Reklama

Św. brat Albert na ziemi kieleckiej

Niedziela kielecka 4/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Adam Chmielowski - św. Brat Albert - w heroiczny sposób był wierny Bogu i aż do przelania krwi kochał Ojczyznę zniewoloną przez zaborców. Jako 8-letni chłopiec został osierocony przez ojca, w wieku 14 lat boleśnie przeżywał śmierć ukochanej matki. Zaledwie ukończył 17. rok życia, jako student w Instytucie Politechnicznym Rolniczo-Leśnym w Puławach, w styczniu 1863 r. z kolegami zaciągnął się w szeregi powstańców styczniowych. Wstąpił do oddziału powstańczego w Kazimierzu nad Wisłą. Krótka i epizodyczna była historia tego oddziału. Został rozbity przez Moskali w Słupczy k. Sandomierza. Na początku lutego 1863 r. w Słupi Nowej Adam Chmielowski z kolegą Franciszkiem Piotrowskim zaciągnął się do oddziału, którym dowodził Marian Langiewicz. Odtąd był powstańcem kawalerzystą.
Chrzest bojowy Chmielowski przeszedł w starciu z armią carską 12 listopada na Świętym Krzyżu, 14 listopada w Staszowie. 24 listopada w kawaleryjskiej szarży na Moskali torował drogę okrążonym powstańcom w Małogoszczy.
Odtąd na terenie dzisiejszej diecezji kieleckiej zaznawał radości powstańców z każdego, nawet małego zwycięstwa, dzielił ból porażek. Zawsze był wśród podobnych mu odważnych patriotów. Z nimi dzielił głód doskwierający bezdomnym bojownikom. Skorzystał z okazji, by potajemnie nawiedzić kilka restauracji w Krakowie. Zmieniał je, by nie być ośmieszonym za nienasycony apetyt. Zziębnięty, szukał ciepła w końskim barłogu. Zawsze nieodłącznym jego towarzyszem i przyjacielem był koń.
W okolicach Miechowa Moskale zastrzelili pod Chmielowskim konia, ogiera darowanego mu w Kosowie. W zamian otrzymał starą, narowistą klacz. Pewien epizod powstańczy z tą klaczą wspomina on sam: „Siodło z ogiera za wielkie, a popręgi za długie. Nagle pokazała się większa szpica kozacka, zaczęło się kotłowanie. Moja klacz była narowista i akurat jej się zachciało stać... leci na mnie pięciu kozaków i wrzeszczy: - Nie ujdiosz, nie ujdiosz - i z dzidami na mnie. W jednej chwili o małom z konia nie zleciał, bo się ze mną siodło przekręciło. Puściłem je tak, że zwisało pod brzuchem konia, a tu, jak mogę, oganiam się kozuniom szablą. Jednak mnie kilka razy dziabnęli lancami tak, że burka spadła”. Z pomocą Adamowi Chmielowskiemu przyszedł kolega Franciszek Piotrowski.
W przeddzień bitwy pod Grochowiskami, 17 listopada 1863 r. pododdział kawalerzystów, zwany „żuławami Rochebruna” (wśród nich był Chmielowski), otrzymał zadanie podpalenia i wysadzenia mostu na Nidzie k. Pińczowa. Most przekroczyli już powstańcy, a należało przeszkodzić w pościgu Moskalom. Przy tej operacji pomysłowością i odwagą wykazał się kawalerzysta Chmielowski. Zauważył to i zapisał w pamiętnikach oficer W. Bentkowski, szef sztabu u Langiewicza. Następnego dnia po bitwie pod Grochowiskami k. Buska Marian Langiewicz i wielu powstańców po przeprawie przez Wisłę zostało internowanych przez Austriaków.
Chmielowski prowadzony do miejsca internowania z humorem wspomina pewne zajście. Otóż „w Krakowie (…) jakaś hrabina uwzięła się, żeby Franka (Piotrowskiego) koniecznie stamtąd uwolnić. Kazała mu wejść pod swoją krynolinę, tak on na czworakach, ona sobie wychodzili. Ale że Franek był wielki chłop, więc strażnik zobaczył buty z ostrogami i cofnęli chłopa na powrót”. I dalej wspomnienia, jak na spotkanie w gospodzie ze skazanymi na internowanie polskimi powstańcami wyszli oficerowie węgierscy: „Wszystko to były chłopy jak dęby, a mundury na nich cudowne... Frankowi się oczy zaświeciły na widok czerwonych portek, złotem szamerowanych attyli i kit u czaków. Ja w te pędy do niego: - Franek bój się Boga, przecież my polskie żołnierze, za Polskę mamy się bić i za nią zginąć! Przecież dla czerwonych portek matki nie zdradzisz”.
Spotkanie z węgierskimi huzarami, z zapewnieniem o przyjaźni, „hucznie” zakończyło się w gospodzie, wspomina późniejszy Brat każdego człowieka.
Powstańcowi-kawalerzyście, gotowemu na ofiarę z życia za Ojczyznę, śmierć wiele razy zagrażała w starciu z Moskalami. Wspomina o tym inny przyjaciel Adama - Napoleon Rzewuski: „Nieprzyjaciel, widząc pędzącego kawalerzystę, wie doskonale, że on nie po cukierki jedzie. Urządza sobie tedy praktyczne strzelanie do ruchomej tarczy i już po odjechaniu kilkudziesięciu kroków zaczyna się diabelska muzyka. Kule, jakby je kto do tego najął, śpiewają, świszczą, warczą, z boku, z tyłu, z przodu, aż pył obłoczkami się wznosi; wciąż czekasz chwili, kiedy cię która ukąsi”.
Chmielowskiemu zajrzała śmierć w oczy blisko Cierna k. Jędrzejowa, kiedy jego uwielbiany dowódca płk. Zygmunt Chmieleński, w tragicznym dla powstańców momencie, bez wyjaśnień chciał go zastrzelić. Zaplątany u dowódcy w kaburze pistolet dał możność Chmielowskiemu na wyjaśnienie sytuacji.
Szlak powstańczy po Kielecczyźnie kończy kawalerzysta Chmielowski pod Mełchowem k. Lelowa 30 listopada 1863 r. W bezpardonowym starciu z Moskalami: „pod jego konia pada przypadkowy granat rosyjski, pękając z łomotem, rozszarpuje konia, a odłamek trafia w obcas lewego buta jeźdźca, wyrzucając zemdlonego kawalerzystę na ziemię”. Koledzy zanoszą chorego do najbliższej chaty. Ten majaczy: „Jaki ten Bóg cierpliwy na głupotę ludzką! Przypuszczałem, że umrę, ale ciągle jedynie snułem piękne obrazy, nie myśląc nic o wieczności ani o duszy, tylko o stronie poetycznej i bohaterskiej. Moi koledzy podobnie...”. I później refleksja: „prosta, zastraszona baba, istotną wartość rzeczy umiała ocenić, ona jedna spośród nas pomyślała o ratunku duszy. Może księdza sprowadzić? - zapytała, widząc mnie coraz słabszego”.
W polowym ambulatorium strzelców finlandzkich dr Władysław Fłorkiewicz, spowinowacony z rodziną Stefana Żeromskiego, dokonał amputacji nogi Adama Chmielowskiego. Przeniesiony do szpitala w Koniecpolu, Chmielowski nie mógł się dłużej leczyć. Rodzina zadbała, by uniknął wywózki na Syberię; załatwiła mu wyjazd na zachód Europy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Hiobowe wieści dla katechetów

2024-05-14 08:36

[ TEMATY ]

szkoła

katecheza

oświata

korepetycje z oświaty

Red.

Andrzej Sosnowski

Andrzej Sosnowski

Nie mogli być wychowawcami, ale będą musieli uczyć w klasach mających nawet po 30 uczniów z różnych roczników. MEN przygotowuje nowe "elastyczne" zasady organizowania lekcji religii w szkołach i placówkach oświatowych. Konsultacje publiczne i uzgodnienia międzyresortowe projektu rozporządzenia potrwają do 29 maja a nowelizacja ma wejść w życie już od 1 września br. To krok do likwidacji religii.

Jak zakłada projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach łączone lekcje religii lub etyki będzie można organizować również w tych klasach, w których dotychczas były one prowadzone osobno.

CZYTAJ DALEJ

10 mało znanych faktów o objawieniach w Fatimie

[ TEMATY ]

Fatima

objawienia fatimskie

Family News Service

Karol Porwich/Niedziela

Maryja ukazywała się w Fatimie raz w miesiącu od 13 maja do 13 października 1917 roku. Z objawieniami fatimskimi i ich historią związane są fascynujące fakty, wciąż niestety mało znane lub zapomniane. Przypominamy kilka z nich.

Cud słońca, którego świadkami były dziesiątki tysięcy ludzi. Małe dzieci, którym w odległej portugalskiej wiosce objawiała się Maryja. Matka Boża przekazała im trzy tajemnice fatimskie. Dwie z nich zostały upublicznione w 1941 roku, trzecia zaś na ujawnienie czekała aż do 2000 roku. Te fakty są powszechnie znane. Ale co właściwie wydarzyło się na wzgórzach w środkowej Portugalii 105 lat temu? I jakie znaczenie ma to dla Kościoła w XXI wieku? Mija właśnie 105 lat odkąd trojgu pastuszkom ukazała się Matka Boża.

CZYTAJ DALEJ

Dzień św. Rity w Kostowie

2024-05-14 11:27

[ TEMATY ]

parafia

św. Rita

Materiał prasowy

Parafia w Kostowie (diecezja kaliska) zaprasza do wspólnego świętowania wspomnienia św. Rity, patronki spraw trudnych i po ludzku beznadziejnych.

Niewielka parafia w Kostowie szczyci się nie tylko pięknym neobarokowym kościołem pod wezwaniem św. Augustyna, ale także prężnie rozwijającym się kultem św. Rity, czczonej jako szczególna patronka w sprawach trudnych i tych, które po ludzku są beznadziejne. Patron parafii i parafialnej świątyni, św. Augustyn, był dla nowego duszpasterza inspiracją do ubogacenia życia duchowego wspólnoty kultem św. Rity, która była przecież mniszką żyjącą w zakonie, którego regułę stworzył właśnie patron kostowskiej parafii. Ks. Marcin Kierzek, który od niespełna roku jest proboszczem w Kostowie, postarał się o relikwie św. Rity (relikwie pierwszego stopnia, czyli z ciała, które przechowywane jest we włoskiej Cascii) oraz o przygotowanie w bocznej kaplicy kościoła parafialnego ołtarza z jej figurą. Powstaje także kaplica ku czci św. Moniki, matki św. Augustyna, w której także znajdzie się figura i sprowadzone z Włoch relikwie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję