosunku do mnie. Potem rozmowa była krótka.
- Dlaczego On cię tak uściskał?
- Bo mnie zna i kocha.
- A kim ty jesteś?
- Żołnierzem liniowym.
- Co robisz?
- Buduję kościół.
- Za co?
- Nie mam za co. Mam na razie Jego błogosławieństwo.
- To już masz.
Sam sobie nie wierzyłem. Na skrzydłach leciałem na Jamną budować kościół. Koronowany Obraz Matki Bożej Niezawodnej Nadziei był mocnym argumentem. 16 czerwca 1999 r. Ojciec Święty ze Starego Sącza nadleciał nad Jamną, aby nas pobłogosławić. Następnego dnia rozpoczęliśmy budowę kościoła.
Wreszcie ostatni okres to jedno wielkie szaleństwo Lednicy. Wszystko zaczęło się od nalotu Ojca Świętego na Pola Lednickie 2 czerwca 1997 r. Każdy symbol został przedstawiony Ojcu Świętemu. Jan Paweł II zawsze odpowiadał pozytywnie, przysyłając na każde spotkanie nad Lednicą swoje przesłanie i swoje błogosławieństwo. Dlatego wierzę, że Lednickie Spotkania są dziełem Ojca Świętego, ponieważ dostarczał tego, co najważniejsze.

Reklama

Pretekst

Przeglądając dzisiaj te zdjęcia, powracam do tamtych chwil. Sam dziwię się sobie, że potrafiłem to wszystko przeżyć, wytrzymać. Te Jego oczy poszukujące drugiego człowieka i patrzące na niego z miłością, te cudowne ręce mające w sobie inicjatywę miłości.
Tym, co się od razu narzuca, to intymność tych spotkań. Intymność nie do podrobienia, nie do zainscenizowania. Dlatego były one tak bardzo bezcenne, bo jedyne i tak bardzo moje.
Pierwsze proszone spotkanie z Ojcem Świętym, kiedy obiema rękami obejmuje moją głowę. Od razu pomyślałem: Ojciec! Dlatego, jak tylko ukazała się moja pierwsza książka, pojechałem Mu ją podarować. Był pretekst. Dawniej ukazanie się książki to było wydarzenie, nie tak jak dzisiaj - codzienność. Przekładam kolejne zdjęcia. Jego pocałunek złożony na mojej głowie uskrzydlał mnie. Moja głowa była wtedy jak ziemia, na której składał pocałunek pielgrzyma, witając ją i żegnając w imię Chrystusa. Moja głowa w Jego rękach. Można się było do Niego przytulić. Przez lata tyle tych gestów serdecznych, gestów prawdziwej miłości. Kocham Go za to, że pokazał mi fascynujący świat pozaseksualny. Świat zawarty w słowach: ojcostwo, synostwo, braterstwo. Świat zawarty w tajemnicy Trójcy Przenajświętszej. Świat realny, pociągający i piękny.

Reklama

Sam, ale nie samotny

Z początku bywałem sam, ale z latami coraz bardziej z młodzieżą. Niezapomniane spotkanie w Ogrodach Watykańskich tuż przy Grocie Lurdzkiej. Akurat zachodziło słońce i robiło się coraz ciemniej, a On stał pośród nas i rozmawiał z nami. Czas się zatrzymał na tych zdjęciach. Ileż w Nim zainteresowania nami, ileż miłości. Gdzie oni wszyscy się podziewają teraz? Tacy byli piękni i zaangażowani. A On w nas inwestował swoją miłość - że Mu się to opłacało? Przecież nie mieliśmy wypisane na czołach: geniusze, warto w nich inwestować.
Sala Klementyńska. Znowu moja głowa w Jego rękach. Jakby usiłował przekazać mi swojego ducha. To znowu Castel Gandolfo w wakacje. Pozwala prowadzić się ku młodzieży. To znowu własnoręcznie koronuje Obraz Matki Bożej Niezawodnej Nadziei z Jamnej. Kiedy indziej święci kamień węgielny do kościoła na Jamną. Ileż wspomnień i wzruszeń. Przywołują one treść, jaka za nimi stoi. Zaangażowanie i uczestnictwo Ojca Świętego w pracach naszego duszpasterstwa. Poparcie dla naszych inicjatyw. To było ważne. Gdyby nie Ojciec Święty, nie byłoby ani Jamnej, ani Lednicy. I mnie by nie było.
Przewracam kolejne strony albumu. Ojciec Święty błogosławi pozłacane serce dzwonu lednickiego. Innym razem z naszym prowincjałem o. Maciejem w stule lednickiej, którą rozdawaliśmy księżom. Przy okazji doktoratu honorowego naszego poznańskiego uniwersytetu zbliżyłem się do Ojca Świętego z trzema ogromnymi kropidłami: dla duszpasterstwa, dla Jamnej i dla Lednicy. Na zdjęciu cudowny uśmiech Ojca Świętego w akompaniamencie radosnych twarzy rektora i arcybiskupa.

Poczucie świętości

Spotkania z Ojcem Świętym - to było chodzenie po linie. Bałem się spaść, chociaż dzisiaj widzę, że za mało chciałem. Brakowało mi wyobraźni. Czułem wtedy nieuświadomioną Jego świętość. Znakiem Jego świętości było mocne przywiązanie do Boga i ludzi. A on sam, jakby też nie wiedział, jak można nie kochać, nie pomagać, nie być wrażliwym na troski innych. Całym sobą mówił i świadczył, że radością jest wierzyć w Chrystusa.
Zdjęcia z Ojcem Świętym jeszcze jakiś czas może powiszą na naszych ścianach, dopóki nie zdejmą ich nasze dzieci albo wnuki jako niewiele mówiące świadectwa ze spotkań. Te zdjęcia były dla mnie zawsze zobowiązaniem, nie tylko pamiątką. Zostaną w moim archiwum jako ślad i zapis miłości i świętości Jana Pawła II do ludzi, których potrafił kochać - każdego z osobna, tak z osobna jak kocha nas Jezus. I być może ktoś, biorąc je do ręki po latach, nie doczyta się tego, jak bardzo byłem niezadowolony, kiedy ktoś inny pakował się w kadr, zakłócając moją zaborczą intymność z Ojcem Świętym. On był dla wszystkich, a mnie nie starczało. I dlatego On jest już świętym.
Można to wszystko zobaczyć i wyczytać na moich zdjęciach ze spotkań z Ojcem Świętym, starannie według dat uporządkowanych w segregatorach w moim archiwum nad Lednicą. Te zdjęcia z Ojcem Świętym ilustrują Jego głębokie przekonanie, które wyraził podczas jednej z rozmów dotyczącej Lednicy: przetłumacz to wszystko na obraz. Tego Gutenberga trzeba wreszcie przetłumaczyć na obraz, łatwiej zrozumieją. Może dlatego podczas tej fotograficznej liturgii był taki cierpliwy i wyrozumiały.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Religijność Polaków: Powolny spadek deklaracji wiary, szybszy spadek praktyk

2024-05-21 17:45

[ TEMATY ]

badania

religijność

Karol Porwich/Niedziela

W Polsce następuje powolny spadek deklaracji wiary, a także szybszy spadek praktyk - podaje Centrum Badań Opinii Społecznej (CBOS). Z ogłoszonego dziś raportu nt. religijności Polaków w ostatnich dziesięcioleciach wynika, że spadek praktyk najszybciej postępuje wśród osób najmłodszych (w wieku 18-24 lata) oraz mieszkańców wielkich miast i osób lepiej wykształconych.

Za odejściem ludzi z Kościoła - przynajmniej według deklaracji badanych - nie stoi głównie pandemia czy afery pedofilskie, ale brak potrzeby, obojętność i strata zainteresowania. W drugiej kolejności za spadek praktyk religijnych Polaków odpowiada (wg badań z 2022 roku) ogólna krytyka Kościoła jako instytucji: jego zaangażowanie w politykę, hipokryzja, nieaktualny przekaz, a także krytyka jego przedstawicieli, księży i biskupów.

CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Nepomucen

Niedziela podlaska 20/2001

[ TEMATY ]

święty

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen urodził się w Pomuku (Nepomuku) koło Pragi. Jako młody człowiek odznaczał się wielką pobożnością i religijnością. Pierwsze zapiski o drodze powołania kapłańskiego Jana pochodzą z roku 1370, w których figuruje jako kleryk, zatrudniony na stanowisku notariusza w kurii biskupiej w Pradze. W 1380 r. z rąk abp. Jana Jenzensteina otrzymał święcenia kapłańskie i probostwo przy kościele św. Galla w Pradze. Z biegiem lat św. Jan wspinał się po stopniach i godnościach kościelnych, aż w 1390 r. został mianowany wikariuszem generalnym przy arcybiskupie Janie. Lata życia kapłańskiego św. Jana przypadły na burzliwy okres panowania w Czechach Wacława IV Luksemburczyka. Król Wacław słynął z hulaszczego stylu życia i jawnej niechęci do Rzymu. Pragnieniem króla było zawładnąć dobrami kościelnymi i mianować nowego biskupa. Na drodze jednak stanęła mu lojalność i posłuszeństwo św. Jana Nepomucena.

Pod koniec swego życia pełnił funkcję spowiednika królowej Zofii na dworze czeskim. Zazdrosny król bezskutecznie usiłował wydobyć od Świętego szczegóły jej spowiedzi. Zachowującego milczenie kapłana ukarał śmiercią. Zginął on śmiercią męczeńską z rąk króla Wacława IV Luksemburczyka w 1393 r. Po bestialskich torturach, w których król osobiście brał udział, na pół żywego męczennika zrzucono z mostu Karola IV do rzeki Wełtawy. Ciało znaleziono dopiero po kilku dniach i pochowano w kościele w pobliżu rzeki. Spoczywa ono w katedrze św. Wita w bardzo bogatym grobowcu po prawej stronie ołtarza głównego. Kulisy i motyw śmierci Świętego przez wiele lat nie był znany, jednak historyk Tomasz Ebendorfer około 1450 r. pisze, że bezpośrednią przyczyną śmierci było dochowanie przez Jana tajemnicy spowiedzi. Dzień jego święta obchodzono zawsze 16 maja. Tylko w Polsce, w diecezji katowickiej i opolskiej obowiązuje wspomnienie 21 maja, gdyż 16 maja przypada św. Andrzeja Boboli. Jest bardzo ciekawą kwestią to, że kult św. Jana Nepomucena bardzo szybko rozprzestrzenił się na całą praktycznie Europę.

W wieku XVII kult jego rozpowszechnił się daleko poza granice Pragi i Czech. Oficjalny jednak proces rozpoczęto dopiero z polecenia cesarza Józefa II w roku 1710. Papież Innocenty XII potwierdził oddawany mu powszechnie tytuł błogosławionego. Zatwierdził także teksty liturgiczne do Mszału i Brewiarza: na Czechy, Austrię, Niemcy, Polskę i Litwę. W kilka lat potem w roku 1729 papież Benedykt XIII zaliczył go uroczyście w poczet świętych.

Postać św. Jana Nepomucena jest w Polsce dobrze znana. Kult tego Świętego należy do najpospolitszych. Znajduje się w naszej Ojczyźnie ponad kilkaset jego figur, które można spotkać na polnych drogach, we wsiach i miastach. Często jest ukazywany w sutannie, komży, czasem w pelerynie z gronostajowego futra i birecie na głowie. Najczęściej spotykanym atrybutem św. Jana Nepomucena jest krzyż odpustowy na godzinę śmierci, przyciskany do piersi jedną ręką, podczas gdy druga trzyma gałązkę palmową lub książkę, niekiedy zamkniętą na kłódkę. Ikonografia przedstawia go zawsze w stroju kapłańskim, z palmą męczeńską w ręku i z palcem na ustach na znak milczenia. Również w licznych kościołach znajdują się obrazy św. Jana przedstawiające go w podobnych ujęciach. Jest on patronem spowiedników i powodzian, opiekunem ludzi biednych, strażnikiem tajemnicy pocztowej.

W Polsce kult św. Jana Nepomucena należy do najpospolitszych. Ponad kilkaset jego figur można spotkać na drogach polnych. Są one pamiątkami po dziś dzień, dawniej bardzo żywego, dziś już jednak zanikającego kultu św. Jana Nepomucena.

Nie ma kościoła ani dawnej kaplicy, by Święty nie miał swojego ołtarza, figury, obrazu, feretronu, sztandaru. Był czczony też jako patron mostów i orędownik chroniący od powodzi. W Polsce jest on popularny jako męczennik sakramentu pokuty, jako patron dobrej sławy i szczerej spowiedzi.

CZYTAJ DALEJ

Franciszek: pokora jest bramą do wszystkich cnót

2024-05-22 09:52

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/Alessandro Di Meo

„Pokora to brama wejściowa do wszystkich cnót” - stwierdził papież podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Swoją katechezę, wieńczącą cykl poświęcony wadom i cnotom skoncentrował na tej cnocie, która choć nie należy do siedmiu cnót kardynalnych i teologalnych, tkwi u podstaw życia chrześcijańskiego.

Ojciec Święty zaznaczył, że pokora jest wrogiem pychy i sprowadza wszystko do właściwego wymiaru: jesteśmy stworzeniami wspaniałymi, lecz ograniczonymi, posiadając zalety i wady. Przypomniał słowa Pisma św., stwierdzające, że jesteśmy prochem i w proch się obrócimy. Wskazał, iż drogą do uwolnienia się od demona pychy jest kontemplacja piękna wszechświata i otaczającej nas tajemnicy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję