Reklama

Niedziela Sosnowiecka

Dźwięki Zmartwychwstania

O wielkopostnej i wielkanocnej muzyce, która może pogłębiać przeżywanie wiary, z ks. dr hab. Pawłem Sobierajskim, prof. Akademii Muzycznej w Katowicach rozmawia Jarosław Ciszek.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jarosław Ciszek: Zdaje się, że jeśli chodzi o naszą miłość do pieśni sakralnych, zdecydowanie wygrywają kolędy. A jak na tym tle „rezonowania” z polskością wypadają pieśni wielkopostne i wielkanocne?

Ks. dr hab. Paweł Sobierajski, prof. AM: Słowiańska dusza potrafi adorować Nowonarodzonego w betlejemskiej stajence, ale także trwać z pieśnią współcierpiącą na drodze krzyżowej i na Golgocie. Jesteśmy raczej rozśpiewanym narodem, a każda z części naszej polskiej ziemi ma w to swój wokalny wkład. Tym, co nas duchowo łączy w tym czasie, są rdzennie polskie Gorzkie żale, które idą razem z nami od XVIII wieku i – mam nadzieję – poprowadzą nas w nowe czasy. Powściągliwe, żałobne rytmy współgrają językiem muzycznym z treścią śpiewanego słowa. Nie ma tu miejsca na tańce, których rytmy pobrzmiewają w kolędach. Jest za to wejście w modlitewną powagę i duchową rozterkę, bo odchodzi dobry Pasterz, a wraz z Nim zdaje się umierać nadzieja. Ta muzyka koresponduje z tym, co przeżywa wówczas ludzka dusza.

Jest więc Pasja, w której się odnajdujemy, a co z Paschą, zmartwychwstaniem?

Od oceanu bólu przechodzimy do nadziei pustego grobu; pełną żalu i zadumy ciszę przerywają rezurekcyjne dzwony. W wielkanocnych pieśniach muzyczną przestrzenią porozumienia ewangelicznych tekstów i rozśpiewanej duszy jest dostojny marsz, jak w pieśni Wesoły nam dzień dziś nastał. Idziemy z Chrystusem, który zaprasza nas na spotkanie do Galilei! Ta muzyka w swej radości jest inna niż kolędowa – nie ma kołysanek z Betlejem, nie ma rzewliwego utyskiwania nad losem małego Jezusa. Ona ma wymiar paschalny i zdaje się łączyć niebo i ziemię w triumfalnym marszu nowego życia, które jest potężniejsze niż śmierć.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czy nie jest jednak tak, że wielkanocne pieśni lubimy mniej i brzmią one nierzadko, mimo radosnego tekstu, jakoś smutno?

Trzeba pamiętać, że większość z nich pochodzi z okresu muzycznego romantyzmu, który przypadał na niezbyt szczęśliwe dla Polski i Polaków momenty dziejowe. Nasza Ojczyzna przeżywała wówczas gehennę zaborów w ludzkich losach i w całej kulturze, także tej muzycznej i sakralnej. Fryderyk Chopin, Stanisław Moniuszko i ich następcy w swojej twórczości utrwalili narodowe nuty, wielkie patriotyczne wezwania, ale także codzienność wziętą wprost spod strzechy, by zachować przed zaborczą degradacją i zniszczeniem polską kulturę i nasz język ojczysty. Pamiętajmy, że Mszę św. – wówczas trydencką – sprawowano po łacinie, ale wszystkie nabożeństwa i towarzyszące im śpiewy wykonywano po polsku. Smutne tony pojawiające się w tych pieśniach są efektem współcierpienia kompozytorów i poetów z narodem i był to jeden ze sposobów manifestowania tego stanu ducha. Nic przeto dziwnego, że wielkanocna radość bywa widziana i przeżywana w perspektywie beznadziejnej narodowej historii tamtych 123 lat i tamtych kilku pokoleń.

Reklama

Temat śmierci i zmartwychwstania Jezusa jest też szeroko obecny w utworach muzyki klasycznej.

Tak, to znakomite pasje, na czele z tą pisaną do tekstu Ewangelii według św. Jana, skomponowaną przez Johanna Sebastiana Bacha. Każdy wielki kompozytor ma też swoje Alleluja, na czele z tym najbardziej znanym z pomnikowego oratorium Mesjasz Grzegorza Fryderyka Haendla. Jakże ono narasta! Jeśli aniołowie w niebie śpiewają (a przecież w Betlejem mieli swoje oficjalne wystąpienie) myślę, że to Alleluja należy do kanonu rajskiej, muzycznej literatury sakralnej, a może jest tam śpiewane codziennie! Ale znakomite są także kompozycje Wolfganga Amadeusza Mozarta: Alleluja z motetu Exsultate, jubilate. Ciekawy zabieg zastosował Gioacchino Rossini, który rytmy marszowe, czyli bardziej wielkanocne niż wielkopostne zastosował w swoim pasyjnym Stabat Mater. Słowa są te same, opiewamy boleść Maryi, ale rytm jest marszowy, zupełnie jakby chciał powiedzieć: „Matko Boża, która martwisz się i smucisz w Wielki Piątek, otrzyj łzy i przygotuj się na Wielkanoc – to już niedługo, już pojutrze!”.

Reklama

Słuchając tych wielkich sakralnych kompozycji można pogłębiać swoją wiarę?

Tak, ale trzeba nauczyć się słuchać. Nasz odbiór muzyki, szczególnie liturgicznej, powinien być o wiele głębszy, bardziej uważny. Musimy najpierw zrozumieć tekst, a następnie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego kompozytor uznał go za ważny i zdecydował się zinterpretować w ten sposób w języku muzyki, oddając dźwiękiem swój stan ducha, emocje, wiarę, nadzieję i miłość. Nie można słuchać muzyki powierzchownie, naskórkowo. Trzeba pozwolić, by weszła w każdą część naszego jestestwa. Słuchać uchem potrafi każdy. Trzeba słuchać radosnym sercem i otwartym umysłem, ale także spracowanymi rękami, zmęczonymi nogami, usztywnionym kręgosłupem, zasmuconym obliczem. Może wówczas usta ułożą się do delikatnego uśmiechu, a w oku pojawi się błysk radości. Przecież śpiewanie nabożnych pieśni to podwójnie skuteczna modlitwa, zdaniem św. Augustyna, ale to także muzykoterapia w czystej i czynnej postaci. Przejmijmy się tekstem, zacznijmy go następnie śpiewać całym sercem i duszą, a za każdym razem skutek będzie bardzo pozytywny, może nawet podobny do duchowego pożytku po dobrej nauce rekolekcyjnej.

Jak Ksiądz odbiera takie kompozycje, jak opowiadająca o ostatnich dniach Jezusa niezwykle popularna od ponad 50 lat rock opera Jesus Christ Superstar?

Trzeba wysłuchać dzieła raz i drugi, wejść w jego strukturę muzyczną i przeżyć, by móc je ocenić. Wiadomo, że kultura ewoluuje, szuka nowych sposobów mówienia o człowieku i świecie; przemawiania do człowieka i do świata, który także się zmienia. Trzeba patrzeć na utwór przez pryzmat tego, co chciał powiedzieć i zamanifestować kompozytor, w tym przypadku Andrew Lloyd Webber, który napisał wspomniane dzieło będące muzycznym komentarzem do ostatnich dni życia Pana Jezusa przed dramatem Golgoty. Ale nawet najwybitniejsze dzieło trafia „w ręce” różnych reżyserów, aktorów – wokalistów, współwykonawców – instrumentalistów, baletmistrzów… Jeśli twórca – kompozytor i wykonawcy, czyli odtwórcy jego dzieła, wiedzą, z czym tak naprawdę mają do czynienia, są nie tylko profesjonalistami, ale uduchowionymi współtwórcami dzieła, efekty są wielowymiarowe: artystyczne, metafizyczne, duchowe. Widziałem kilka dobrych wykonań tej opery rockowej i byłem za każdym razem autentycznie przejęty. Kompozytor – tak to rozumiem – wyraźnie szukał i znalazł nowy sposób osobistego kontaktu z Bogiem; świetnie wykorzystał szansę, a może natchnienie do tego, by zaśpiewać Bogu nową pieśń; całkiem nową. Niewykluczone, że ten muzyczny rock Webbera może być dla wielu pierwszym krokiem ku Bogu i Jego wiernej, ofiarnej i darmowej Miłości, która dla nas i dla naszego zbawienia urodziła się, umarła, zmartwychwstała i wciąż żyje. Szkoda, że jest niekiedy tak mało kochana, odrzucana, zapomniana. Ważne, że jest, wciąż czeka i nadal kocha, szczególnie tych, którzy Jej najbardziej potrzebują. Życzmy sobie, by w te Święta Paschalne zmartwychwstały Pan oczyścił, umocnił i pomnożył naszą miłość do Niego, do bliźnich, do samych siebie i do całego świata. Właśnie o tym i właśnie dlatego warto śpiewać językiem muzycznym wielkich, epokowych dzieł, zwykłych, prostych pieśni, nawet rockowej opery. Każdy w tym wachlarzu możliwości znajdzie gatunek i sposób bliski swemu sercu i jego stanowi ducha. Tylko śpiewajmy. Dobro śpiewa! Zło potrafi tylko krzyczeć! Śpiewajmy więc, a zmieni się świat!

2024-03-26 12:47

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Twórcy dziękowali za beatyfikację Prymasa Tysiąclecia

W archikatedrze warszawskiej za beatyfikację kard. Stefana Wyszyńskiego dziękowały artyści i twórcy. Mszy św. przewodniczył ks. Grzegorz Michalczyk, krajowy duszpasterz środowisk twórczych.

W homilii podkreślił, że droga do wiary zaczyna się od uznania za prawdę tego, co mówi słowo Boże oraz przyjęcia słowa Bożego jako słowa, które od Boga pochodzi i mówi prawdę o naszej sytuacji życiowej.

CZYTAJ DALEJ

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

64. rocznica obrony krzyża w Nowej Hucie

2024-04-28 09:40

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Dokładnie teraz mija rocznica wydarzeń które przed laty poruszyły katolicką Polskę . Chodzi o obronę krzyża, którego mieszkańcy nowej, przemysłowej dzielnicy Krakowa postawili na miejscu budowy przyszłego kościoła. Zgoda na jego powstanie została wymuszona na komunistach w wyniku dwóch petycji , podpisanych w sumie przez 19 tysięcy osób.

Gdy rządy „komuny” trochę chwilowo zelżały nowy „gensek” kompartii Gomułka obiecał delegacji z Nowej Huty, że kościół powstanie. Jednak komuniści , jak zwykle nie dotrzymali słowa : cofnięto pozwolenie na budowę, a pieniądze ze składek mieszkańców Nowej Huty (a właściwie Krakowa bo dawali pieniądze również ludzie spoza nowego „industrialnego"osiedla”) zostały skonfiskowane.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję